Hugh Jackman to człowiek orkiestra. Świetny aktor dramatyczny, kultowy już odtwórca roli Wolverine’a oraz... rozkochany w scenie i musicalach tancerz i śpiewak. Fascynująca mikstura, która dała nam jednego z najbardziej charyzmatycznych gwiazdorów Hollywood. Oto jego najlepsze wcielenia.
Logan: Wolverine
Nie mógłbym zacząć od roli życia Hugh Jackmana. "X-Men" z 2000 roku był nie tylko jednym z jego pierwszych w ogóle filmów, ale też od razu wielkim przełomem w całej karierze. I choć nikt nie wróżył ani jemu ani całej produkcji wielkiego sukcesu (przepowiadano mu wielką klapę), dość niespodziewanie okazał się nie tylko sporym przebojem, ale również rozpoczął nową erę filmowych adaptacji komiksów.
Jackman jako Wolverine spisał się idealnie, stał się swoistym Clintem Eastwoodem dla pokolenia XXI wieku. W mijającym już 2017 roku rozstał się z tą postacią, która otworzyła mu drzwi do sławy. Zrobił to we wspaniały sposób, bo w poruszającym, dramatycznym i wzruszającym zakończeniu drogi jaką przebył Wolverine, czyli w filmie "Logan".
Bez wątpienia zasłużenie zapisał się on w historii kina, gdyż nawet dziś, gdy doczekaliśmy się niezliczonej ilości superbohaterów na dużym ekranie, Wolverine w wykonaniu Hugh Jackmana nadal pozostaje w ścisłej czołówce
Kate i Leopold
Po sukcesie "X-Men", Jackman szukając różnorodności i próbując uciec zawczasu od zaszufladkowania, próbował się mierzyć z różnymi gatunkami. I tak, rok po premierze filmu o mutantach mogliśmy go zobaczyć w całkiem udanej... komedii romantycznej z wątkiem fantastycznym. Aktor wcielił się w Leopolda, brytyjskiego księcia z XIX wieku, który przenosi się w czasie do początków XXI stulecia i tu nawiązuje romans z nowojorską kobietą.
Niezbyt mądry acz przyjemny seans gwarantuje niezła chemia między Ryan a Jackmanem. Aktor z humorem i wyczuciem zagrał zagubionego w czasie księcia, który próbuje odnaleźć się we współczesności. To właśnie podczas pracy nad tym filmem Jackman poznał reżysera Jamesa Mangolda, z którym później nakręcił dwa filmy o Rosomaku.
Prestiż
"Prestiż" był bodajże pierwszym dramatycznym filmem Hugh Jackmana po bardziej rozrywkowych produkcjach. Reżyser, Christopher Nolan, dojrzał w nim nie tylko sceniczny potencjał i charyzmę, jakiej potrzebował do stworzenia przekonującego portretu magika, ale też psychologiczną głębię i inteligencję emocjonalną, pozwalającą w pełni ukazać na ekranie złożoność jego bohatera. I Jackman sprostał zadaniu, stając się idealnym partnerem dla Christiana Bale’a.
Labirynt
Jak na razie to właśnie "Labirynt" w reżyserii Dennisa Villeneuve’a jest najbardziej "poważnym" filmem w dorobku Hugh Jackmana. Rola ojca porwanej dwójki dzieci, który walczy z bezsilnością, gniewem i jednocześnie robi wszystko, by je odnaleźć, jest zarówno przejmująca, chwytająca za gardło i zostaje na dłużej w naszej pamięci. Pokazuje też, że Jackman ma całkiem spory potencjał do grania pokaleczonych przez los postaci. Nie musi uciekać się do ram widowiska, wystarczą mu skromne i kameralne obszare ludzkiej psychiki.
Broadway
Ale i tak wszystkie powyższe role i filmy nie mogą się równać ze sceniczną personą Hugh Jackmana. Dopiero na scenie, śpiewając i tańcząc na żywo, wychodzi z niego prawdziwe zwierzę (być może jest to rosomak). To tam czuje się w pełni swobodnie, niczym ryba w wodzie. Widać to po tym, jak doskonale się bawi. To, co przeraża niemałą część aktorów, czyli występy na żywo, śpiew i choreografia taneczna, dla Hugh Jackmana to kaszka z mleczkiem.
I już właściwie niedługo po sukcesie pierwszych "X-Menów", aktor dość szybko zawitał na deski teatrów. Pojawił się na Broadwayu i w rodzinnej Australii. Kiedy tylko mu czas pozwalał, to angażował się (zresztą angażuje się po dziś dzień) we wszelkiej maści produkcje musicalowe oraz koncerty solowe, podczas których śpiewa standardy hollywoodzkie i broadwayowskie. Próbkę jego talentu możecie podziwiać powyżej, oglądając jego fenomenalny wstęp do Oscarów z 2009 roku, których zresztą był prowadzącym.