REKLAMA

Harrison Ford powinien być dumny. Recenzja Han Solo: Gwiezdne wojny - historie

Han Solo nie zawsze był pewnym siebie łajdakiem parającym się przemytem. Disney opowiedział o jego losach, zanim trafił do kantyny na Tatooine, w której zgodził się przetransportować starca, młodzieńca i dwa droidy (bez żadnych pytań) na Alderaan. Tylko czy faktycznie Han Solo. Gwiezdne wojny - historie to opowieść, której potrzebowaliśmy?

han solo recenzja star wars gwiezdne wojny plakat
REKLAMA
REKLAMA

W tekście staram się unikać spoilerów.

Jeszcze nigdy w historii gwiezdnowojenne produckje nie pojawiały się w kinach z taką częstotliwością. Co prawda Lucasfilm i tak nie ma tempa disneyowskiego Marvela, który wydaje filmy co kilka miesięcy, ale ledwie pół roku po premierze Ostatniego Jedi na ekrany trafia Han Solo: Gwiezdne wojny - historie.

Opowieść o młodości najsłynniejszego przemytnika odległej galaktyki nie bez powodu od początku budziła ogromne emocje. Wszystko ze względu na zawirowania na planie. Lucasfilm zdecydował się zwolnić parę reżyserów, czyli Chrissa Millera i Phila Lorda już po rozpoczęciu zdjęć.

han solo recenzja gwiezdne wojny star wars class="wp-image-164740"

Solo: Burzliwe złego początki.

Wyrzuceni z planu reżyserzy są wymieniani jako producenci wykonawczy, ale Han jest dzieckiem weterana Hollywood, Rona Howarda. Ten nie tylko zrobił film po swojemu i w takim oldschoolowym stylu, ale też zdecydował się ponownie nakręcić większość materiału, który został mu po poprzednikach.

To niestety czuć podczas seansu. Tym samym Han Solo jest drugim spin-offem z rzędu (z dwóch…), który miał spore dokrętki, a widocznych szwów nie udało się uniknąć. Jednocześnie jestem bardzo zadowolony, że film nie zmienił się w kopię Strażników Galatyki - a podobno niewiele do tego brakowało.

Gwiezdne wojny to nie adaptacja komiksu i w pełni komediowa otoczka nie pasowałaby do historii, którą opowiedziano.

Jest i zaskakująca, i cholernie przewidywalna. Sprzeczność? Tylko pozornie. Han Solo nie jest postacią, która ma przed nami jakieś ogromne tajemnice, a z kreacji Harrisona Forda można było wyczytać, kim był ten przemytnik, zanim żył na granicy prawa. No i fabułę można było przewidzieć na długo przed premierą.

han solo recenzja gwiezdne wojny star wars class="wp-image-164728"

Przed premierą widziałem tylko oficjalne zwiastuny i czytałem tytuły utworów z soundtracku, a większość zwrotów fabularnych przewidziałem. Twórcy spin-offów w świecie Star Wars z jednej strony dostają wolną rękę, a z drugiej mają je związane faktem, że tworzą de facto prequele.

Han Solo zachęca jednak do tego, by gonić króliczka.

Podobnie jak w przypadku Rogue One, w Solo tak naprawdę nie jest istotny cel podróży. Tak jak dobrze wiedzieliśmy, że Rebelianci wykradną plany Gwiazdy Śmierci, tak wiemy, że Han Solo zdobędzie Sokoła Millenium i zacznie pracować dla Jabby. Spin-offy cyklu Gwiezdne wojny skupiają się nie na destynacji, a na podróży.

I to jest super, bo ta podróż była pełna wrażeń. Bodaj po raz pierwszy odwiedziliśmy same zupełnie nowe planety, które na ekranie się jeszcze nie pojawiły. Co prawda są utrzymane w podobnym tonie co poprzednie - bagno, pustynia, połacie śniegu i industrialna metropolia - ale detale były świeże.

han solo recenzja gwiezdne wojny star wars class="wp-image-164722"

Han Solo tchnął nieco życia w Star Wars.

Tak naprawdę przez dekady rządy Imperium znaliśmy tylko z drugiej ręki. Wierzyliśmy na słowo Obi-Wanowi, że po Wojnach klonów nastały Mroczne czasy, a ludność była wyzyskiwana i prześladowana, ale tak naprawdę panowanie Palpatine’a było owiane do tej pory nutką tajemnicy.

Han Solo pokazuje, jak życie pod jarzmem Imperium wyglądało z perspektywy zwykłych ludzi, a nie bohaterskich bojowników o wolność. Hana poznajemy jako młodego chłopaka wychowującego się na Korelii, a jego celem nie jest uratowanie księżniczki. On chce tylko uciec przed wyzyskującą go mafią.

W dodatku Han Solo to film bardzo kameralny.

Do tej pory filmy z cyklu Star Wars zawsze stawiały na szali los całej galaktyki. Co prawda w VII i VIII epizodzie śledziliśmy poczynania członków Ruchu Oporu wyłącznie na jej obrzeżach, ale stawki od początku do końca były wysokie. W filmie o Hanie Solo chodzi o coś zupełnie innego.

han solo recenzja gwiezdne wojny star wars class="wp-image-164731"

Kim jest młody Han? To nie jest (jeszcze) brawurowy przemytnik, który myśli tylko o własnym tyłku i kasie. Młody i krnąbrny chłopak próbuje po prostu znaleźć swoje miejsce w świecie. Szuka celu i autorytetów. Ma marzenia. Pierwsze porażki dopiero przed nim, tak samo jak pierwsze prawdziwe przyjaźnie.

Najważniejsze, że odtwórca głównej roli w Solo podołał zadaniu.

Wejść w buty gwiazdy takiego formatu, jak Harrison Ford młodemu aktorowi z pewnością nie było łatwo. Tak jak Heath Ledger udowodnił, że po Zakochanej złośnicy jest w stanie zagrać Jokera, tak Alden Ehrenreich na przekór sceptykom pokazał, że jest w stanie rolę Hana Solo udźwignąć.

Z pewnością pomógł fakt, że w filmie Han Solo jest nie w pełni uformowanym młodzieńcem. Ehrenreich zamiast kopiować Forda, starał się go… tak trochę nieporadnie naśladować. Myślę, że z premedytacją. Był dokładnie taki, jakiego chciałem go ujrzeć. Widać w nim dopiero zalążki cech, które Ford podkreślał.

han solo recenzja gwiezdne wojny star wars class="wp-image-164734"

Alden Ehrenreich wrócił z planu zdjęciowego z tarczą. I z blasterem.

A warto podkreślić, że pozostali członkowie obsady również błyszczeli. W przeciwieństwie do filmów składających się na sagę, Disney do spin-offów zatrudnia doświadczonych aktorów, a przy okazji nie przesadził z liczbą postaci i wątków, by każdego bohatera dobrze pokazać. To zaprocentowało.

Obsada tak naprawdę nie ma słabych punktów. Błyszczy tutaj fenomenalny Woody Harrelson grający Becketa. Jest dla Hana surogatem ojca. To właśnie w nim widać wiele cech charakteru, które dostrzegaliśmy u kapitana Sokoła Millenium z oryginalnej trylogii oraz… z Przebudzenia Mocy.

Donald Glover z kolei sprawił, że jestem rozdarty.

Do tej pory byłem pewien, że kolejnym spin-offem sagi Star Wars powinien być film o Kenobim z Ewanem McGregorem w roli głównej. Aktor jest w idealnym wieku, by zagrać już nie Obi-Wana, a Bena. I tak jak nadal o nim marzę, tak po seansie Solo wcale bym się nie obraził, gdyby najpierw przyszła pora na film o Lando Calrissianie.

han solo recenzja gwiezdne wojny star wars class="wp-image-164746"

W filmie o Solo jest postacią poboczną, ale został zagrany świetnie. Podobnie jak Han, jest tutaj jeszcze nieopierzonym młokosem, ale ma trochę więcej doświadczenia niż kolega po fachu. Jest jednak już teraz szarmancki i zabawny. Billy Dee Williams powinien być dumny.

Chewbacca również spisał się na medal.

W filmie pojawił się oczywiście wierny towarzysz późniejszego kapitana Sokoła Millennium. Widzowie mogą obserwować pierwsze chwile, jakie przyjaciele ze sobą spędzili. Początek ich znajomości - od nieufności po sympatię - przedstawiony został bardzo dobrze i to duo na ekranie ogląda się przyjemnie.

Nie dało się jednak uniknąć deus ex machiny. Solo momentami skacze z jednej eskapady w drugą i ma się wrażenie, że tylko dlatego, by pozostać w zgodzie z resztą uniwersum. Na szczęście dzieje się tak tylko momentami, a przez większość czasu historia rozwija się naturalnie i wiarygodnie.

han solo recenzja gwiezdne wojny star wars class="wp-image-164743"

Rozczarowaniem był natomiast nowy mechaniczny towarzysz bohaterów.

L3 w materiałach promocyjnych był promowany - a dokładnie była, bo to droid z żeńską osobowością - na konkurenta K–2SO z Rogue One i BB–8 z Nowej trylogii. Niestety w praktyce nie wypada aż tak dobrze jak jego poprzednicy i namolne namawianie do walki z uciśnioną klasą robotniczą raczej męczyło, niż bawiło.

Qi’Ra też nie jest tak ciekawa, jak pozostali główni, ale Emilia Clarke dobrze się spisała - w granicach tego, na co pozwolił scenariusz. Jej rola jest co prawda dość stereotypowa. No i z poprzednio wydanych filmów wiemy, że jej relacja z Hanem nie doczeka się happy-endu, ale mimo wszystko pasowała do układanki.

„You look good. Rough around the edges, but good.”

Dokładnie te słowa wypowiedziała Qi’Ra w zwiastunie, witając Hana na wystawnym przyjęciu. Padły one również w filmie i idealnie pasują do opisu tej produkcji. Nie są to może najlepsze Gwiezdne wojny w historii, a w kinowej wersji widać ślad po zamieszaniu na planie, ale film i tak jest bardzo dobry.

han solo recenzja gwiezdne wojny star wars class="wp-image-164737"

Zaskoczyła mnie też liczba nawiązań do Expanded Universe. Disney po przejęciu praw do Star Wars wyrzucił do kosza poprzednio opowiadane historie - w tym te o młodości Hana - ale teraz powoli znów wdraża co lepsze pomysły i motywy. Sporo smaczków, które fani docenią, ukrytych jest w dialogach.

REKLAMA

W dodatku Solo z jednej strony stanowi zamkniętą całość, ale zostawia sobie furtkę do opowiedzenia o kolejnych przygodach młodego Hana. I tak jak przed wizytą w kinie w życiu bym nie pomyślał, że chciałbym oglądać go ponownie, tak teraz jestem wręcz zadowolony, że Alden Ehrenreich ma kontrakt na trzy filmy.

Koona t'chuta Solo?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA