REKLAMA

Mark Hamill żałuje wypowiedzi o nowym Skywalkerze, ale wcale nie ma za co przepraszać

Wcielający się w Luke’a Skywalkera aktor wyraził żal z powodu swoich niedawnych wypowiedzi na temat granego przez siebie bohatera. Hamill stwierdził, że wizje jego i Riana Johnsona różniły się od siebie, a Ostatni Jedi to świetny film. Nie znaczy to jednak, że Mark zmienił zdanie co do zaprezentowanej przez reżysera wersji postaci.

Mark Hamill - Ostatni Jedi
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga! Niniejszy tekst zawiera spoilery z filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi.

Ostatni Jedi ukazuje nam całkiem nowe oblicze Luke’a. Znany z oryginalnej trylogii bohater nie jest już wesołym, oddanym sprawie i nieco porywczym adeptem/rycerzem Jedi. Skywalker stał się mistrzem, który przez jeden moment zawahania zawiódł swoich uczniów i praktycznie skazał zakon na wymarcie. Pokonany i zgorzkniały, zaszył się na wyspie Ahch-To, gdzie miał spędzić resztę życia.

Jak wiemy z końcówki Przebudzenia Mocy, tak się nie stało; Rey odnalazła Luke’a, by ten pomógł Rebeliantom w walce z Najwyższym Porządkiem. W najnowszym filmie widzieliśmy jednak, że Skywalker nie był chętny ani do opuszczenia wyspy, ani do szkolenia nowej adeptki. Początkowe sceny z jego udziałem, gdy wyrzuca swój dawny miecz i zamyka się w chacie, mogły nieco zdziwić fanów serii.

Luke Skywalker - Ostatni Jedi class="wp-image-119221"

Z takiego obrotu spraw nie był zadowolony sam Mark Hamill.

W wywiadzie dla JarJar Abramsa aktor powiedział, że w czasach George’a Lucasa taka sytuacja nie miałaby miejsca. Dodał także:

Aktor zaznaczył też, że to już następne pokolenie Gwiezdnych wojen, przez co musiał myśleć o granym przez siebie bohaterze niemalże jak o innej postaci. Przyznał jednak, że zrobił to, czego chciał Johnson, ponieważ służy to całej opowiedzianej historii.

Mark Hamill stwierdził ponadto, że postać z filmu „to nie jest jego Luke Skywalker”.

Jednak wczoraj aktor napisał na Twitterze:

Bardzo ładna wypowiedź, jednak Mark Hamill bynajmniej nie wycofał się z poprzednich stwierdzeń.

I chwała mu za to, bo z całym szacunkiem dla reżysera, to aktor najlepiej wie, o co chodzi w granej przezeń postaci. Uciekający przed swoim uczniem i wszystkimi bliskimi Jedi zupełnie nie pasuje do młodzieńca, który w Imperium kontratakuje wolał niemal pewną śmierć od przejścia na Ciemną Stronę Mocy. Jestem pewien, że lucasowski Skywalker nadal aktywnie działałby po stronie Rebeliantów. Na pewno mógłby liczyć na pomoc duchów Yody czy Obi-Wana, którzy zjawiali się w chwilach jego zwątpienia i słabości.

Klasyczny Luke wolałby zginąć niż się poddać, a już na pewno nie mógłby żyć z myślą, że jego bliscy są w niebezpieczeństwie z powodu jego błędów. Jako ostatni mistrz Jedi nie porzuciłby także swoich uczniów na pastwę Snoke’a. Mając na uwadze jego oddanie krewnym i przyjaciołom, nie zostawiłby także rozdartej rodziny Solo, do której rozbicia walnie się przyczynił. Wątpię również, czy zmianę jego charakteru można tłumaczyć czasem, który upłynął pomiędzy wydarzeniami z oryginalnej i bieżącej trylogii.

Luke Skywalker - Imperium kontratakuje class="wp-image-119224"
REKLAMA

Z drugiej strony, gdyby Luke się nie wycofał, to należałoby zmienić całą fabułę nowej trylogii.

Jeśli Jedi wciąż aktywnie walczyłby u boku swojej siostry, to działania Poe'a czy Rey okazałyby się kompletnie niepotrzebne. Co więcej, pewnie skupiałaby się na nich mniejsza uwaga, skoro taka kultowa postać byłaby dostępna od początku. Dobrze, że Hamill nie przeforsował swojej wersji scenariusza. Najlepiej chyba posłuchać aktora i potraktować ostatnie oblicze Luke’a jako nowego bohatera.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA