Max zrzucił na mnie bombę. Na chwilę przed seansem premierowego odcinka 2. Sezonu „The Last of Us” platforma wyświetliła reklamę pełną spoilerów, choć oni powiedzą pewnie, że to kultowe momenty ich seriali. Ryzykowne.

Pamiętacie, jak miecz opadł na głowę Neda Starka? Albo jak Tony Soprano po raz ostatni zasiadł do obiadu z rodziną? A może kojarzycie jak Tanya z „Białego Lotosu” dostrzegła, że jej życie dobiega końca? Przepraszam za spoilery, ale to nie ja, to HBO… to znaczy Max, nigdy się nie nauczę.
Zanim odpalicie „The Last of Us” w serwisie Max może wyświetlić się wam reklama, która mnie zmroziła. Serwis pokazał kilka naprawdę mocno spoilerowych scen ze swoich seriali, filmów i w zasadzie zrobił bardzo świadomie i wyjątkowo bezczelnie. Po co?
Max: mocna i pełna spoilerów reklama
O tym, że Max (a wcześniej HBO Max, HBO GO, HBO Now) robi kolejny rebranding wiedzieliśmy od kilku miesięcy. Powrót do czerni i bieli (zamiast mdłego niebieskiego) oczywiście przywodzi na myśli powrót do marki HBO, a więc do telewizji, która w robieniu seriali ma kapitał w postaci renomy. Po początkowej fascynacji konkurencją (a zwłaszcza serwisem streamingowym Disneya), ktoś poszedł po rozum do głowy. Max zaczął nawiązywać do swojego dziedzictwa i ta reklama wydaje się na to dobitnym dowodem.
Jest zajadła, ostra i ze względu na spoilery z pewnością kontrowersyjna. Trzeba mieć sporo odwagi, aby tak bezpośrednio pokazać kultowe momenty, wiedząc, że wielu widzów cierpi na ostrą odmianę spoilerofobii, objawiającą się fochami i wulgaryzmami. Chorujących na tę przypadłość nie przekona zapewne, że te zwroty akcji zwykle mają już swoje lata i nie chodzi o to, aby komuś psuć zabawę, ale o to, aby przypomnieć starym widzom za co pokochali seriale HBO. Nowa reklama jest bowiem miksem starego i nowego. Świeże produkcje przeplatają się z tymi kultowymi.
Trudno nie odnieść wrażenia, ze Max próbuje się do renomy HBO po prostu przykleić.
Z jednej strony nie ma w tym nic złego, bo przecież to jedna korporacyjna rodzina, a z drugiej bawi, że rozum przywędrował tak późno. Co jednak istotne, reklama przywodzi na myśl jedną z najlepszych kampanii marketingowych w historii telewizji, czyli „To nie telewizja, to HBO”. Celem tej wizerunkowej ofensywy rozpoczętej w latach 90. było wypozycjonowanie kablówki jako miejsca wyjątkowego, różniącego się od nudnej i przewidywalnej telewizji. Chciano w ten sposób podkreślić nie tylko wysoką jakość produkcji, ale również stworzyć wrażenie obcowania z usługą dla dojrzałych i świadomych widzów. Miała też pokazać widzom… co ich omija, jeśli nie oglądają HBO.
Nowa reklama, która jest bohaterką tego tekstu, chce z grubsza osiągnąć to samo. Nie ma w niej opowieści o wspólnym oglądaniu czy rodzinnych treściach, jest za to odwołanie się do znaków rozpoznawczych HBO, czyli przemocy i łamania schematów. Ale także pokazanie, że najważniejsze historie opowiada się właśnie na Max i wiele możesz stracić, jeśli je przegapisz.
Nikomu nie przyszło do głowy takie zakończenie. Nikt wcześniej nie powiedział: weź mój portfel, weź mój nóż, proszę, niech zaboli – mówi lektor w reklamie.
Czy reklama będzie skuteczna? Cóż, już widziałem głosy niechętne spoilerom. Najważniejsze dla Maxa powinno być jednak to, aby tworzyć dobre treści, bo bez tego - bez względu na wszystkie kampanie reklamowe - nie byłoby renomy HBO.
Więcej o nowościach w ofercie Max przeczytacie na Spider's Web:
- Gwiazda Sex Education zażenowana żartem z jej zębów. To ostatnio temat numer 1
- Harry Potter: Max oficjalnie ogłasza członków obsady serialu. Czy doniesienia się potwierdziły?
- The Last of Us: analizujemy 1. odcinek nowego sezonu. Eugene, konflikt bohaterów i wiele więcej
- The Last of Us 2 - kiedy kolejne odcinki? To będzie krótki sezon