„Jak wytresować smoka 3” to udane zwieńczenie najlepszej filmowej serii o smokach – recenzja
Nadmienię tylko, że nie ma zbyt wielu dobrych filmowych serii o smokach, więc „Jak wytresować smoka” nie ma przesadnie dużej konkurencji. Ale i tak na fanów Czkawki i Szczerbatka czeka cała masa wrażeń.
OCENA
Wyspa Berk, niegdyś zasiedlona przez Wikingów, zaczyna zmagać się z przeludnieniem. Choć nie tyle ludzi jest tam za dużo, co smoków. Dodatkowo okazuje się, że na smoka Szczerbatka poluje bezwzględny łowca Grimmel. Wikingowie pod przewodnictwem Czkawki podejmują więc decyzję o opuszczeniu wyspy. W trakcie wyprawy Szczerbatek spotyka mistyczną białą furię, a bohaterowie po czasie trafiają do Ukrytego Świata, gdzie mieszkają wszystkie smoki.
Z animowanymi seriami sprawa nie jest wcale taka trudna i skomplikowana, jak w przypadku innych filmowych franczyz. Gdy dziecięca - chociaż nie tylko - publika polubi już jakieś postaci, to nie da się ich kompletnie zniechęcić do oglądania kontynuacji. „Jak wytresować smoka” akurat nigdy nie posiadało specjalnie wyrazistych bohaterów. Zawsze brakowało mi w niej też większego zakorzenienia w mitologii nordyckiej. Skoro już animacja opowiada o Wikingach, to szkoda, że twórcy nie postanowili wykorzystać tych motywów. Niestety trzecia odsłona „Jak wytresować smoka” wcale nie naprawia tego błędu.
Ale za to produkcja studia Dreamworks dała światu przeuroczego czarnego smoka, o imieniu Szczerbatek, który z miejsca podbił serca publiczności. O ile Szczerbatek rzeczywiście ma swój urok to osobiście chyba jestem za stary na to, by w pełni zrozumieć jego fenomen. Podobnie zresztą jak nie do końca pojmuję fascynację smokami, którą prawdopodobnie rozpętała „Gra o tron”.
„Jak wytresować smoka 3” miało przed sobą względnie proste zadanie. Wystarczyło dalej snuć opowieść o perypetiach Szczerbatka. Tym razem sednem fabuły nie jest budowanie i pogłębianie relacji między smokiem a młodym wikingiem Czkawką.
W „Jak wytresować smoka 3” dochodzimy do punktu, w którym nasi głowni bohaterowie zaczynają dojrzewać do tego, by pójść własnymi ścieżkami.
Twórcy postawili na drodze Szczerbatka mistyczną i tajemniczą białą furię. Piękną smoczycę, w której z miejsca zakochuje się nasz czarnosłuski ulubieniec. Niemała część filmu skupia się więc na tworzącej się między „zakochaną parą” więzi.
Czkawka z kolei musi nauczyć się polegać na sobie. I uświadomić samego siebie, że jest w stanie stawić czoła przeciwnościom na własną rękę. Dotychczas jego odwaga i skuteczność brały się z obecności Szczerbatka u boku. Teraz, gdy drogi obu postaci powoli się rozchodzą, przychodzi moment prawdziwego dojrzewania.
Przesadziłbym jednak stwierdzając, że „Jak wytresować smoka 3” to arcydzieło animacji. Tak fabularnie, jak i od strony formalnej, twórcy zręcznie operują w okolicach bezpiecznego środka. Jeśli znacie poprzednie części tej serii, to wiecie, że nie spotkacie tu tej samej magii i finezji w scenariuszu i dialogach, jaką odznaczają się na przykład animacje Pixara. Twórcy z Dreamworks Animation nie operują żadnymi interesującymi metaforami czy parabolami, które naprzemiennie trafiałyby raz do małego, raz starszego widza. W „Jak wytresować smoka 3” dominuje prostota i klarowność przekazu. Nie ma w tym nic złego. Ale też plasuje to tę animacje w zupełnie innych, niższych rejestrach niż sporą część konkurencji.
Nigdy fanem tej serii nie byłem. Smocza mania jakoś mnie „nie bierze”. Nie pomaga zaś, wspomniany wcześniej, brak wyrazistości bohaterów. Począwszy od herosa Czkawki, który ma cechy herosa i poczciwiny w jednym, ale cały czas uważam go za „ciepłe kluchy”. Skończywszy na całej bandzie wikingów, którzy w najlepszym wypadku mogą być lekko irytujący.
Co gorsza twórcy tym razem nie przyłożyli się kompletnie do postaci głównego przeciwnika naszych bohaterów. Grimmel wypadł banalnie do tego stopnia, że nie budzi sobą żadnego respektu.
Sama animacja jest wprawdzie dopracowana i prezentuje wysoki poziom, ale nie prezentuje niczego, czego byśmy już nie widzieli. „Jak wytresować smoka 3” ma oczywiście kilka niezłych sekwencji walk (szczególnie w finale), mocne wrażenie robi też pierwsza wizyta bohaterów w „Ukrytym Świecie”. Mieniące się barwy fioletów i ciemnych błękitów ewidentnie nawiązują do designu Pandory z „Avatara” czy podwodnego świata Altantydy z „Aquamana”. Ale są to „ładne sceny”, które nie zapisują się w naszej pamięci na dłużej.
Mimo wszystko to nie jest ten sam poziom konstrukcji świata, jakości tekstur czy detali, jak w „Gdzie jest Nemo” czy „Toy Story”. To też nie ten sam styl i faktura obrazu, co w „Iniemamocnych” albo w „Wall-E”. Wszystko jest tu uśrednione do poziomu akceptacji przez głodnego smoczych przygód widza. I na takim dość podstawowym poziomie „Jak wytresować smoka 3” daje nawet niezłą rozrywkę w kategorii animowanego kina przygodowego. Mimo wszystko fabularnie pozostając w tyle za poprzednimi odsłonami, głownie ze względu na niezbyt udane dialogi, nieciekawą główną linię fabularną i rozczarowującego wroga.
Twórcy filmu ewidentnie za trzecim razem poszli już na łatwiznę. Co nie znaczy, że nie warto się wybrać do kina. Szczególnie jeśli nie możecie się doczekać kolejnych przygód Szczerbatka. Nie jest to najlepsza część z całej trylogii, ale jeśli jesteście fanami tej serii, to możecie podnieść ocenę o jedno oczko.