„Kiedy rodzi się Targaryen, to bogowie rzucają monetą". O co chodziło Varysowi w ostatnim odcinku „Gry o tron"?
W finale „Gry o tron” twórcy nie mogą się powstrzymać i co rusz rzucają nawiązaniami do poprzednich sezonów. Nie inaczej było na początku najnowszego epizodu. Tam Varys przypomina kwestię, którą jakiś czas temu wypowiedziała Cersei.
Uwaga, tekst zawiera spoilery z najnowszego odcinka „Gry o tron”.
Tymi słowami Varys próbuje przekonać Jona Snowa, że Daenerys jest nieobliczalna. Sugeruje mu też, że powinien wziąć sprawy we własne ręce. To oczywiście cześć znacznie większego i poważniejszego wątku, którego rozwój obserwujemy na przestrzeni 8. serii. Ale o co tak naprawdę chodzi Varysowi?
Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć w 2. sezonie serialu „Gra o tron”.
W 7. odcinku 2. sezonu Tyrion i Cersei rozmawiają o wojskach Stannisa Baratheona, które nadciągają, aby zdobyć Królewską Przystań. Młodszy z Lannisterów jasno mówi, że królowa regentka powinna opanować swojego syna, ta twierdzi, że próbowała. Wniosek z całej rozmowy jest taki, że chłopak jest poza kontrolą. To budzi smutek Cersei, wpada ona nagle w melancholijny nastrój i mówi do swojego brata coś o swoich grzechach. W tym momencie wiemy już, że Cersei obawia się, iż to kara za jej przewinienia, a konkretniej za to, iż Jofferey jest wynikiem związku jej i jej brata.
W tym momencie Tyrion przyznaje, że Targaryenowie robili to przez lata, mając na myśli małżeństwa i płodzenie potomstwa w ramach własnej rodziny.
W świecie „Gry o tron” najwyraźniej szaleństwo utożsamiane jest z tendencją do niezwykłej, nieludzkiej brutalności. O Szalonym Królu, który lubił popielić swoich wrogów, mówiło się, że słyszał głosy, że z kimś rozmawiał. I chociaż nie można powiedzieć tego samego o Joffereyu – bo ten wyglądał po prostu na psychopatę - to trudno stwierdzić, jak w tym kontekście oceniać Dany.
Niemal pewne jest natomiast, że Varys, który służył wielu królom i ma rozległą wiedzę na temat władców Westeros, potrafił rozpoznać, kto może stoczyć się na skraj szaleństwa i w konsekwencji nie przynieść pokoju, a jedynie krew i ogień. Ostatni odcinek udowadnia nam, że się nie pomylił.