Gwiazda „Krzyku” postawiła na swoim. Musieli ją odzyskać, więc zapłacą znacznie więcej - i bardzo dobrze
Neve Campbell, gwiazda serii „Krzyk”, wreszcie doczekała się podniesienia swojej gaży w części 7. Podobno studio Spyglass Media Group poczuło się przyciśnięte do ściany po tym, jak aktorka krytycznie wypowiedziała się na temat płacowych nierówności. I bardzo dobrze.
Seria „Krzyk” znalazła się w dość dziwnym miejscu. Powrót do cyklu w postaci dwóch ostatnich odsłon - już po śmierci mistrza Wesa Cravena - okazał się dużym zaskoczeniem: to naprawdę udane filmy, które odniosły też komercyjny sukces. Nic dziwnego, że studio Spyglass postanowiło zrealizować również „Krzyk 7”.
Rzecz w tym, że podczas przygotowań nad filmem zawisły czarne chmury. Najpierw okazało się, że dwie główne gwiazdy wznowionego cyklu - Jenna Ortega i Melissa Barrera - podpisały umowy tylko na dwa obrazy. Barrera podpisała kolejny kontrakt, ale ten szybko został zerwany - gdy artystka wypowiedziała się krytycznie na temat ataków Izraela na Palestyńczyków, studio stwierdziło, że wygłasza ona poglądy antysemickie. W efekcie szybko ją zwolniono. Z kolei Ortega oczekiwała wyższej wypłaty, w związku z czym wytwórnia zrezygnowała z przedłużenia tej współpracy. Wtedy projekt opuścił również reżyser Christopher Landon.
W szóstej odsłonie po raz pierwszy nie pojawiła się pierwszoplanowa bohaterka części 1-4, która w „piątce” zeszła na dalszy plan, by ustąpić miejsca młodszemu pokoleniu. Portretująca Sidney Prescott Neve Campbell odpuściła - również ze względu na niekorzystne warunki finansowe. W końcu udało jej się jednak wynegocjować wyższą stawkę - przypuszczało się, że studio zdecydowało się zapłacić więcej, bo straciło inne gwiazdy.
Czytaj więcej o serii Krzyk w Spider's Web:
Krzyk 7: Neve Campbell postawiła na swoim
Campbell twierdzi jednak, że wytwórnia podniosła wynagrodzenie dopiero po tym, jak wypowiedziała się publicznie na temat dysproporcji w wynagrodzeniach podczas negocjacji gaży w „Krzyku 6” - to po nich zdecydowała się opuścić franczyzę. Później opowiedziała, że jej oferta nie byłaby tak niska, gdyby była mężczyzną i że jako kobieta musiała ciężko pracować, by ustanowić swoją wartość, zwłaszcza w kontekście tego cyklu. Uznała, że oferta, którą jej przedstawiono, nie odpowiadała wartości, którą wniosła do franczyzy. A ta była w istocie ogromna: w końcu kolejne fabuły opierały się na barkach Campbell. W rozmowie z „People” podsumowała:
Jestem naprawdę wdzięczna, że studio postanowiło mnie wysłuchać, gdy mówiłam o rozbieżnościach w wynagrodzeniach i kiedy mówił o braku szacunku w kwestii negocjacji.
Gdy ponownie zwrócono się do niej z propozycją roli, ton był zupełnie inny. Aktorka nie była przekonana; stwierdziła, że nie wie, czym jest dla nich szacunek w obecnej sytuacji i że być może mają zupełnie odmienne spojrzenie na tę tę kwestię. A jednak Spyglass zaczęło z mocnej pozycji (która była zapewne dyktowana nie tylko obawami przed reakcją opinii publicznej na słowa Campbell, lecz także desperacją po utracie swoich nowych gwiazd),
Miło jest puścić to w świat, zostać wysłuchanym i w ten sposób coś zmienić. Mam nadzieję, że inni też dostaną taką szansę
- podsumowała Campbell.
Krzyk 7 nie ma jeszcze daty premiery. Za kamerą stanie tym razem Kevin Williamson, scenarzysta większości odsłon.