REKLAMA

Grimpow. Sekret ośmiu mędrców.

"Harry Potter", "Morze Trolli", "Eragon" - te i wiele innych powieści łączy wspólna cecha - nastoletni bohater. "Grimpow. Sekret ośmiu mędrców" również dołącza do tego grona. Czy "odmłodzenie" głównego bohatera i podążenie za dość popularnym ostatnimi czasy schematem wyszło powieści na dobre?

Rozrywka Blog
REKLAMA

Otwierając książkę, tuż w okolicach zdjęcia autora i jego krótkiej notki biograficznej, znajdziemy kilka interesujących zdań. Nasze oczy są atakowane frazesami: "fenomen literacki", "książka podbiła wiele rynków wydawniczych", "bestseller" itp. Sięgnąłem po tę książkę by przekonać się czy to prawdziwa pochwała, czy też tylko puste slogany.

REKLAMA

Dwaj włóczędzy - Grimpow i Durlib, podczas wyprawy w góry odnajdują martwe ciało rycerza. Wojownik ma przy sobie list oraz tajemniczy kamień. Po chwili ciało znika, początkując serię niewyjaśnionych zagadek. Chłopiec ląduje u mnichów w klasztorze, a Durlib znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Podczas pobytu w opactwie, pod czujnym okiem ojca Rinalda de Metz, Grimpow rozpoczyna naukę. Chłopak jest niewiarygodnie pojętny i posiada ogromną wiedzę dzięki... kamieniowi. Nie, to nie jest zwykły okruch skalny, jakich wiele, to słynny lapis philosophorum - kamień filozoficzny. Niestety, na skutek niemiłego incydentu, chłopak jest zmuszony przerwać swą owocną edukację i ruszyć w świat. Podczas podróży Grimpow odwiedzi wiele ciekawych miejsc i przeżyje wiele interesujących przygód, po to, by odkryć naturę kamienia. Fabuła to zdecydowany atut powieści.

Postacie, cóż... Na pewno nie są mocną stroną "Grimpowa". Bohaterowie są sztampowi, wprost wyjęci ze starych, wyświechtanych szablonów. Nie znajdziemy tu "mniejszego zła" czy też "podwójnych agentów". Wszystko jest postawione przed czytelnikiem czarno na białym - ten jest dobry, a tamten nie. Cały świat, w którym rozgrywa się akcja powieści (średniowieczna Europa) jest wyidealizowany. Jednak jak na czasy rycerskie przystało, nie mogło zabraknąć tu licznych walk. Ale w związku z tym, że jest to książka dla dzieci (tak jak wszystkie inne z nieletnimi bohaterami w roli głównej) walki zostały ocenzurowane przez autora. Nie znajdziemy tu hektolitrów krwi, ucinania rąk, nóg, głów etc. I w sumie dobrze.

Gdybym musiał określić "Grimpowa" w jednym zdaniu, powiedziałbym: "Kod Leonarda Da Vinci dla najmłodszych czytelników". Skąd wzięło się porównanie do tego bestsellera? Otóż, tak jak miało to miejsce w "Kodzie", tak i tu główny bohater musi zmierzyć się z licznymi zagadkami. Grimpow wraz z mitycznym kamieniem filozofów, rozwiązuje te łamigłówki. Powiem tak - ja nie posiadam żadnego legendarnego artefaktu, a zagadki też rozwiązałem. Szybciej od bohatera.

REKLAMA

Jednym z najbardziej irytujących elementów "Grimpowa" są "spojlery" autora. Bardzo psują przyjemność z czytania. Otóż pisarz, zazwyczaj pod koniec rozdziału serwuje nam zdanko typu: "Nawet nie przeszło mu przez myśl, że już nigdy się z [tu imię postaci] nie zobaczy." Gratulacje, nie ma to jak odebranie czytelnikowi radości z czytania, prawda? Dialogi prowadzone między postaciami są bardzo drętwe, ze świecą szukać tu jakiegoś dowcipu. Opisy miejsc, wydarzeń, nie oddają atmosfery tam panującej. W książce znajdziemy wątek miłosny, jednak jest opisany bez polotu.

"Grimpow. Sekret ośmiu mędrców" to powieść przeznaczona dla młodszych odbiorców. Proste zagadki, wskazanie, kto jest dobry, a kto zły, szablonowi bohaterowie - te elementy z powodzeniem mogą odstraszyć starszych/doświadczonych czytelników. Wielka przygoda, bohater - dziecko, świat dzielnych rycerzy i cnotliwych księżniczek - czyli średniowiecze w całej swej bajkowej krasie - to z kolei przyciągnie młodszych fanów książek. Jeżeli szukasz prezentu dla pociechy/młodszego rodzeństwa, a chcesz kupić coś bardziej oryginalnego niż kolejny dodatek do "The Sims", "Grimpow" świetnie się do tego nadaje. Jeśli jednak chcesz "kilkuwymiarowej" powieści z wyrazistymi, niecodziennymi postaciami, kipiącej humorem, dużo bardziej brutalnej i dojrzalszej i rozgrywającej się również w średniowiecznej Europie, ale już zdecydowanie mniej cukierkowej, to poszukaj na półce obok "Narrenturm".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA