Lego: Przygoda i Lego Batman: Film były produkcjami angażującymi niezależnie od wieku. Nowy obraz koncentruje się na jednej, konkretnej grupie docelowej. Dzieci będą zachwycone. A rodzice… nie wynudzą się aż tak bardzo.
OCENA
Lego: Przygoda to jedno z najlepiej wykonanych lokowań produktu w historii. Oto bowiem otrzymujemy film, który wręcz drze się do widza „Lego jest super! Kupuj! Więcej!”, ale jest on zarazem bardzo dobrą rozrywką. Znakomite poczucie humoru, świetne gagi i wielopłaszczyznowość filmu powodowały, że dzieci oglądały produkcję z rozdziawionymi z radości buziami, a dorośli wyli ze śmiechu.
Nic dziwnego, że producenci poszli za ciosem. Sequel Lego: Przygoda jest już w planach, a w międzyczasie obejrzeliśmy równie zabawny Lego Batman: Film, który przy okazji promował tematyczne zestawy klocków. Teraz do kin wchodzi produkcja związana z fenomenem wśród najmłodszych, jakim są klocki Lego Ninjago. I to skupienie się na najmłodszych różni ten film od poprzednich.
Wielu żartów i gagów z poprzednich filmów najmłodsi mogli nie zrozumieć. W Lego Ninjago: Film nie będą mieli kłopotów z żadnym. Kreskówka ta nie próbuje mrugać okiem do starszych, nie stara się między wierszami przemycać głębszych przemyśleń. To miła i wesoła animacja. Bardzo dowcipna i przekazująca pozytywne wartości.
Tematem przewodnim Lego Ninjago: Film są relacje między dziećmi a rodzicami.
Głównym bohaterem filmu jest Lloyd, nastolatek wychowywany tylko przez mamę. Wśród rówieśników jest zwykłym popychadłem. Tym dzieciakiem, któremu zawsze śmiesznie jest podstawić nogę, czy poniżyć go dla zabawy. Jaki pretekst znaleźli rówieśnicy, aby go dręczyć? Ot taki drobiazg, jakim jest fakt, że ojcem Lloyda jest złowrogi lord Garmadon, Najgorszy Gość Wszech Czasów (tak, to jego przydomek), który regularnie atakuje miasto Ninjago, próbuje je podbić i przejąć nad nim kontrolę. Ma w nosie swojego syna i wszystko inne, co nie jest wojną i podbojem.
Mało kto jednak wie, że Lloyd to jeden z ninjów, wojowników broniących Ninjago przed Garmadonem. Bohaterowie szkoleni pod okiem Wu – mistrza kung fu – wyposażeni są w wielkie serca i jeszcze większe mechy, potrafią z łatwością przegnać armie lorda i zapewnić bezpieczeństwo miastu. Jak nietrudno się domyślić, coś w końcu pójdzie nie tak. A Lloyd będzie musiał zmierzyć się ze złym lordem, własnymi kompleksami i tęsknotą za posiadaniem prawdziwego taty.
Film potrafi być wzruszający. Choć fabuła jest wyjątkowo infantylna (co nie jest wadą, biorąc pod uwagę grupę docelową), to jest kilka momentów, w których autorom udaje się poruszyć emocje. Większość to jednak – wedle oczekiwań – akcja i przygoda. Która, jak zawsze w przypadku filmów pełnometrażowych o Lego, jest perfekcyjnie narysowana wyrenderowana i umiejętnie animowana.
Lego Ninjago: Film to pozycja, którą polecę każdemu rodzicowi.
Bo choć w pewnym momencie zacząłem podczas seansu patrzeć na zegarek (to ciągle niecałe dwie godziny filmu przeznaczonego dla młodszej publiczności), tak z uwagą analizowałem to, co się dzieje na ekranie. Lego Ninjago: Film wypełniony jest różnorodnymi, ciekawymi postaciami, dzięki czemu większość widzów bez trudu znajdzie taką, z którą będzie mogła się identyfikować. Historia Lloyda jest w nieoczywisty sposób napisana. Żarty i gagi nie są ordynarne, a problematyka poruszana przez ten film i końcowa pointa mogą wręcz pomóc niektórym młodym przebrnąć przez trudniejsze chwile w ich domach.
Jednak Lego: Przygoda i Lego Batman: Film były produkcjami, które mogę polecić również dorosłym. To bardzo dobre filmy komediowe, których humor jest na tyle uniwersalny, że nie trzeba być rodzicem, wujkiem, chrzestnym, by chcieć się z nimi zapoznać. Lego Ninjago: Film, choć bardzo fajny, można sobie odpuścić. Nie dlatego, że to film kiepski, daleko mu do tego. To jednak animacja dla widzów, którzy nie przekroczyli 15. roku życia.