Kilka dni temu aktor trafił do szpitala z udarem. Teraz dotarły do nas smutne informacje, że Luke Perry nie żyje.
Gwiazdor „Riverdale” i „Beverly Hills, 90210” odszedł w wieku 52 lat. Informację potwierdził jego management. W sprawie zostało wydane oficjalnie oświadczenie, które cytuje portal Deadline:
Otaczały go jego dzieci Jack i Sophie, narzeczona Wendy Madison Bauer, była żona Minnie Sharp, matka Ann Bennett, ojczym Steve Bennett, brat Tom Perry, siostra Amy Coder i inni bliscy członkowie rodziny i przyjaciele. Rodzina docenia okazane wsparcie i modlitwy, które płynęły w stronę Luke'a z całego świata. Jednocześnie bliscy proszą o uszanowanie ich prywatności w tym trudnym czasie żałoby.
Luke Perry przebywał w szpitalu św. Józefa w Burbank od środy, 27 lutego 2019 roku.
Jego kariera jako aktora rozpoczęła się na dobre w latach 80. To za sprawą serialu „Beverly Hills, 90210”, gdzie występował jako Dylan McCay. W ostatnich latach oglądaliśmy go w roli Freda Andrewsa, ojca Archie'ego, w „Riverdale”.
Luke Perry został także obsadzony w nadchodzącym filmie Quentina Tarantino, czyli „Once Upon a Time in Hollywood”.