REKLAMA

Gdy wyciekają intymne filmiki, wciąż obwinia się ich bohaterki. A prawdziwi winowajcy tylko się śmieją

Anonimowe publikowanie prywatnych zdjęć czy nagrań, których bohaterki i bohaterowie pozują nago lub, dajmy na to, bawią się z kimś w łóżku, to zjawisko zdecydowanie nienowe i, niestety, stosunkowo pospolite - nie tylko w świecie showbiznesu i celebrytów. Wycieki nieprzeznaczonych do publicznego obiegu fotek czy sekstaśm spowszedniały na tyle, że - zamiast oburzenia - towarzyszą im raczej szyderstwa, ataki wycelowane w uwiecznione na tego typu materiałach osoby oraz radosne rozpowszechnianie. Dokładnie tak, jak ma to miejsce w przypadku nagrania z Nikolą „Nikitą” - byłą partnerką patostreamera Daniela Magicala. 

nagrania wyciek nikita filmik twitter nikola magical
REKLAMA

Po sieci krąży nagranie, na którym - rzekomo - można zobaczyć Nikola „Nikitę”, ex-dziewczynę szkodliwego patoinfluencera Daniela Magicala, podczas intymnego zbliżenia z inną dziewczyną. Do materiału da się podobno dogrzebać już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz zrobiło się o nim tak głośno - zaczął się pojawiać na facebookowych grupach i przewijać we wpisach na Twitterze. Wielu „widzów” przekonuje, że to Nikola; inni twierdzą, że trudno mieć pewność, tym bardziej, że w Internecie opublikowano już wiele nagrań z dziewczynami, w których rozpoznawano właśnie Nikitę, choć to wcale nie ona. Rzecz w tym, że w gruncie rzeczy dla lwiej części komentujących prawdziwa tożsamość bohaterki nie ma większego znaczenia - liczy się kolejna aferka, dodatkowa szansa na umniejszenie świeżo upieczonej influencerce, inba, beka. A jeśli to nie Nikola? Trudno, w końcu każdy, kto decyduje się nagrać taki film powinien wiedzieć, na co się pisze, prawda? Ta dziewczyna sama jest sobie winna - po co nagrywała coś takiego? Ma za swoje. A zresztą, teraz pewnie się cieszy, bo się o niej więcej mówi.

Nie mam pojęcia, czy wspomniane nagrania pokazują Nikolę, nie zamierzam ich zresztą sprawdzać. Nie wiem też, czy wyciek podobnych materiałów z jej udziałem zrujnowałby ją psychicznie czy raczej uradował, bo dzięki niemu faktycznie wzrosłaby jej popularność, a co za tym idzie - zarobki. Ja nie o tym. To kolejny z wielu znanych internetowi przypadków publikacji filmów, które najpewniej nigdy nie powinny się w nim znaleźć. Którego bohaterka jest krytykowana i obwiniana. „Sama jest sobie winna” - czytam w kolejnym tweecie. Otóż nie - nie jest.

REKLAMA

Wyciek filmiku Nikoli to jeden z wielu przypadków niesłusznego obwiniania ofiary

Rosnąca popularność patostreamerów jest, niewątpliwie, poważnym społecznym problemem. Osoby pokroju Daniela Magicala nie dość, że zarabiają olbrzymie pieniądze na transmitowanym piciu, ćpaniu, rozróbach, przemocy i gnębieniu innych, to jeszcze bardzo często trafiają do bardzo młodych odbiorców, którzy na promowanie podobnych zachowań są wyjątkowo podatni. Dodatkowo karygodny wydaje się fakt, że mają oni pokaźne grono szczerych i oddanych sympatyków - i wybacza im się znacznie więcej, niż bohaterkom łóżkowych nagrań, które bardzo często są realizowane w celach prywatnych, a koniec końców trafiają do sieci. Bez zgody osoby, którą możemy na nich zobaczyć.

