REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Film „Moja gwiazda. Teen Spirit” warto obejrzeć tylko dla udanego występu Elle Fanning – recenzja

To nie jest kolejna kopia „La La Land”. Nie usłyszycie tu też porywających przebojów. „Moja gwiazda. Teen Spirit” to koncert, w którym jedyną istotną rolę odgrywa Elle Fanning.

05.07.2019
15:59
moja gwiazda teen spirit recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Historia jest prosta. Chwilami aż za bardzo. Violet Volinsky (Elle Fanning) mieszka razem z pochodzącą z Polski mamą (Agnieszka Grochowska) na wsi na wyspie Isle of Wright. Mają duży dom, w którym oczywiście wisi obraz Maryi, a na podwórku walają się kury i konie (cóż innego mogłaby mieć Polka w XXI wieku, na emigracji?). Violet marzy o tym, by śpiewać, korzystając z nadarzającej się okazji zgłasza się do wzięcia udziału w talent show dla wokalistów, Teen Spirit.

Resztę możecie sobie dopowiedzieć. Violet czeka etap szkolenia, pierwsze przeszkody, a potem droga do (spoiler) sukcesu. Widzieliśmy już tę opowieść setki razy.

Przyznam, że o ile spodziewałem się prostej opowiastki, tak liczyłem, że będzie na tyle finezyjnie rozpisana, iż jakoś mnie wciągnie. Niestety tak się nie stało.

Scenariusz jest pełen najbardziej oczywistych wytrychów i ścieżek na skróty, jakie można sobie wyobrazić. Nie są może rażące, ale trochę rozczarowujące. Podobnie jak to, na co czekałem najbardziej, czyli soundtrack. Film zawiera wprawdzie skromny set przebojów, ale są to właściwie hiciory drugiego sortu. Nie ma tu piosenek, które wpadają w ucho i zostają w nim na dłużej. Zapewne wynika to z praw do piosenek, które ze względu na niewysoki budżet trzeba było solidnie ograniczyć i skupić się na najtańszych.

Gwiazdą filmu jest bezapelacyjnie Elle Fanning. Nie tylko dlatego, że gra główną rolę, ale przede wszystkim dlatego, że jako jedyna z obsady daje z siebie najwięcej. Z początku obserwujemy ją jako schowaną, melancholijną nastolatkę, która czuje pustkę swej egzystencji, a następnie przechodzi szybką drogę ku otwieraniu się na szaleństwo branży telewizyjno-muzycznej. Świetnie też wykonuje piosenki z repertuaru gwiazd pop (podczas seansu słyszymy jej głos).

moja gwiazda teen spirit elle fanning

Dzięki temu, że ma dobry słuch, aktorka w miarę nieźle poradziła sobie z wypowiadaniem kwestii po polsku. A tych ma niemało.

Nie jest to oczywiście idealna polszczyzna, akcent jest mocno słyszalny, ale mimo wszystko robi dobre wrażenie. O wiele gorzej sprawują się jej kwestie, które sprawiają wrażenie, jakby były polskim tłumaczeniem angielskich sformułowań i brzmią dosyć sztuczne.

Agnieszka Grochowska niestety jest w obsadzie i niewiele więcej można o niej powiedzieć. W dużej mierze problem z jej postacią leży w scenariuszu. Została ona napisana jako zbolała życiem i bogobojna Polka, która wolałaby, by jej córka śpiewała w chórze kościelnym niż w programie rozrywkowym. „Czy może być lepsza publiczność dla ciebie niż Bóg?” – mówi w pewnym momencie do córki.

teen spirit agnieszka grochowska

A nie jest babuszką, tylko dojrzałą i ciągle młodą kobietą. I w tej roli zbolałej i speszonej oraz przeciążonej życiem kobiety Grochowska jakoś tam sobie radzi, ale mimo wszystko pozostaje bezbarwna. No i stała się ofiarą niewiedzy zachodnich twórców na temat Polaków, bo - jak mniemam - sposób pokazania polskiej rodziny na emigracji w XXI wieku jest skutkiem mylnego wyobrażenia. Nie jest ono jakoś strasznie krzywdzące,

REKLAMA

„Moja gwiazda. Teen Spirit” nie dostarczy wam wielkich emocji.

Potupczecie chwilami nóżkami, z przyjemnością popatrzycie jak Elle Fanning rozwija skrzydła, zobaczycie parę niezłych, teledyskowych ujęć i obejrzycie w gruncie rzeczy miłą i przewidywalną historyjkę. I właściwie to tyle. A szkoda, bo można było z tego filmu wycisnąć zdecydowanie więcej, choćby od strony musicalowej. Twórcy jednak postawili na indie dramat, ale brak dobrego scenariusza trochę podkopał tę decyzję.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA