No dobra, najwyższa pora, żebym to napisał – jestem za wprowadzeniem ustawy nakazującej odtwarzanie w każdej ubikacji, toalecie, czy kiblu (jak kto woli) muzyki. Mam dosyć wysłuchiwania odgłosów pierdów dobiegających z sąsiedniej kabiny. A jeśli już nakazywać odtwarzanie muzyki, to najlepiej dobrej muzyki. Jak to wygląda obecnie?
![Muzykę w WC poproszę!](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2013%2F08%2FToaleta2-640x280.jpg&w=1200&q=75)
Jeśli udamy się do pierwszej lepszej toalety publicznej, możemy być pewni, że nie usłyszymy żadnej muzyki. Ewentualnie małe radyjko włączone po cichu przy babci klozetowej, z którego raczej nic ambitnego nie usłyszymy. Płacimy więc za to, żeby nawąchać się smrodu i nasłuchać nieprzyjemnych dźwięków natury. Na dużo więcej szczęścia możemy liczyć w galeriach handlowych. Tam muzykę usłyszymy na pewno. Problem pojawia się, kiedy jej głośność jest ustawiona na takim poziomie, że tak naprawdę mogłoby jej w ogóle nie być. Nieciekawie jest też, kiedy pójdziemy na przykład do takiej warszawskiej Galerii Mokotów. Oni mają jedną melodyjkę, którą grają i w windzie, i w kiblach, i przy wejściu. Zesrać się można (może o to właśnie chodzi?!). Na szczęście w większości galerii handlowych słychać po prostu RMFkę. Ok, może i komercha, może i grają ciągle to samo, ale ileż można siedzieć w WC? Wystarczy 5 utworów zapętlić i niech sobie muzyczka hula tak, żeby każdy bez stresu mógł się załatwić.
No…? Wiecie już na jaki szalony pomysł wpadłem? Ułożyłem dla Was taką listę 5 utworów! Serio! No dobra, tak zupełnie poważnie, to temat WC stał się świetnym pretekstem do tego, żeby stworzyć subiektywną listę 5 najlepszych w moim przekonaniu utworów instrumentalnych, które mogą stanowić świetne tło do pracy, jeśli szefowie będą katować Was w pracy żółto-niebieskimi z krakowskiego Kopca Kościuszki przez cały dzień, albo… jeśli tak jak ja traficie na przykład do McDonald’s, w którym nie ma muzyki, a że żarcie niezdrowe, to i w toalecie trzeba się nasłuchać;)
Na pierwszy rzut moje najnowsze odkrycie, czyli Bonobo i kawałek „Cirrus”. Słucham go ostatnio namiętnie non stop i nie mogę przestać. Ważna uwaga dla osób, które będą teraz słuchały go po raz pierwszy – warto mieć porządny sprzęt grający lub porządne słuchawki, gdzie usłyszycie ten niesamowity basss. Następnie popularne „Lily Was Here”, przy którym zawsze nastawiam głośniej radio w samochodzie i „Little Wings”, które znacie na pewno w wykonaniu wielkiego Jimiego Hendrixa, ale większość z Was nie słyszała pewnie jak brzmi w wykonaniu genialnego Steviego Raya Vaughana. A do tego – tak zacnego już – zestawu dorzucam „Oscillate Wildly” The Smith i Yanna Tiersena, którego wielbię ponad wszystko za muzyczny minimalizm, który ujmuje od pierwszych dźwięków i pozwala przenieść się do zupełnie innego świata.
Aha, i pamiętajcie – Spotify na szczęście w toaletach również działa! Smartfony w dłoń, słuchawki na uszy i sru!