Retoryka oskarżających jest prosta: skoro dziewczyna zgodziła się na nagranie albo sama wyszła z taką inicjatywą (choć przecież zdarzają się też filmy nakręcone bez czyjejś zgody lub wręcz z ukrycia), to jest równocześnie odpowiedzialna za to, że to samo nagranie trafiło później do sieci. Gdyby go nie nagrała, to problemu by nie było. Proste. Ocena działania osoby, która opublikowała film, rozmywa się w dyskusji. Ktoś może wspomni, że to słabe, ale hej, przecież to nie on występuje w głównej roli. Ta idiotka mogła się tego spodziewać - wiedziała, co robi, więc musiała liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami.

W ten oto sposób świadomy zamach na cudzą prywatność, na intymną sferę życia, skrajny przykład braku empatii i zwykłej podłości jest bagatelizowany. Tymczasem osoba, najczęściej kobieta, która w gruncie rzeczy nie zrobiła nic złego - która nakręciła sama siebie lub wzięła udział w nagraniu na użytek swój i wybranych bliskich osób - staje się głównym celem krytyki, poniżanym i wykpiwanym, tak jakby sam fakt pojawienia się w takim materiale był wystarczający, bo tą osobą pogardzać i obwiniać ją za położenie, w którym znalazła się po wycieku.

A odpowiedzialna za publikację osoba - złośliwy znajomy, zazdrosna koleżanka, mściwy były partner - pozostaje bezkarna, nikt nie poświęca jej zbyt wiele uwagi. Tak jakby naruszenie cudzej prywatności, wolności i bezpieczeństwa nie było niczym godnym potępienia. Jak gdyby fakt, że w ten sposób może tę drugą osobę zrujnować psychicznie, skrzywdzić, straumatyzować czy wręcz doprowadzić do próby targnięcia się na swoje życie (takie przypadki przecież się zdarzały), nie był niczym istotnym. 

Czytaj także:

Czasem - jeśli bohaterka materiału nie jest zbyt lubiana - pisze się, że patusiara, że kretynka, że dobrze jej tak. Bo, jak wiadomo, błądzący młodzi ludzie, którzy bawią się w influencing, dawno już sprzedali swoją godność, zasłużyli, w ogóle ich nie szkoda. A przecież powinno być - bo to wciąż ludzie.

W tym wszystkim niebywale odrzucające wydaje mi się też pozbawione granic wścibstwo. Chuć czy ciekawość okazują się w takich przypadkach silniejsze, niż zwykła ludzka przyzwoitość, o empatii czy zrozumieniu nie wspominam. Mało kto próbuje się postawić w sytuacji nieraz niszczonych w ten sposób osób - ofiar, którym ktoś zrobił zwykłe świństwo (przypominam, że nie mówimy tu o przypadkach osób kręcących takie filmy celowo i osobiście publikujących je np. w celu monetyzacji w odpowiednich serwisach).

Dzielenie się takim filmem bez wiedzy czy woli związanych z nim osób to naplucie na ich godność oraz, co może się zdarzyć, zniweczenie wielu planów na przyszłość, choćby zawodowych. Każdy internauta, który tego typu nagrania ogląda, powiela, podaje dalej, udostępnia w kolejnych miejscach, przykłada rękę do wyrządzonej ofierze olbrzymiej krzywdy. Często przy okazji folgując swoim paskudnym zapędom, sięgając po namiastkę władzy nad kobietą i ulegając potrzebie obejrzenia jej w sytuacji tożsamej dla wielu osób z poniżeniem. A później jeszcze - bonus! - gnojąc ją w social mediach.

Nie dołączajcie do tego grona. Zepchnijmy je na margines.

Na koniec przypomnę, że rozpowszechnianie wizerunku nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej jest przestępstwem z art. 191a Kodeksu karnego.

REKLAMA

Zdjęcie główne: Shutterstock/SB Arts Media

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA