Guillermo del Toro miał dobre chęci, ale nie wyszło. Filmowa historia syna szatana - Hellboya - zakończyła się na drugiej części.
Jeszcze kilka tygodni temu del Toro był pełen nadziei i zorganizował nawet głosowanie wśrod swoich obserwujących na Twitterze:
Prawie 133 tysięcy osób chciało kolejnej części Hellboya, więc del Toro obiecał spotkać się z dwójką pozostałych architektów tej postaci: twórcą komiksów Mike'iem Mignolą i odtwórcą głównej roli w filmach Ronem Perlmanem:
Niestety, spotkanie nie przyniosło zakładanych przez fanów skutków, co sam del Toro przekazał ze smutkiem na Twitterze.
Koniec kinowego Hellboya to bardzo smutna wiadomość. Choć poprzednie dwie części nie były kasowymi hitami, to oferowały solidną porcję oryginalnej rozrywki - bardzo świeżej na tle odcinanych przez Hollywood kuponów od superbohaterów.
Jeszcze w 2010 roku Guillermo del Toro tłumaczył fanom, że niewielkie szanse na kontynuację wynikają z postawy Rona Perlmana, który nie ma ochoty spędzać po 6 godzin dziennie na make-upie i ma bardzo napięty harmonogram. Być może sytuacja do dziś nie uległa zmianie i dlatego fanom twórczości del Toro (m.in. Crimson Peak, Labirynt Fauna czy Blade II: Wieczny łowca) polecam poczekać na znalezienie nowego aktora.
Wg mnie idealnie do tej roli pasowałby Michael Rooker: