Mama Ginekolog oblała egzamin na ginekologa. Internauci czują się oszukani przez lekarkę-influencerkę
Nicole Sochacki-Wójcicka to jedna z najpopularniejszych polskich influencerek – na Instagramie śledzi ją 850 tysięcy osób. Jej nick Mama Ginekolog mówi wszystko o profilu prowadzonej działalności. Teraz okazało się, że nie do końca tak jest, ponieważ właśnie oblała egzamin ze specjalizacji ginekologicznej. W sieci zawrzało.
"Dzisiaj jest wielki dzień dla moich hejterów. Nie zdałam egzaminu. Nie zdałam jednym punktem. Jednym" – powiedziała Mama Ginekolog. Afera z nią trwa od wczoraj, gdy już po teście podejrzewała, że nie zaliczy. "Jedyne, co mnie pociesza, to, że wszyscy mówili, że to było strasznie trudne. Ale nie wszyscy są oglądani przez paręset tysięcy osób" – mówiła zapłakana na swoim InstaStory.
I właśnie w tym ostatnim zdaniu tkwi problem, który jest bardziej skomplikowany, niż się wydaje. Mama Ginekolog nie udaje bowiem, że jest lekarką jak Jerzy Zięba. Jednak od lat wpatrzone są w nią tysiące osób, z którymi na Instagramie dzieli się swoim życiem, a także poradami dotyczącymi ciąży i wychowania dzieci. Są to tematy bardzo delikatne i wymagające ogromnej wiedzy, bo komuś można zaszkodzić - już w realu.
Mama Ginekolog jest trochę jak z kot Schrodingera– jednocześnie jest, ale i nie jest ginekologiem.
Całą afera bierze się z niewiedzy dotyczącej niuansów dotyczących studiów medycznych. Nie jest tak z tymi "normalnymi", gdzie staże polegają na parzeniu kawy, a po pięciu latach masz już tytuł magistra i święty spokój (powiedzmy). Lekarze muszą zrobić jeszcze kilkuletnią specjalizację, bo jak nie, to są "tylko" lekarzami. A ich staże to de facto praca w danej dziedzinie.
Tłumaczy to zresztą sama zainteresowana, ale tak faktycznie jest – sam mam znajomą, która dawno skończyła studia, a teraz dopiero robi specjalizację z pediatrii i ma normalne dyżury w przychodniach i bada dzieci.
Lekarze kończąc studia, rozpoczynają specjalizację i pracują w danym zawodzie. I są wtedy ortopedą, ginekologiem lub pediatrą. Natomiast nie są specjalistą w tej dziedzinie. Specjalistą staje się po wykonaniu stażu, który różnie trwa: od 4 do 6 lat i złożeniu egzaminu PES (Państwowy Egzamin Specjalizacyjny).
- mówiła Mama Ginekolog.
Na koniec uściśliła: "Nie jestem specjalistką ginekologii i położnictwa, ale jestem ginekologiem. Jestem też mamą, więc jestem mamą-ginekolog". Powiedziała też, że trochę cieszy się niepochlebnymi artykułami i komentarzami, ponieważ pokazują jej ludzką twarz i to, że każdy z nas czasem ponosi porażki.
Najprawdopodobniej lekarz, do którego ty chodzisz, w jakiejś dziedzinie, jest w trakcie specjalizacji i przyjmuje w tej dziedzinie. Jest to normalne. Tak po prostu wygląda system i ten system pod tym względem jest dobry. Ja nie mówię, że to jest coś złego, bo gdyby tak nie było, to w ogóle nie byłoby lekarzy. Gdyby nie lekarze rezydenci, którzy dyżurują i pracują w przychodniach, to opieka zdrowotna by po prostu nie istniała. Te specjalizacje są długie i przez długi czas pracujemy bez tytułu specjalisty. Co nie czyni nas osobami niekompetentnymi.
- wyjaśniła lekarka-influencerka.
Mama Ginekolog w ogniu krytyki. Smutne, że tyle osób leczy się na Instagramie.
Takie tłumaczenia nie wszystkich przekonują, bo co do zasady lekarze bez specjalizacji nie tytułują się nazwą swojej specjalizacji. Każdy dowie się, jak odpowiednie nazewnictwo jest ważne dla ludzi nauki, kiedy zostanie skarcony przez doktora habilitowanego za nazwanie go doktorem, a nie profesorem. Tymczasem ludzie wierzyli, że skoro Mama Ginekolog jest od tylu lat lekarzem, a swoją markę zbudowała na słowie "ginekolog", to ma na to też stosowne papiery.
Ludzie zastanawiają się też, jak długo można robić specjalizację. Na swojej stronie 38-letnia lekarka-influencerka napisała: "Skończyłam I Wydział Lekarski Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w czerwcu 2010 roku". W międzyczasie Mama Ginekolog urodziła dwójkę dzieci, a wiele czasu poświęca też na prowadzenie swojej firmy, fundacji i Instagrama, co też zostało jej wytknięte w komentarzach.
Z całej tej aferki najbardziej jednak przerażające jest to, że ludzie czerpią wiedzę medyczną z Instagrama, a nie pójdą normalnie do ginekologa lub pediatry. Wśród osób, które bronią Mamy Ginekolog, a jest ich kilkukrotnie więcej, są takie, które piszą, że "pomogłaś tysiącom Polek" lub "według mnie zmieniłaś Polską medycynę, bo dajesz wielu kobietom dostępna wiedzę od tak za darmo w internecie". To jest najgorszy egzamin, jaki oblało społeczeństwo i nie dotyczy tylko ginekologii.
* zdjęcie główne: www.instagram.com/mamaginekolog