Świat nie był przygotowany na to rozliczenie. Co dalej z muzyką Michaela Jacksona?
10 albumów studyjnych, koncertówki, EP-ki, soundtracki, teledyski, remiksy - co zrobić z dorobkiem Michaela Jacksona? Usunąć z playlist? Zakazać? Zapomnieć?
Kolejne stacje radiowe w pewnej panice wykreślają ze swojego programu muzykę Michaela Jacksona, odkąd dokument „Leaving Neverland” wypłynął na wody międzynarodowego streamingu. Reakcje włodarzy rozgłośni radiowych pokazują, jak bardzo świat nie był przygotowany na to rozliczenie.
Lawina blokowania muzyki Jacksona sięga coraz dalej - z sieci usunięto odcinek „Simpsonów”, w których słychać głos króla popu. Sytuacja poniekąd potwierdza przewidywania Bartka Chacińskiego z „Polityki” (pisał też o tym szerzej na swoim blogu). Dziennikarz jakiś czas temu stwierdził, że #metoo w światowym przemyśle muzycznym będzie mieć jeszcze większe reperkusje niż skandale związane z Harveyem Weinsteinem czy Billem Cosbym. Może wynikać to z wielkości spuścizny, którą zostawił po sobie Jackson. Albo z faktu, że ani Weinstein, ani Cosby nie wciskał światu tak perfidnej bajeczki jak Jackson, który w swojej twórczości i działalności dobroczynnej wielokrotnie podkreślał, jak ważne jest dla niego dobro dzieci z całego świata, It don't matter if you're black or white. Tak czy siak - sprawa bez precedensu, żadna inna poprzednia nie pokazała tak dobitnie, że już nikt nie jest nietykalny.
Nawet wielbiony przez miliony król popu Michael Jackson.
Film „Leaving Neverland” w reżyserii Dana Reeda opowiada historię Jamesa Safechucka i Wade’a Robsona, którzy po latach rozprawiają się z horrorem z dzieciństwa. Obaj w młodości byli molestowani seksualnie przez człowieka, który był ich idolem. Obok szczegółowych opowieści mężczyzn naprawdę trudno przejść obojętnie. Zwłaszcza, gdy jeden z nich, James Safechuck, opowiada o ranczu Neverland i miejscach, w których jako 10-latek uprawiał seks z Michaelem Jacksonem. Zderzenie opisów i zdjęć bajkowej posiadłości gwiazdora ze skrupulatnymi relacjami dorosłego Safechucka, potrafi przywalić w twarz z niezwykłą siłą.
Broniący Jacksona oczywiście wyciągają w tym momencie swój oręż, czyli argument przypominający o tym, że James Safechuck i Wade Robson kilkanaście lat wcześniej bronili gwiazdora przed pierwszymi oskarżeniami.
Jestem jednak w stanie uwierzyć w to, że byli wówczas pod tak ogromną presją, zmanipulowani i straumatyzowani, że nie byli w stanie postąpić inaczej. Usta otworzyli wiele lat później, gdy na świecie pojawiły się ich własne dzieci. Gdy zdarzenia z przeszłości zaczęły coraz bardziej ciążyć. Swoją drogą - film Dana Reeda podkreśla także ogromny wpływ bajki serwowanej przez Jacksona na życie rodzin obydwu chłopców.
Wracając jednak do kwestii spuścizny Jacksona, otwarte pozostaje pytanie: co dalej z jego twórczością? Wybór muzyki do słuchania to kwestia osobista, jedni fani nie uwierzą i dalej będą słuchać Jacko, inni wyrzucą jego płyty do kosza. Co jednak z nadawcami radiowymi, telewizyjnymi, dziennikarzami, DJ-ami i wszystkimi tymi, którzy serwują muzykę innym słuchaczom? Wycofać, zapomnieć, udawać, że nie było? Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Nie byłoby to ani koniecznie, ani dobre.
W obszernej relacji na stronie dziennika The Guardian autorzy przytaczają kilka możliwych ścieżek rozwoju sytuacji. Jedna z nich mówi, że twórczość Jacksona jest zbyt wielka, by można było o niej całkowicie zapomnieć. Inna, że należy oddzielić artystę-człowieka od jego dzieł. Kolejny autor wspomina o tym, że w pierwszym momencie chciał rzucić płytą Jacksona o ścianę. Jedno jest pewne - zaprzeczenie wielkości Jacksona jako muzyka i umniejszanie jego wkładu w historię muzyki popularnej niczego nie zmieni.
I będzie niczym innym, jak zwykłym przekłamaniem historii.
W pierwszym tegorocznym numerze magazynu muzycznego „Noise” Piotr Weltrowski w swoim felietonie zadaje podobne pytania. Tekst co prawda nie dotyczy sprawy Jacksona, ale dziennikarz formułuje w nim postulat, z którym się zgadzam: Nie wymazujmy szuj z historii. Weltrowski odnosi się do postaci takich jak Klaus Kinski, którego córka Pola oskarżyła o molestowanie seksualne, czy Kevin Spacey, również oskarżany o molestowanie. Felietonista przypomina przy tym, że sztuka pełni nie tylko rolę rozrywkową - może być także ostrzeżeniem.
Wiele wskazuje na to, że przed podobnymi dylematami (choć może nie na taką skalę, bo w końcu niewielu było takich artystów jak Jackson) będziemy stawać coraz częściej. I chyba musimy przygotować się na kolejne rozliczenia i sytuacje kryzysowe, w obliczu których nie będziemy dysponować żadnym scenariuszem postępowania. Czy usuwanie muzyki Jacksona z radiowych playlist nie jest kolejnym przejawem zamiatania sprawy pod dywan? Wyciszanie i negowanie nie może być dobrym rozwiązaniem.