Ostatnio popadłem w rutynę i w większości książki, które lądują na moim biurku to niemalże same thrillery. W dodatku każda kolejna jest tego samego autora, co poprzednia. Owszem, czasami zdarza się pisarz powyżej przeciętnej, który zachęca nas dosyć skutecznie już samym nazwiskiem do swojej doskonałej prozy. Jednak czy po przeczytanych kilku pozycjach wywodzących się z pod tego samego pióra potrafi nas już cokolwiek zaskoczyć? Jeffery Deaver pokazuje, że tak!
Wymawiając to nazwisko zapewne wielu z Was powinno go skojarzyć z Kolekcjonerem Kości. Powieścią doskonałą i zaskakującą. Wszystkie skojarzenia są prawidłowe, albowiem po raz kolejny sparaliżowany, były funkcjonariusz Lincoln Rhyme oraz młoda policjantka, która mu asystuje - Amelia Sachs, będą szukać psychopatycznego mordercę. Motyw znany z niezliczonych rzeszy innych książek i myślałoby się, że już nic nas nie zaskoczy. Jak się okazuje jednak w tym przypadku podano nam do stołu niezwykle wykwintne danie i nie boję się zaryzykować stwierdzenia, iż ta, najnowsza powieść Deavera wciąga bardziej niźli wspomniany wyżej Kolekcjoner Kości.
W szkole muzycznej zostaje zamordowana młoda dziewczyna, a sprawca tego ukrywa się w sali, z której nie ma drugiego wyjścia. Kiedy na miejsce przyjeżdża policja, okazuje się, że przestępca zniknął nie pozostawiając po sobie żadnych śladów, które by wskazywały na jakąś konkretną osobę. Jak potem się okazuje to nie było jedno przypadkowe zabójstwo, acz z biegiem czasu wyłania się cała seria zabójstw, która w niebezpiecznym tempie prowadzi do finału tej historii. Całe śledztwo utrudniają magiczne sztuczki, a każde zabójstwo jest wykonywane na wzór wielkiego iluzjonisty Houdiniego. Detektyw Rhyme do pomocy bierze młodą adeptkę sztuki iluzjonistycznej. Czy razem uda im się zapobiec kolejnym morderstwom? Czy zdołają zidentyfikować zamachowca? Czy odkryją motywy kierujące jego poczynaniami? Odpowiedź na te pytania znajdzie każdy, kto sięgnę po tą lekturę, która warta jest każdego czasu, jaki się na nią poświęci.
Co ciekawsze Deaver po raz kolejny niebezpiecznie zbliża się do realizmu otaczającego nas świata, rzucając na karty tej historii prawdziwe fakty na temat wielkich iluzjonistów, jakich wymieniają bohaterowie, a także trzyma się autentycznych sztuczek, przy których pomocy zostają popełniane kolejne morderstwa. Autor dodatkowo trzyma czytelnika w napięciu i ani przez chwilę nie pozwala mu z niego opaść. Cała historia złożona jest niezwykle starannie i trudno doszukać się choćby najmniejszych błędów. Do tego jednak już chyba Jeffery Deaver zdążył nas przyzwyczaić.
Co prawda ta powieść nie przebija Ogrodu Bestii (recenzowanego w poprzednim numerze PB), ale i tak, co wymaga szacunku dla tej publikacji, stawia Maga zaraz na drugim miejscu. Co prawda można by się sprzeczać o to, która książka tegoż autora jest najlepsza, jednak po głębszym zastanowieniu nie byłoby, o co, ponieważ każda kolejna pozycja warta jest uwagi każdego fana thrillerów.
Z czystym sercem mogę tą książkę polecić każdemu, kto nie dostaje wysypki na widok słowa pisanego. Tytuł ten oferuje wiele akcji, która nie zwalnia chociażby na chwilę, skomplikowaną i złożoną fabułę, oraz najlepsze - niepewność, która nie odstępuje czytelnika do samego końca. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Naprawdę warto...