Niemal z każdym sezonem „Gry o tron” liczba słów na odcinek spadała. 8. seria wypadła najsłabiej
Emocje związane z ostatnim sezonem „Gry o tron” zdążyły już trochę opaść. Wciąż trwają jednak dyskusje na temat tego, co poszło nie tak, gdzie popełniono błędy i jak można było je przezwyciężyć. Ujawniona właśnie statystyka dotycząca liczby słów na minutę w każdym odcinku serialu udowadnia, że fani narzekający na porzucenie stylu George'a R.R. Martina mieli rację.
Fani „Gry o tron” wyrazili swoją opinię głośno i wyraźnie - finałowy sezon jednego z najważniejszych seriali w historii telewizji w ich oczach zawiódł na całej linii. Prawie każdy aspekt serialu był krytykowany i w niemal każdym odcinku można było odnaleźć mniejsze lub większe problemy. Nikogo nie zaskoczy jednak informacja, że najwięcej pretensji widzowie kierowali w stronę duetu showrunnerów: Davida Benioffa i D.B. Weissa.
Scenariusz 8. sezonu po prostu stał na niezwykle słabym poziomie. Następujące po sobie wydarzenia często nie miały sensu, a bohaterowie nieraz postępowali wbrew sobie i własnej inteligencji. Wiele z napisanych dialogów wyraźnie odstawało też jakością od tego, co twórcy zaczerpnęli w poprzednich sezonach od George'a R.R. Martina. Okazuje się, że te problemy potwierdzają statystyki.
Niemal z każdym kolejnych sezonem „Gry o tron” spadała liczba słów na odcinek.
There it is. pic.twitter.com/mTl6iJI9sU
— Joanna Robinson (@jowrotethis) 24 maja 2019
Jeden z użytkowników serwisu Github, korzystając ze scenariuszy serialu dostępnych za pomocą portalu OpenSubtitles.org sprawdził dokładnie, jak rozkłada się liczba słów na minutę w każdym kolejnych epizodzie „Gry o tron”. Prawdziwość tego zestawienia potwierdziła dziennikarka Vanity Fair, Joanna Robinson. Okazuje się, że styl produkcji HBO wyraźnie zmieniał się z każdym kolejnym sezonem i zmierzał od politycznej opowieści z masą dialogów do dzieła bardziej nastawionego na walkę i sceny akcji.
W 1. sezonie średnio na minutę padało ponad 60 słów. Właściwie z każdym kolejnym rokiem ten wskaźnik malał. W 4. i 6. odsłonie padało co prawda więcej słów niż w 3. i 5., ale i tak widać bardzo wyraźną zmianę. A 6 finałowych odcinków serialu wypadło zdecydowanie najsłabiej ze wszystkich. Po drodze średnia liczba słów spadła od nieco ponad 60 na początku do mniej niż 40 na końcu.
Fani od dawna narzekali, że Benioff i Weiss zaczęli wypychać serial niepotrzebnymi scenami walki i zrobili z serialu typowe fantasy.
Jeszcze przed nadejściem ostatniego sezonu część z nich wskazywała na sceny niepotrzebne i takie, które zostały źle napisane. W tamtym momencie byli jednak wyraźnie w mniejszości. Właściwie nikt nie próbuje już jednak uciekać od prostego faktu - „Gra o tron” zdecydowanie się zmieniła i poszła w stronę, która nie odpowiadała najwierniejszych fanom Martina.
A trend ten tylko dodatkowo pogłębił się w finałowej serii, do czego przyczyniła się też mniejsza liczba epizodów. Dodatkowo spotęgowało to konieczność pościgu z materiałem i zamknięcia wszystkich wątków (większości w niesatysfakcjonujący sposób). Fani serialu otrzymali więc kolejny dowód na postępujący upadek „Gry o tron”. Ale raczej nikogo to nie ucieszy.