Ten serial Netfliksa to wielki hit. I jedna z najdurniejszych produkcji ostatnich miesięcy
Melodramatyczne wolty, mroczne sekrety i za grosz sensu - oto esencja "Krawca", czyli nowego tureckiego hitu dystrybuowanego przez Netflix. Siedmioodcinkowy serial cieszy się świetną oglądalnością - już teraz możemy spodziewać się kolejnych odsłon. Zgadza się: ta głupotka bez wysiłku przebiła świetną skądinąd "Dyplomatkę" czy kontynuację świetnie przyjętego "Łasucha" od Roberta Downeya Juniora. Co kryje się za tym sukcesem? Cóż - na pewno nie udany serial.
Realizowany w Stambule i Kırklareli "Krawiec" Netfliksa opowiada historię młodego, ale sławnego i rozchwytywanego krawca - Peyamiego. Wybitnie uzdolniony szwacz odziedziczył talent i dochodowy biznes po swoim dziadku. Przy okazji mężczyzna pilnie strzeże pewnego sekretu, robiąc wszystko, by ten nie ujrzał światła dziennego. Gdy jednak w jego życiu pojawia się Esvet, uciekająca od toksycznego związku z Dimitrem, wszystkie te mroczne tajemnice stają się niebywale trudne do utrzymania. Zresztą, Peyami nie jest jedyną postacią, która ma coś do ukrycia.
Brzmi jak typowy, pełen fabularnych wolt lokalny dramat Netfliksa - przepis na sukces, coś jak hiszpańskojęzyczne thrillery, w których absurd goni absurd, ale całość potrafi wciągnąć. Rzecz w tym, że w porównaniu z "Krawcem" cała reszta podobnych produkcji nagle wydaje się wspinać na wyżyny logiki i przemyślanego scenopisarstwa. Nie przesadzam.
Krawiec to dramat - dosłownie i w przenośni
Fakt, że scenariusz czerpał inspiracje z powieści byłej psychiatrki, Gulseren Budayicioglu, może sugerować obraz wnikliwy i intrygujący - niestety, wcale taki nie jest. Przyznaję: potrafi zbudować napięcie, zaskoczyć (choć jest to zazwyczaj zaskoczenie wywołane niedorzecznym konceptem), momentami nawet zagrać na emocjach. Różni się też od większości lokalnych produkcji strukturą i narracją. Niestety, to zbyt mało. Atrakcyjny mrok i potencjalnie interesujące starcie współczesnego, wielkiego świata mody z tureckim tradycjonalizmem okazują się jedynie złudzeniem - fasadą, która nie skrywa nic godnego uwagi.
"Krawiec", który pierwotnie miał pojawić się na kanale TV8, ale ze względu na duże koszty produkcji przejął go streamingowy gigant, to serial bezdennie głupi. Nie w ten zabawny, sprawiający frajdę sposób - przeciwnie, raczej męczący i frustrujący. Gdy w każdym kolejnym odcinku odkrywamy kolejne, coraz to bardziej niedorzeczne sekrety bohaterek i bohaterów, ich waga się rozmywa, a my - zamiast się emocjonować - coraz częściej wzruszamy ramionami i przewracamy oczami.
Czytaj także:
Przesadne udramatyzowanie poszczególnych wątków sprawia, że nie sposób dać wiarę w ich rzekome bazowanie na prawdziwych wydarzeniach. "Krawiec" momentami przeistacza się z i tak już mdłego melodramatu w operę mydlaną najgorszego sortu - głupawą, kiczowatą, absurdalną. Próbuje podjąć tak zwaną "ważną tematykę", ale robi to po łebkach, co chwila odpuszczając i wracając do niej po dłuższej przerwie, gdy akurat jest to fabularnie wygodne. Ledwie prześlizguje się po motywach zazdrości między przyjaciółmi, znęcających się rodziców czy wykorzystywania seksualnego i psychicznego; potrafi znienacka je porzucić, pozostawiając niesmak, wrażenie umniejszenia ich powadze. Dodam też, że jak na produkcję próbującą pochylić się nad dyskryminacją osób niepełnosprawnych jest też niebywale nieczuły, nieempatyczny.
Atrakcyjna scenografia i - pisząc szerzej - stylowa oprawa audiowizualna to, przynajmniej w moim przypadku, zdecydowanie za mało, by przymknąć oko na kaskadę rujnujących rozrywkę głupot. A przed nami kolejne dwa już zapowiedziane sezony! 2. seria powinna zadebiutować raczej prędzej niż później - wszystkie odsłony zostały bowiem nakręcone w jednym bloku, a w sieci pojawił się już zwiastun kontynuacji.