REKLAMA

IT Crowd nie tylko dla geeków, a brytyjski humor nadal ma się dobrze

O miano najzabawniejszego serialu jaki widziałem, bezustannie walczą ze sobą Przyjaciele (głównie za sprawą Chandlera Binga) i IT Crowd właśnie. 

IT Crowd nie tylko dla geeków, a brytyjski humor nadal ma się dobrze
REKLAMA
REKLAMA

Komedia to w mojej opinii najbardziej żenujący gatunek filmowy. A to dlatego, że świat zna 10 dobrych komedii, one słusznie dorobiły się statusu kultowych i fajnie do nich wracać. Pozostałe kilkadziesiąt tysięcy filmów jawiących się tym mianem to zwyczajna tragedia pisana przez głupich scenarzystów dla głupich widzów, a towarzyszy im nie śmiech, a zwykły rechot.

Nie lepiej jest z serialami komediowymi. Stacje telewizyjne grillują teraz do przesady Dwóch i Pół, Teorię Wielkiego Podrywu czy Jak poznałem waszą matkę. Żaden z nich nie jest zabawny, ten ostatni - za sprawą Barneya - przez pewien czas wydawał się przynajmniej fajny. To dalej nie to, co rozumiemy pod pojęciem komedii.

Dlatego też bezustannie swoistą oazą dobrego, zabawnego żartu (opartego o inny mechanizm niż przysłowiowa skórka od banana) pozostawała Anglia z całym swoim monthypytonowskim dziedzictwem. Tam zawsze zdarzały się perełki, a w ostatnich latach bardzo dobrze prezentował się serial IT Crowd, w Polsce znany pod tytułem Technicy Magicy.

To typowo brytyjskie poczucie humoru, które nie każdego kręci, ale nie wypada, po prostu nie wypada nazywać go żałosnym. Do piwnicy korporacji, gdzie stacjonuje dwóch nerdów z obsługi technicznej, oddelegowana zostaje nowa szefowa... która o komputerach nie ma bladego pojęcia. Ale bardzo stara się nie dać tego po sobie poznać w relacjach z przełożonymi.

Tworzy nam się przezabawny miszmasz. Obaj informatycy to autentyczni kosmici, którzy starają się wprowadzić przełożoną w meandry informatyki (czasem trochę wpuszczając ją w maliny, m.in. oferując jej pudełko, które jest światowym internetem otrzymanym od Mędrców Internetu). Szefowa z kolei czasami musi - siłą rzeczy - wyprowadzić swoją trzodę do ludzi. Odcinek na gejowskim przedstawieniu w teatrze to prawdopodobnie 20 najzabawniejszych minut w historii telewizji. Oglądając go nie byłem w stanie podnieść się z podłogi.

REKLAMA

To właśnie typowy brytyjski absurd, kilka informatycznych żartów (ale zrozumiałych dla normalnych ludzi) i świetny Moss czynią ten serial pozycją absolutnie godną uwagi. Wprawdzie niektórzy fani konwencji twierdzą, że Księgarnia Black Books tego samego scenarzysty była serialem o wiele lepszym, ale ja się z tym zgodzić absolutnie nie mogę. IT Crowd to główny symbol świetnej formy wyspiarskiego poczucia humoru w ostatnich latach.

Szkoda tylko, że odcinków - z oczywistych względów - jest tak mało. Uzbierało się raptem 24 przez 4 sezony, a potem serial anulowano. Serial można oglądać w serwisie 4oD (choć raczej nie z Polski), co jakiś czas emituje go też TVP 2 i Comedy Central.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA