Któż z fanów "kina orientalnego" nie zna takich filmów jak: "Dom latających sztyletów", "Przyczajony tygrys, ukryty smok" czy "Klasztor Shaolin"? Te produkcje stanowią kanon gatunku, który - prócz miłośników dalekowschodniej, starożytnej kultury - gromadzi przed ekranami także entuzjastów kina akcji.
Do tej grupy filmów należy również "Hero" w reżyserii Zhanga Yimou. Fabuła filmu opowiada historię Bezimiennego - wojownika o wielkich umiejętnościach w walce bronią białą. Bezimienny odwiedza władcę, który ma największe szanse na zjednoczenie siedmiu zwaśnionych królestw w jedno Cesarstwo Chin, tym samym zasiadając na imperatorskim tronie. Monarcha królestwa Qin był najokrutniejszy w dążeniu do zjednoczenia państwa, dlatego wśród ludności zyskał sobie miano tyrana, zaś inni królowie uważali go za zagrożenie. Na życie władcy czyhali skrytobójcy - by ktokolwiek mógł się do niego zbliżyć, musiał najpierw przynieść miecze trzech najbardziej zajadłych i zarazem najgroźniejszych wojowników, którzy pragnęli śmierci monarchy. Pewnego dnia główny bohater przychodzi do króla; ma ze sobą trzy nietypowe podarunki - oręż Nieba, Śnieżynki i Złamanego Miecza - wyżej wspomnianych skrytobójców. Zgodnie z królewskim dekretem, ten, kto przyniesie rynsztunek trójki wojów - symbol ich śmierci - będzie mógł zbliżyć się do władcy na dziesięć kroków oraz opowiedzieć władcy szczegóły. Bezimienny jest bohaterem luźno bazującym na historycznej postaci Jinga Ke, co tłumaczy jego determinację w dążeniu do spotkania z władcą...
W "Hero" sceny walk są pierwszorzędne. Zostały nakręcone z należytą ekspresją, rozmachem. Trzeba jednak pamiętać, że "Hero" - jak zostało to podkreślone na początku projekcji filmu - jest oparty na legendzie. Chińskie podania w głównej mierze traktują o dzielnych wojownikach o ponadprzeciętnych zdolnościach we władaniu bronią białą, jak i ekwilibrystyce. Tak więc akrobacje typu: latanie, bieganie po wodzie czy odbicie kilkudziesięciu tysięcy strzał przez dwie postaci nie powinny nikogo dziwić. Muzyka skomponowana przez Tan Duna jest bardzo dobra - adekwatna do sytuacji, w pełni wpasowująca się w orientalny klimat. Jednak w "Hero" to nie efekciarstwo jest najważniejsze - bardzo ważną rolę pełni fabuła. To opowiedziana tu historia gra pierwsze skrzypce, świetne walki są tylko motorem napędzającym historię.
Rozwiązanie fabularne, jakie wybrali twórcy, jest dość nietypowe. Otóż wydarzenia z filmu widz obserwuje kolejno z trzech perspektyw: opowieści Bezimiennego, teorii króla oraz prawdziwego opisu sytuacji. To rozwiązanie sprawdza się rewelacyjnie pod każdym względem. Każdy "przeskok" jest poprzedzony kolejną częścią rozmowy głównego bohatera z monarchą, co nie zmienia faktu, iż film należy oglądać uważnie. W rolę główną wcielił się Jet Li. Zarówno on, jak i reszta aktorów spisali się na medal, do gry aktorskiej nie mam żadnych zarzutów.
W filmie ważną rolę pełnią kolory, ale symbolika barw w Chinach jest odmienna od tej znanej Europejczykom. Scena walki Bezimiennego z Niebem jest okraszona barwami czerni, która oznacza wodę oraz walkę umysłów. Opowieściom głównego bohatera na temat Śnieżynki i Złamanego Miecza towarzyszy czerwień. W kulturze chińskiej symbolizuje intensywne emocje, ale także kłamstwo. Gdy monarcha przejmuje inicjatywę i przedstawia swoją teorię na temat tamtych wydarzeń, dominującym kolorem w scenografii jest błękit - symbol intrygi. Ostatnia, prawdziwa wersja wydarzeń jest przedstawiona w białej barwie - kolorze prawdy, poświęcenia i... żałoby.
"Hero" stał się filmem kultowym, w głównej mierze dzięki fabule oraz doskonale zrealizowanym scenom walk. Kino azjatyckie kojarzy nam się zazwyczaj albo z horrorami, albo słabymi nawalankami - ten film jest inny. Zdecydowanie polecam!