REKLAMA

Sportowe emocje i oblany test z zasad fair play. Widzieliśmy już świetne „Miasto niedźwiedzia” od HBO GO

Od dziś na HBO GO możemy obejrzeć „Miasto niedźwiedzia”, mroczny skandynawski dramat, w którym sportowe emocje idą w parze z dyskusją na temat moralnej kondycji społeczeństwa.

Widzieliśmy już znakomite „Miasto niedźwiedzia”. Serial już na HBO GO
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga na spoilery!

„Miasto niedźwiedzia” to serialowa adaptacja głośnej powieści Fredrika Backmana o tym samym tytule. Produkcję wyreżyserowaną przez wielokrotnie nagradzanego Petera Grönlunda („Goliath”, „Drifters”) od dziś zobaczycie w HBO GO oraz HBO3. Dlaczego warto obejrzeć ten niepozorny, skandynawski miniserial?

„Miasto niedźwiedzia”: o czym jest ta historia?

Akcja „Miasta niedźwiedzia” toczy się w tytułowym Björnstad, niewielkim miasteczku na prowincji Szwecji. Zimą, praktycznie całe  życie mieszkańców Björnstad koncentruje się wokół hokejowych rozgrywek. Choć lokalna drużyna czasy świetności zdaje się mieć za sobą, zdeterminowany zespół nie gasi ducha walki. Tym, który ma go na nowo rozniecić jest nowy trener i były zawodnik NHL, Peter (Ulf Stenberg).

Po rodzinnej tragedii mężczyzna powraca po latach z żoną i dziećmi do miejsca, w którym sam dorastał. Jego przyjazd ma być nowym rozdziałem zarówno dla niego samego, jak i młodzieżowej drużyny hokejowej, która pokłada w nowym trenerze nadzieję na powrót do formy. Z czasem, uśpione demony z przeszłości przebudzają się, a nadszarpnięte przed laty relacje dorosłych rzutują na młodych zawodników i ich rówieśników.

Wkrótce dochodzi do dramatu, który na zawsze zmieni życie córki Petera, Mayi (Miriam Ingrid) i postawi lokalną społeczność przed trudnym testem z moralnej kondycji: dziewczyna zostaje zgwałcona podczas jednej z imprez, a sprawcą jest nie kto inny jak utalentowany kapitan drużyny trenowanej przez Petera, Kevin (Oliver Dufåker). Czy bohaterowie będą umieli oddzielić nadzieje pokładane w hokejowej gwieździe od oczywistego zła, jakiego się dopuścił?

miasto niedzwiedzia miriam ingrid obsada
Miriam Ingrid jako Maya/Fot. Niklas Maupoix/HBO Nordic

Społeczny test z zasad fair play

Powyższe pytanie przewija się praktycznie przez większość pięcioodcinkowego cyklu Petera Grönlunda. Twórca wykorzystuje wątek hokejowych rozgrywek jako pretekst do szerszego spojrzenia na mechanizmy funkcjonujące w niewielkich, w pewnym sensie odizolowanych od reszty świata (surowy klimat Björnstad nie przyciąga zbyt wielu turystów) społecznościach. Mamy tu więc bogatą paletę ludzkich postaw i zachowań wynikających z głęboko zakorzenionych schematów: nadopiekuńczych rodziców, którzy pragną kontrolować każdy ruch dorastającego dziecka, niespełnionych własnych ambicji przerzucanych na potomstwo, czy wreszcie częste złudzenie społeczne polegające na ślepej wierze w to, że świat jest sprawiedliwy.

Widać to zwłaszcza na przykładzie relacji łączącej Kevina i Mayę. Jeśli utalentowany sportowiec trenuje odpowiednio często i ciężko, to sukces powinen mieć w kieszeni, i na odwrót: jeśli dziewczynie stała się krzywda, to na pewno na nią zasłużyła, a zostawienie jej — nomen omen — na lodzie jest społecznie usprawiedliwione.

Mroźna dzikość skandynawskiego krajobrazu

Oprócz sportowych emocji (a tych naprawdę jest sporo, bo sceny z treningów i poszczególnych meczów hokejowych są pokazane tak sugestywnie, że sami mamy ochotę dołączyć do kibicującego „Niedźwiedziom” tłumu) i głębokiego społecznego traktatu na temat „kary i nagrody”, Grönlund funduje widzom coś jeszcze: niesamowite wrażenia związane z obcowaniem z dziką naturą.

Kadry „Miasta niedźwiedzia” przepełnione są pięknymi w swojej surowości krajobrazami (w pewnym momencie pojawia się nawet zwierzę, od którego miasteczko wzięło swoją nazwę), a niemal wyfruwające z ekranu płatki śniegu pozwalają prawie fizycznie odczuć chłód panującej w serialu atmosfery.

Tobias Zilliacus jako Mats Erdahl, ojciec Kevina/ Fot. Niklas Maupoix/HBO Nordic

Doskonałą robotę robi również obsada — Miriam Ingrid przekonuje jako uzdolniona muzycznie, wrażliwa Maya, Tobias Zilliacus budzi uzasadnioną antypatię jako toksyczny ojciec Kevina, a wcielający się głównego bohatera Ulf Stenberg utożsamia się z Peterem tak wiernie, że aż trudno uwierzyć, że do czasu roli w „Beartown” nie miał z hokejem nic wspólnego. Właśnie tego ostatniego aktora spytaliśmy o to, jak pracowało mu się na planie serialu, i jak odczytuje jego przesłanie.

Ulf Stenberg: „to, że sam jestem ojcem, pozwoliło mi lepiej zrozumieć Petera”

Peter Grönlund ma niesamowity styl prowadzenia aktorów przez fabułę. Potrafi wydobywać z aktorów wszystkie te cechy, które są potrzebne w odegraniu konkretnych postaci.

— mówi Ulf Stenberg zapytany przez Rozrywka.Blog o współpracę z reżyserem „Miasta niedźwiedzia”.

Najtrudniejszym, ale i jednym z najbardziej poruszających momentów podczas pracy nad „Miastem niedźwiedzia” był dla mnie ten, w którym Peter konfrontuje się ze śmiercią syna. To właśnie wtedy wzbierają w nim tłumione od dłuższego czasu emocje.

— wspomina aktor.

Sam jestem ojcem, mam trzech synów. Szczęśliwie, nigdy nie straciłem dziecka, ale ta scena była niesamowicie trudna, bo trudno mi sobie wyobrazić ogrom bólu, który przeżywają wówczas rodzice. Mam nadzieję, że nigdy tego nie doświadczę. Ale fakt, że sam mam dzieci, na pewno pomógł mi w zrozumieniu uczuć targających Peterem. To dlatego w finałowej scenie wybuchłem prawdziwym płaczem i nie musiałem się wspomagać żadnymi technicznymi trickami. Autentycznie poczułem ból Petera. Bo rodzicielstwo to coś, co zmienia życie o sto osiemdziesiąt stopni i jako ojciec jestem zupełnie innym człowiekiem, niż kiedyś — zdecydowanie bardziej wrażliwym.

— dodaje Stenberg.

ulf Stenberg miasto niedzwiedzia
Ulf Stenberg i Aliette Opheim jako Peter i Mira/ Fot. Niklas Maupoix/HBO Nordic

„W pewnym momencie trzeba zdjąć z twarzy maskę macho i stać się feministą

Mam bardzo dużo wspólnego z Peterem — niestety (śmiech). Jestem Szwedem z krwi i kości, więc pewien typ męskości charakterystyczny dla pokolenia, w którym dorastałem, został mi niejako narzucony. Kiedyś z tym walczyłem, ale w miarę dojrzewania pogodziłem się z tym. Natomiast przychodzi taki moment, w którym trzeba zdjąć z twarzy maskę macho. 

— mówi odtwórca Petera w rozmowie z Rozrywka.Blog.

Dzisiaj wzorce męskości ulegają przemianom i to, że zostaliśmy wychowani w bardziej konserwatywnym modelu, nie oznacza, że tak mamy wychowywać dziś własne dzieci, zwłaszcza chłopców. W pewnym sensie Peter też tkwi w pułapce „męskich ambicji”, a to, że zajmuje się trenowaniem męskiej drużyny, na pewno temu sprzyja. Ale widać w nim równocześnie walkę o to, by ocalić relację z córką. Ale żeby to zrobić, najpierw musi stać się... feministą

— tłumaczy Ulf Stenberg.

„Miasto niedźwiedzia” to historia, która dotyka feminizmu z męskiej perspektywy. Ten serial genialnie pokazuje społeczne konsekwencje przywiązania do patriarchatu. Mam nadzieję, że „Björnstad” sprowokuje widzów do pogłębionej dyskusji na ten temat. Bez oceniania, bez okopywania się na własnych pozycjach. Bo wierzę, że prawa kobiet i równość płci to coś, co jest w stanie poprawić funkcjonowanie nie tylko kobiet właśnie, ale również i samych mężczyzn: choć niektórym z nas czasami ciężko w to uwierzyć.

„Miasto niedźwiedzia” od dziś zobaczycie na HBO GO i HBO3.

REKLAMA

*Zdjęcie główne: Niklas Maupoix/HBO Nordic

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA