Nie wiem czy Mariusz Max Kolonko jest już cesarzem polskiego YouTube'a. Z Napoleonem łączy go na pewno tempo ekspansji, ponieważ w kilka miesięcy stał się jednym z liderów rodzimego videointernetu, swoich infantylnych kolegów z sieci spychając tam, gdzie ich miejsce - na serwery Minecrafta.
Mariuszowi Max Kolonko piękną laurkę wystawiłem już kilka miesięcy temu na Spider's Web, ale ponieważ sPlay promuje treści cyfrowe warte szczególnej uwagi, chciałbym poświęcić mu jeszcze kilka minut.
Od tamtego czasu z niewielkiego kanału zrobiło się blisko 70 000 subskrypcji, a videofelietony popularnego dziennikarza pojawiają się czasem nawet i codziennie. Co interesujące - Kolonko w zasadzie nie budzi negatywnych emocji, a nawet jeśli takowe się pojawiają, to giną w lawinie głosów uwielbienia. To niesamowite, zwłaszcza w internecie.
To tym bardziej niesamowite, jeśli weźmiemy pod uwagę, że słynny dziennikarz przez długi czas był w Polsce odbierany różnie. Z jednej strony nikt nie kwestionował jego wiedzy na temat Stanów Zjednoczonych, doceniano relacje po zamachach na World Trade Center, niektórzy jednak nie mogli wybaczyć zamerykanizowanego akcentu, a w żartach mówili "Mariusz stara się być bardziej amerykański od rodowitych mieszkańców Teksasu". Co ciekawe, popularnemu dziennikarzowi słowa te (i skecze) chyba trochę utkwiły w pamięci, bo po latach czasem odnosi się do nich mimochodem w swoich videofelietonach.
Za co kocham cykl "Mariusz Max Kolonko mówi jak jest"? Na samym wstępie urzeka mnie trochę ta atmosfera amerykańskiej telewizji z lat 90-ych. Autor nagrywa swój program w pokoju mocno stylizowanym na tego typu warunki, gdzieś tam w tle widać nawet uznany, ale już nie pierwszej świeżości, sprzęt muzyczny czy niewielkie telewizory zorientowane na kanały. To pewnie niezamierzone, ale robi to świetny klimat.
To przede wszystkim jednak one man show. Dziennikarz mów jak jest (czy - jak twierdzą złośliwi - jak mu się wydaje) i ja sam, choć spijam te słowa już kilka minut po publikacji nie zawsze wiem, na ile można ufać tym przemyśleniom podanym w bardzo charyzmatyczny sposób (zawsze budzą moje wątpliwości materiały o Facebooku, bo akurat na nim się trochę znam, ale to z kolei prowadzi do refleksji związanej z innymi publikacjami).
Niewątpliwie jednak fenomen popularności Kolonko kryje się po części za tym, że nie powtarza tego, co mów mainstream. Do omawianych tematów zawsze zabiera się z zupełnie innej strony, przytacza zapomniane fakty i dokonuje fascynujących analiz logicznych. Logika to odpowiednie słowo, tam wszystko trzyma się kupy, to nie są banialuki i spiskowe teorie pozbawione sensu, które możemy wyczytać na wyrastających jak grzyby po deszczu blogach.
Być może właśnie dlatego Max Kolonko trafia do wszystkich - poszukujących swojej prawdy oraz akceptujących rzeczywistość. To także piękny przykład głoszenia doktryn konserwatywnego liberalizmu, który - zdawałoby się - ma w Polsce wielu wyznawców, ale kompletnie brak mu organizacji i sprawiającej wrażenie zrównoważonej emocjonalnie twarzy.
Dlatego kanał YouTube i audycja "Mówię jak jest" może być kiedyś czymś więcej niż hitem internetu. Może zamieni się to w ruch polityczny, a może autor powróci do telewizji zajmując należne miejsce w gronie absolutnej czołówki polskich dziennikarzy.