Dziesięć lat temu, 10 kwietnia 2004 roku, zmarł Jacek Kaczmarski - poeta, piosenkarz i kompozytor. Postać niezwykle barwna, autor kilkudziesięciu różnorodnych albumów, nieodłącznie kojarzony z Solidarnością i nazywany jej bardem. Gdyby żył, dziś miałby 57 lat.
(nie)Polityk
Kim był dla mnie Jacek Kaczmarski? Artystą totalnym, wielkim twórcą. Urodziłem się dokładnie w dniu, w którym uchwalona została tzw. nowelizacja grudniowa, jestem więc za młody, aby pamiętać PRL, stan wojenny, gdańską stocznię i słynny skok przez płot. W niczym nie zmienia to mojego uwielbienia do Kaczmarskiego i olbrzymiego wpływu, jaki wywarła na mnie jego twórczość. Bo choć był poetą historycznym i bywał politycznym, nade wszystko oferował doznania metafizyczne i ponadczasowe. A jego spuścizna to wiele więcej niż "Obława" i "Mury".
Choć po prawdzie, mimo iż oba te utwory - podobnie jak wiele innych - silnie osadzone są w kontekście komunistycznego jarzma, odczytywać można je też na innym poziomie. Jak powiedział Kaczmarski w rozmowie z 1999 roku z Janem Cieślakiem, Tamte mury pogrzebały z pewnością tamten świat. (...) Ale człowiek nosi w sobie wiele murów. Jeśli padają jedne, podporządkowuje się innym. Próbowano Jacka niejednokrotnie przyporządkować do konkretnej opcji politycznej, przypisać do partii, odsądzano od czci i wiary albo stawiano na piedestał. Byłem już zdrajcą i pomnikiem/Degeneratem, bohaterem/A wszystkie twarze były szczere/Patrzono na mnie przez soczewki/Miłości, złości, interesu/Przeinaczano moje śpiewki/By się stawały tym, czym nie są./Tak używano mnie w potrzebie/Aż dziw, że jeszcze mam ciut siebie.
Nie był Kaczmarski tymi przepychankami wokół swojej osoby szczególnie zainteresowany, nie chciał być utożsamiany z tymi czy innymi poglądami politycznymi. Istotna była dla niego wolność, wyzwolenie Polski i to tę ideę wspierał i jej był wierny, nie Wałęsom, Pawlakom, Strąkom i Urbanom/ Co codziennością naszą trzęsą/ A ja ich muszę strząsać rano. Pogodzony był z tym, że wydźwięk jego utworów wielokrotnie wykorzystywano do własnych celów, nie związanych z ich pierwotnym, faktycznym znaczeniem. W 2005 roku partia Prawo i Sprawiedliwość użyła "Murów" na swojej konwencji wyborczej, dopisując do piosenki dodatkową zwrotkę, zmieniającą o 180 stopni jest sens. Dziesięć lat wcześniej, w "Testamencie '95", pisał Kaczmarski: Zostały jeszcze pieśni. One/Już, chcę czy nie chcę, nie są moje/Niech cierpią los swój - raz stworzone/ Na beznadziejny bój z ustrojem./Sczezł ustrój, a słowami pieśni/Wciąż okładają się współcześni.
Polak
Z niezwykłą wrażliwością i talentem potrafił Kaczmarski spoglądać na człowieka, Polaka i Polskę. Dostrzegał nasze narodowe przywary i kompleksy, trafnie je obnażał i ironicznie wykpiwał. Atakowano go więc, oskarżano, że - stara śpiewka - obraża naród polski. Gdy wyemigrował - krzyczano, że to postawa antypatriotyczna i że ktoś, kto chce uchodzić za barda epoki transformacji nigdy nie powinien się tego dopuścić. Nie mam blizn po kajdankach,napletek posiadam/Na świat przyszedłem w czepku, nie pod ułańskim czakiem/Po dekadzie wygnania - polskim jeszcze władam/Proszę więc o dokument, że jestem Polakiem.
Kaczmarski nie chciał być maskotką polityków i łatka barda Solidarności zawsze bardzo mu ciążyła. Zatem nic mu po mnie. Mam ja własną dumę/I pyszną namiętność skłóconą z rozumem (...)/Zatem nic mu po mnie. Mam ja własne mroki/I własną samotność nie cierpiącą zwłoki. Chadzał więc własnymi drogami, w poglądach i sztuce kierując się wyłącznie swoją wrażliwością i sumieniem. (...)Niejeden diabeł we mnie siedzi./Prócz tych, co dbają o natchnienie/Samopoczucie i rozkosze/Szczególnie tego sobie cenię/Którego w kręgosłupie noszę/Tak mi usztywnił karku kręgi/Że mimo groźby i namowy/Ani kazanie, ani pręgierz/Nie zdoła mi pochylić głowy.
W wywiadzie z Jolantą Piątek - "Za dużo czerwonego", Jacek Kaczmarski o utworze "Źródło" mówi, że są w niej szyfry publicystyczne, związane z działalnością podziemną, ale jak wyznaje w rozmowie z Ewa Likowską Kiedy w ["Źródle"] tych użyłem słów: "rzeka podziemna" zostało to potem odebrane jako deklaracja nadziei na sens podziemnej działalności politycznej. Natomiast ja cały czas byłem i jestem zaangażowany w problemy natury egzystencjalnej, problemy kondycji jednostki we współczesnym świecie. I to chyba najlepiej podsumowuje jego twórczość.
Poeta przeklęty
Obdarzony był Kaczmarskim niezwykłym talentem, dzięki któremu trafiał do młodszych i starszych. Pisał językiem współczesnym o rzeczach ważnych, aktualnych i ponadczasowych. Miał fantastyczny, barokowy styl, olbrzymią wiedzę i mądrość, w niezwykły sposób odwoływał się do klasyki - książek, których nikt już nie czyta, obrazów których nikt już nie zna i muzyki, której nikt już nie słucha. Dla mnie jego twórczość znaczy więcej, niż dzieła wszystkich trzech wieszczów narodowych razem wzięte. Nazwijcie to herezją, jeśli chcecie.
Nie był jednak człowiekiem bez skazy, miał swoje słabości i wyniszczające jego i jego bliskich nałogi. Z jednej strony pragnął duchowych uniesień i obcowania ze sztuką, z drugiej - lubił sławę, towarzystwo pięknych kobiet i miał szczególną skłonność do nadużywania alkoholu. Dusza moja - pragnie postu, ciało - karnawału! W tym wersie wyrażony jest zresztą klucz do odbioru całego jego dorobku: To prawda, że to nie jest żadne przesłanie polityczne, tylko wizja losu w świecie, nie tylko mojego. To taka tęsknota do czystości widzenia, do prawdy, do światła, którą każdy ma, choć jednocześnie nawał zmysłowych pokus i wrażeń w świecie rozszarpują człowieka na strzępy i ciągną w różnych kierunkach, i są zaprzeczeniem tego, co się kojarzy z postem, czyli ową jasnością myśli i klarownością celu. Myślę, że to jest problem naszych czasów. (Z rozmowy z Jolantą Piątek - "Za dużo czerwonego")
W pewnym sensie karnawałowo-postną potrzebę parafrazuje Jacek w utworze Kuglarze: Upijamy się po zajazdach/Kładziemy się spać z kim popadnie/O zrzuceniu marząc kostiumu/Ale muza, co mieszka w gwiazdach/Resztkę snu nad ranem ukradnie/I na łup nas wyda - tłumu.Kaczmarski świadom był swoich ciągot hedonistycznych i problemu z alkoholem, długo jednak nie potrafił sobie z tym poradzić. Pęka mi serce - szkoda sił -/Jutro się samo sklei/Gdybym - jak dziś - w kołysce pił -/Nie znałbym łez beznadziei. Z nałogu wyprowadziła go żona. Wkrótce potem życie towarzyskie i bankiety zaczęły go nudzić i zdecydował się z nich zrezygnować. W maju 2002 roku zdiagnozowano u niego raka przełyku. Zmarł dwa lata później.
Egzemplarz człowieka, to znaczy - diabli, czyśćcowy i boski. Lubił życie w jego prawdzie i w jego złudzie. Opowiadał baśnie, choć smutne. Mimo iż pewnie każdy mógłby wybrać inne przesłanie, które po sobie pozostawił, ja zdecydowałem się na to:
Każdy z was jest łodzią, w której
Może się z potopem mierzyć
Cało wyjść z burzowej chmury
Musi tylko w to uwierzyć