Co najbardziej pasuje do piwa, czipsów i paluszków? No dobra - co pasuje najbardziej oprócz meczu? Dobry film akcji lub komedia, jednym słowem - odmóżdżacze. A komediowy film akcji? Takie to kinowe sklepy z przekąskami lubią najbardziej.
A na komediach Ben Stiller to się zna. Nawet jeśli ktoś odmówi mu zdolności aktorskich i reżyserskich, nie można powiedzieć, że jest niedoświadczony. Najczęściej filmy, w których macza palce, to gwarancja lekkiej i niezbyt wydumanej rozrywki. Podobnie jest też i z Jajami w tropikach, choć tu poruszana jest nieco inna tematyka niż w poprzednich produkcjach firmowanych nazwiskiem Stillera.
Tym razem trafiamy na plan filmowy, gdzie kręcone są zdjęcia do nowego filmu wojennego na podstawie wspomnień niejakiego Four Leaf Taybacka (w tej roli Nick Nolte). Niestety, budżet filmu nie jest z gumy i coraz to nowe zachcianki oraz kaprysy członków gwiazdorskiej obsady zmuszają początkującego reżysera do drastycznego kroku. Wysyła on swoich "podopiecznych" do serca azjatyckiej dżungli, gdzie aktorzy obserwowani przez wszechobecne kamery mają wczuć się w klimat i w końcu odegrać swe role jak należy. Oczywiście, nie wszystko idzie po myśli ekipy filmowej i w końcu nasze gwiazdy mają szczęście poznać tamtejszych tubylców. Mianowicie - handlarzy narkotyków. I zaczyna robić się gorąco.
Pomysł na film o kręceniu filmu zbyt oryginalny może nie jest, ale fajnie, że połączono to przy okazji z "wojennymi" realiami. Choć "wojenne" to może złe słowo - "Tropic Thunder" (nazwa kręconego obrazu, a przy okazji oryginalny tytuł dzieła Stillera, który niestety nie najlepiej przetłumaczono w Polsce na "Jaja w tropikach") to film akcji w takich, a nie innych realiach. To pozwala dobitnie ukazać pewne absurdy rodem z Hollywood. No bo jak wyjaśnić przesłodzoną do granic możliwości scenę rodem z melodramatu, gdzie żołnierz na łożu śmierci z rozsadzonymi dłońmi mówi klęczącemu przy nim kumplowi: "Jak z tego wyjdziemy, nauczę cię żonglerki", a tamten zaczyna ryczeć? Absurd goni absurd, a dalej wcale nie jest gorzej.
I to humor właśnie stanowi o sile tego filmu - jako jeden z dwóch czynników. I choć ostatnio odczuwam wrażenie, że jesteśmy zalewani chłamem, podczas oglądania którego można się pośmiać co najwyżej z politowaniem, to tutaj żarty trzymają odpowiedni poziom. Mnie w każdym razie rozbawiły, a to wcale nie jest takie proste, naprawdę. Choć to wynika też z faktu, że ten film jest parodią, które darzę wielką sympatią. Jak już wspomniałem - jest to swoisty miks filmu wojennego i filmu akcji. Mamy tu więc gęstą dżunglę, lokalny "kartel" no i, co oczywiste, kowbojów w mundurach armii amerykańskiej.
A skoro są Jankesi, to jest i dużo fajerwerków. I to jest ten drugi czynnik, dzięki któremu film jest naprawdę niezły. Akcja gna do przodu na złamanie karku przy akompaniamencie dużej liczby efektownych eksplozji, okrzyków walczących oraz ton wystrzelanego ołowiu. Należy dodać, że wszystko jest odpowiednio "przejaskrawione" - w końcu jest to "film o produkcji filmu akcji". W każdym obrazie ta sztuczność w efektach specjalnych by drażniła, tutaj jednak ma ona sens. Jeśli tylko nie razi Was, że strzelanie z M16 jedną ręką to tutaj norma - zapewniam, że zabawa będzie przednia.
Aktorzy naparzający z tych karabinów także nie dali plamy. Wszyscy spisali się dobrze, nawet niedoświadczony Brandon T. Jackson w roli rapera Alpa Chino, wiecznie reklamującego przed kamerami napój Booty Sweat. Dla mnie osobiście najlepszą rolę zaliczył tu Jack Black, który bardzo naturalnie zagrał zakompleksionego tłuściocha. Warto też nadmienić, że w filmie w dość nietypowej roli wystąpił... Tom Cruise. I zrobił to całkiem nieźle.
Dodając do tego świetną muzykę i znakomite ujęcia - do kin trafił naprawdę dobry obraz. Nie oczekiwałem niczego więcej niż głupawej komedyjki, a otrzymałem jeden z najlepszych filmów tego gatunku, jaki dane mi było obejrzeć przez ostatnie parę miesięcy. Ben Stiller po kilku przeciętnych komedii romantycznych wreszcie wyszedł na prostą.
PS Oprócz samego filmu, powstał także "fikcyjny dokument" pt. Rain of Madness o pracy nad filmem, będący jawną parodią Serc ciemności - dokumentu o Czasie apokalipsy.