REKLAMA

Wybitna autobiografia? "Moja walka. Księga 1", Karl Ove Knausgård - recenzja sPlay

Któż potrafiłby się powstrzymać przed kupnem książki, która nie tylko reklamowana jest jako dzieło niezwykle kontrowersyjne i której towarzyszy atmosfera ogromnego skandalu obyczajowego, ale do tego wszyscy, jak jeden mąż twierdzą, że to wielka literatura? Ja nie potrafiłem. I teraz muszę was ostrzec. 

"Moja walka. Księga 1", Karl Ove Knausgård - recenzja sPlay
REKLAMA

Okej, czym prędzej rozprawmy się z tą marketingową papką. Skandal i kontrowersja dla 99% czytelników skończą się na tytule, który wyraźnie nawiązuje do książki pewnego niespełnionego austriackiego malarza. "Moja walka", albo w oryginale: "Min Kampf", nie wywołuje poza tym żadnej większej afery ani nie rozpętuje obyczajowej awantury. Nic. Zero. Nie znieważa symboli, nie burzy ideologii, nie nakłania do czynów niegodnych, nie opisuje jakichś bezeceństw.

REKLAMA

Pozostaje zatem ta "wybitna literatura", te wszystkie porównania z Proustem i innymi tuzami. Czy rzeczywiście jest to książka genialna, wielka, wspaniała i godna zachwytu? Tak i nie. Ale bardziej nie. Bo rzeczywiście Knausgård obdarzony jest sporym talentem, wyjątkową umiejętnością prowadzenia narracji w sposób z jednej strony monotonny, oszczędny w środkach, a z drugiej - hipnotyczny, dający poczucie porównywalne do zanurzania się w ciemnej toni lodowatego oceanu. "Moja walka" wypełniona jest opisami dosadnymi, może nawet rażącymi autentyzmem, tylko że generalnie jest o niczym.

Knausgard_Moja walka_t1_m (1)

To autobiografia Knausgårda, w której raczeni jesteśmy na przemian szczegółowymi relacjami z różnych okresów jego życia, którym zbyt często brakuje jakiejś pointy, oraz przemyśleniami, które w gruncie rzeczy są raczej banalne. Rozwleczony chyba na trzydzieści stron epizod, w którym młody Knausgård usiłuje zdobyć piwo na imprezę i zataić ten fakt przed ojcem, podobnie jak wiele innych nazbyt rozciągniętych historii, nie wnosi właściwie nic. Autor nie odnosi tego nijak do przyszłości, nie pokazuje, jak to na niego wpłynęło, nie ocenia i nie porównuje - ot, po prostu opisuje.

I właściwie nie byłoby w tym nic złego. To naprawdę dobrze buduje klimat opowieści i poniekąd oddaje nastrój autora. Tylko że niestety, książka sporo na tym traci ze swojej wyrazistości i siły oddziaływania. Owszem, zdarzają się mocniejsze uderzenia, ale całość - mimo iż "Moją walkę" czyta się naprawdę dobrze - ciągnie się jak rozgotowany makaron. Nawet ostatnie sceny, tak ważne w swojej wymowie, potrafią znużyć niepotrzebną chyba drobiazgowością.

REKLAMA

"Moja walka" to w sumie około 3500 stron tekstu. W Polsce całość ukaże się rozbita na trzy księgi. Jest to więcej dopiero początek tej opowieści i kto wie? Może kolejne tomy nadrobią to, czego w pierwszym mi brakowało. Bo bez wątpienia z przyjemnością po nie sięgnę, nawet jeśli tylko dla tego wspaniałego języka i co by nie mówić wybitnego zmysłu do opisywania codzienności, których Karlowi Ove Knausgårdowi nie brakuje.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA