REKLAMA

Tak powinno się walczyć uprzedzeniami. Netflix anulował serial po naciskach o usunięcie z niego homoseksualnej postaci

Netfliksie, ale mi zaimponowałeś. Streamingowy gigant pokazał właśnie, jak trzeba mierzyć się z próbami cenzury i dyskryminacji osób o odmiennej orientacji seksualnej. Platforma anulowała właśnie produkcję tureckiego serialu „If Only” po tym jak lokalne władze lobbowały za usunięciem z niego postaci homoseksualnej.

netflix ogladanie na laptopie
REKLAMA
REKLAMA

Oczywiście to nic dobrego, gdy produkcja danego serialu zostaje anulowana. Gro ludzi traci pracę, albo nie otrzyma zleceń. Na minusie jest zarówno sam Netflix, bo przepada mu szansa na potencjalny przebój, choćby tylko w samej Turcji. Także turecka gospodarka jakoś to pewnie odczuje. Tym bardziej, że niezbyt pozytywne wieści o otwartości tamtejszych władz rozchodzą się właśnie po świecie i nie budują Turcji dobrego PR-u. A warto pamiętać, że Netflix stworzył już jeden całkiem popularny poza granicami kraju turecki serial - mowa tu o „The Protector”.

Decyzja o anulowaniu serialu „If Only” jest drastyczna i nieidealna, ale też słuszna. Netflix dał sygnał światu, że jest przeciwko cenzurze swoich produkcji.

Serial miał się składać z ośmiu odcinków i opowiadać historię kobiety, która trwa w nieszczęśliwym małżeństwie i zostaje przeniesiona w czasie do przeszłości, do momentu, w którym jej, wówczas przyszły, mąż się oświadcza.

Jednym z bohaterów serialu miała być postać homoseksualna na co lokalne władze nie chciały wyrazić zgody i nie wydały pozwolenia na produkcję. Netflix mógł więc się ugiąć i wygumkować rzeczoną postać z serii, albo anulować serial. Wybrano mniejsze zło, czyli zaprzestanie produkcji.

Być może „If Only” znajdzie sobie nowy dom, a jego twórcy zgodzą się na ustępstwa względem władzy, natomiast będzie to już poza strukturami Netfliksa, tak więc ktoś inny będzie musiał wyłożyć na ten serial pieniądze.

REKLAMA

Domyślam się, że nie była to łatwa ani przyjemna decyzja, ale liczę, że da ona do myślenia jakimkolwiek siłą politycznym, które będą próbować wpływać na środki artystycznego wyrazu w finansowanych prywatnie produkcjach.

Sam nie jestem fanem nachalnej i pustej reprezentacji dla samego spełnienia „kryteriów”, które nie są nawet solidnie i z sensem rozpisane, ale też daleki jestem od jakichkolwiek zakazów pokazywania ludzi ze względu na kolor włosów, skóry, pochodzenie czy orientację seksualną. I to w środkach artystycznego wyrazu. Jeśli do sztuki zaczyna wtrącać się władza i polityka to znak, że dzieje się źle. Dobrze, że Netflix otwarcie się temu sprzeciwia.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA