Trzeci Kapitan Ameryka miał wyglądać zupełnie inaczej. Zamiast Civil War, w planach były… zombie
Do pewnego momentu roboczą nazwą trzeciego Kapitana Ameryki było Serpent Society. W podtytule znajduje się ukryty sens. W pierwszej wersji scenariusza wrogiem głównego bohatera miało być rozszalałe amerykańskie społeczeństwo.
Nim Robert Downey Jr. wyraził chęć pojawienia się w nowym Kapitanie Ameryce, nim Spider-Man stał się osiągalny dla Marvel Studios, trzeci akt przygód Steve’a Rogersa wyglądał zupełnie inaczej. Gdy ruszały pierwsze prace nad Captain America: Serpent Society, producenci mieli odmienny pomysł na „głównego złego” dla herosa z amerykańską gwiazdą na tarczy.
Captain America: Serpent Society miało się opierać na konflikcie między głównym bohaterem, a rozszalałym tłumem "zombie".
Steve Rogers miał stanąć do nierównej walki z niewinnymi cywilami, którzy na skutek ataku bioterrorystycznego zamienili się w rozszalałych, niebezpiecznych oponentów. Zamiast jednego szwarccharakteru, film kończyłby się efektowną walką jeden-na-wszystkich, ze skalą nawet większą niż w Avengersach.
Mieszkańcy Stanów Zjednoczonych zamieniliby się w niebezpiecznych szaleńców dzięki ładunkowi o nazwie Madbomb. Ten pojawił się w komiksach z Kapitanem Ameryką, jako dzieło naukowca Masona Hardlinga.
Mason Harding został wyrzucony z laboratorium. Zrozpaczony ojciec potrzebował środków na leczenie swojej córki. Naukowcem zainteresowała się wpływowa organizacja „Elite”, która planowała zastąpić ludzi w rządzie Stanów Zjednoczonych swoimi przedstawicielami. Elite zatrudnia Hardinga, który produkuje dla nich bomby wpływające na umysły ludzi.
Na skutek działania ładunków Madbomb, okoliczni cywile tracą kontakt z rzeczywistością. Poziom ich agresji rośnie w ekspresowym tempie, przez co niewinni ludzie zamieniają się w żądne krwi bestie.