Legion samobójców był filmem rozczarowującym i okropnie zmarnowanym potencjałem. Bardzo utalentowana obsada została wciśnięta w głupi, prosty, nudny i przewidywalny film. Wygląda na to, że szykuje się nam powtórka z rozrywki.
Pierwsze zwiastuny Legionu samobójców porywały lub chociaż intrygowały. Zapowiadała nam się kolejna świetna interpretacja aktorska Jokera, tym razem w wykonaniu Jareda Leto. Zapowiadało się też na dużą ilość zabawy, widowiskowych scen akcji i ogólnie na film, któremu zdecydowanie warto poświęcić nasz czas, jeśli zaakceptujemy jego komiksową konwencję.
Jareda Leto z filmu końcowego w zasadzie prawie że wycięto (zdumiewające, biorąc pod uwagę wysoką jakość przywróconych z nim scen w wersji reżyserskiej), a sam film jest wyjątkowo mało angażujący. Ratuje go w zasadzie tylko obsada, w tym najlepiej zagrana Harley Quinn, jaką kiedykolwiek widziałem.
Prace nad Legionem samobójców 2 mają ruszyć w przyszłym roku.
Tak przynajmniej twierdzi Joel Kinnaman przy okazji wywiadu na Hollywood Reporterze, przeprowadzonym z okazji piątego sezonu House of Cards. Aktor twierdzi, że film na razie nie ma reżysera ani precyzyjnie określonej daty premiery. Twierdzi jednak, że zdjęcia ruszą w przyszłym roku, a on sam – jak zakładamy po wywiadzie – ponownie wcieli się w rolę Ricka Flaga.
Kinnaman w wywiadzie dodaje, że liczy na to, że zaproszenie do reżyserii ponownie przyjmie David Ayer. Zdaniem aktora, jest on w stanie nieco „urealnić” przerysowane postacie z pierwszego filmu i pokazać szerszą (czytaj: ciekawszą) historię w angażujący sposób.
Legion samobójców, jak już wspominałem, był zmarnowanym potencjałem. To pejoratywne określenie, ale sugeruje, że ten potencjał najpierw istniał. A to z kolei oznacza, że sequel ma duże szanse naprawić problemy pierwszego filmu. Zwłaszcza że, dzięki Wonder Woman, filmy z uniwersum DC znowu zyskują na popularności.