REKLAMA

Thriller policyjny, jakiego jeszcze nie było? Kastor - recenzujemy nową powieść Wojtka Miłoszewskiego

Po Inwazji i Farbie, dwóch powieściach sensacyjnych political fiction, Wojtek Miłoszewski wraca z trzecią książką, pt. Kastor. To kryminał, którego akcja toczy się w latach 90., w Krakowie. 

Kastor - recenzja nowego kryminału Wojtka Miłoszewskiego
REKLAMA
REKLAMA

Choć to pewnie krzywdzące, trudno mi nie odnieść nowej powieści Wojtka Miłoszewskiego do dokonań jego brata, Zygmunta. Twórczość tego ostatniego, przede wszystkim mam na myśli trylogię o prokuratorze Szackim, zachwyciła mnie już przed laty. W Uwikłaniu, Ziarnie prawdy i Gniewie mamy wszystkie elementy kryminału i thrillera, które sprawiają, że od tych książek trudno się oderwać. Główna postać, Teodor Szacki, jest silna, intrygująca, jakby wyciągnięta z filmów noir. Każde miasto, kolejno: Warszawa, Sandomierz i Olsztyn, są swoistymi bohaterami powieści. W tych tytułach ważną rolę odgrywa historia Polski, intryga łączy przeszłość z teraźniejszością i angażuje czytelnika na każdym poziomie: od sprawy kryminalnej po życie prywatne Szackiego.

Czytając Kastora ma się wrażenie, że Wojtek Miłoszewski inspirował się kryminałami swojego brata.

Kastor przenosi czytelnika do Polski lat 90., a dokładnie do Krakowa, w której Milicja Obywatelska zmieniła się w Policję. Tytułowy bohater, Kastor Grudziński, pełni służbę od 18 lat. Wydawałoby się, że widział już wszystko, ale nowa sprawa nawet jego zaskoczy i zbije nieraz z pantałyku. Komisarz dostaje zawiadomienie o zaginięciu dobrze sytuowanego mieszkańca Woli Justowskiej. Wkrótce okaże się, że zniknięcie biznesmena to wierzchołek góry lodowej. Policja będzie musiała zmierzyć się z wieloma tajemniczymi morderstwami. Zło czai się wszędzie, nawet tam, gdzie Kastor się go wcale nie spodziewa.

Opis na ostatniej stronie okładki głosi:

Reklama reklamą, a ja mówię: sprawdzam! Kastor odkąd właściwie pamięta cierpi na bezsenność. Ta przypadłość związana jest z jego trudnym dzieciństwem, które z pomocą terapeuty chce rozpracować. Od lat nawiedza go ten sam sen, w którym cofa się do lat młodości. W powieści sprawy zawodowe Grudzińskiego mieszają się z jego życiem prywatnym. Detektywów, policjantów z „demonami przeszłości” mieliśmy już setki. A zatem - wbrew opisowi - mamy tu typ postaci, która przewijała się przez wiele książek (z trylogią o Szackim włącznie), filmów (Zodiak, Bezsenność, Siedem) i seriali telewizyjnych (True Detective, Kruk. Szepty słychać po zmroku, Luther). Kastor, owszem, nie pije, ale pije jego kolega z pracy, Kwiatek.

Mam więc problem z tą wyjątkowością. Napis na okładce głosi - Thriller policyjny, jakiego jeszcze nie było.

Tego niestety, czytając Kastora, nie czuć. Zbyt często główny bohater - jak pisze Miłoszewski - robi coś niedbale, zbyt często podkreślane jest to, jak jest źle ubrany i jakie ma problemy emocjonalne (trudność w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi, zwłaszcza kobietami, problematyczne dzieciństwo, które wpływa na niego po latach, pracoholizm czy samotność), żebyśmy mogli stwierdzić, że to nowy typ postaci w kryminalnej opowieści.

Napisałam, że Wojtek Miłoszewski czerpie od swojego brata. Widać to też w opisie Krakowa, w którym toczy się akcja powieści. Ten jest realistyczny, miasto - tak jak w prozie Zygmunta Miłoszewskiego - jest tu swoistym bohaterem. Jest ważne, nadaje rytm historii. I to jest akurat zabieg, który bardzo lubię. Ale to za mało, by Kastor mógł w pełni mnie zainteresować, zatrzymać na dłużej. A przecież literatura rozrywkowa to potrafi! Niech będzie już wspominany do znudzenia Szacki, ale i Millennium Stiega Larssona, kryminały Bondy zapewniły mi coś ponad zwykłą „zabawę”. Bo rozpoczęły społeczną dyskusję, stworzyły, a dokładnie sami twórcy, postaci właśnie nietuzinkowe z pogłębioną psychologizacją. To było autentyczne.

REKLAMA

Kastor to niezły kryminał na przedłużony weekend, wyjazd urlopowy, ale są lepsze powieści w tym gatunku, które bardziej mnie wciągnęły (np. kryminały Marty Guzowskiej, Gai Grzegorzewskiej).

Momentami opisy postaci, miejsc i sytuacji są pretensjonalne, wydumane, jakby stworzone nieco „na siłę”. Ileż razy możemy być świadkami pijaństwa jednego policjanta czy brutalności Kazimierza, dzielnicy Krakowa? Kastor nie jest złą książką, ale nie wnosi niczego nowego do literatury kryminalnej. A szkoda.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA