REKLAMA

Miejsce Zbrodni

My, jako istoty zamieszkujący planetę Ziemię, możemy się nazwać ludźmi ciągle czegoś poszukującymi. NASA szuka życia na Marsie, były wicepremier Lepper szuka sposobu, aby pozostać w polskim sejmie przy najbliższych wyborach, ubrana w zielony sweter dziewczyna mijająca nas dzisiaj rano szukała prezentu dla mamy na urodziny, a ambitny uczeń szuka rozwiązania skomplikowanego równania matematycznego. Nawet gorliwi kinomani szukają na tym świecie dobrych filmów, odpowiadających ich złożonym gustom. Dystrybutor Carisma kreuje w nas ten gust, serwując tanio produkcje raz bardzo słabe, a raz wyśmienite. Ja, po przeczytaniu fabuły "Miejsca Zbrodni" pojechałem do sklepu i poszukałem pozycji, która mogłaby okazać się całkiem zgrabnym dreszczowcem (w dodatku, za bezcen). O! Znalazłem.

Rozrywka Blog
REKLAMA

David Lamont jest agentem literackim, specjalizującym się w wydawaniu powieści i opowiadań grozy. Mieszka w Nowym Jorku i jest ciągle zabiegany. Codziennie otrzymuje mnóstwo prozy do przeczytania i późniejszego zaakceptowania (tudzież odrzucenia). W końcu decyduje się na kupno większego mieszkania, gdzie będzie mógł spokojnie żyć oraz pracować po godzinach urzędowych. Pewnego dnia, po zorganizowaniu ogromnego przyjęcia w nowym lokum, otrzymuje tajemniczą kopertę ze zdjęciami makabrycznej zbrodni, która najprawdopodobniej została popełniona w jego nowo nabytym mieszkaniu. Nie wiele myśląc, dzwoni na policję i prosi o zbadanie sprawy. David bierze jednak sprawy całkowicie w swoje ręce, kiedy otrzymuje kolejną paczkę z tajemniczą kasetą wideo. Okazuje się, że dokumentuje ona jego każdy nawet najmniejszy ruch.

REKLAMA

"Miejsce Zbrodni" to próba stworzenia całkiem zwyczajnego thrillera za pomocą niskiego budżetu. Obraz Gideona Raffa jest produkcją niezależną, co widać dzięki małej ilości efektów specjalnych, typowo ilustracyjnej ścieżce dźwiękowej oraz przede wszystkim dzięki nastawieniu na klimat grozy. Większość kluczowych scen odbywa się albo w luksusowym mieszkaniu Davida albo w jego biurze. Twórcy chcieli utrzymać naturalność produkcji, więc nie wprowadzali wielu dodatków, ale przez to znacznie ograniczyli widzowi pole do popisu. Kręcimy się ciągle wokół tych samych postaci, a scenarzysta umiejętnie naznaczył, na jakich mamy skupić naszą największą uwagę.

Szkoda tylko, że klimat z okładki znika i ujawnia się dopiero w absurdalny i obrzydliwy sposób przy końcówce. Cały obraz nie jest krwawy, a również pierwsze wrażenie jest mylne. Wydawać by się mogło, że będzie tu występował klimat rodem z "American Psycho" (pan w garniturze, trzymający w ręku zakrwawioną siekierę). Niestety, pozory mylą. Co więcej, w dołączonej do filmu wkładce pisze, że "Miejsce Zbrodni" zostało nakręcone w iście hitchcockowskim stylu. Nie mogę się z tym kompletnie zgodzić. Fakt, że w tle unosi się duch kultowej "Psychozy", ale postęp fabularny nawet na sekundę nie ma nic związanego ze stylem mistrza kina grozy. Jeśli film ma zaskakujące zakończenie, to nie można go od razu porównywać do wielkich dzieł. Ale Gideon Raff nie przystaje tylko na samym Hitchcocku. Motyw tajemniczych kopert i kaset wideo to ewidentny ukłon w stronę "Zagubionej Autostrady" Davida Lyncha. Na szczęście, reżyser nie przyjmuje jego charakterystycznej awangardowej stylistyki.

REKLAMA

Zamiast tego posługuje się schematami. Niezależność produkcji nadaje jej klimat telewizyjny i sama historia jest równie podobna. Tego typu filmy charakteryzują się brakiem budowania odpowiedniego napięcia. Z "Miejscem Zbrodni" jest podobnie. Sceny, które mają przerażać nie wywołują kompletnie żadnych emocji. Tym samym, atmosfera grozy nie jest aż taka, jaką mogliśmy sobie wyobrażać. Głównym powodem tego jest zbyt duża przestrzeń, za mało klaustrofobii i ogólnego efektu terroru, poczucia zagrożenia. A śledztwo, które prowadzi bohater nie jest do końca aż tak rozwinięte, aby mogło być wystarczająco atrakcyjne. Jednym słowem, zabrakło werwy.

I nawet jeśli zakończenie nas zaskoczy, i spowoduje jakiekolwiek zaciekawienie, to jednak całokształt powoduje uczucie niedosytu. W myślach oczekiwaliśmy naprawdę dobrego thrillera, a w rzeczywistości nie wyszło, tak jak chcieliśmy. "Miejsce Zbrodni" jest dreszczowcem idealnie pasującym do ramówki programowej polskich stacji telewizyjnych (jak np. "Czwarte piętro" z Juliette Lewis). Może zaoferować rozrywkę na jeden nudny wieczór, ale na drugi dzień szybko się o nim zapomni. I ostatecznie nie znalazłem tego, czego szukałem. Carisma po raz kolejny rozczarowuje doborem tanich filmowych premier.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA