REKLAMA

Top 10 najgorszych z najgorszych wykonawców muzycznych

Jeśli istniałby specjalny sąd, który po zakończeniu przez danego wykonawcę kariery, poddawał jego działalność surowej ocenie, muzycy bądź zespoły poniżej zostaliby za swoje zbrodnie zamknięci w izolowanych celach i poddawani dożywotnim torturom - a to w ramach najłagodniejszego wymiaru kary.

Top 10 najgorszych z najgorszych wykonawców muzycznych
REKLAMA

Przedstawiam wam zatem listę dziesięciu najgorszych aktywnych wykonawców muzycznych, wraz z krótkim uzasadnieniem i próbką możliwości. Zdecydowałem się jednak niemal zupełnie pominąć w tym zestawieniu typowy mainstreamowy pop - to zupełnie inna kategoria muzycznej grozy, poza tym jego przedstawiciele zdominowaliby pewnie prawie cała listę - może więc czas na Justina Biebera, Akona czy Nicki Minaj przyjdzie kiedy indziej. Tym razem skupimy się raczej na rejonach pop-rockowych. Nie przedłużając jednak, zapraszam do czytania i... zatkajcie uszy.

REKLAMA

10 - Glasvegas

Zaczynamy od chyba najmniej ważnego zespołu w tym zestawieniu, którego wpływ na branżę muzyczną jest chwilowo mniejszy niż przeciętnego czytelnika sPlay.pl. A nie zawsze tak było - Glasvegas reprezentuje bowiem wszystkie te bandy, wokół których nadmuchano ogromny, pozbawiony podstaw hajp, bezlitośnie tylko potem obnażający pustkę, jaka kryła się za twórczością owego przereklamowanego wykonawcy. Glasvegas mieli być głosem swojego pokolenia, wrażliwymi poetami swoich czasów, nowymi The Smiths, Joy Division czy The Jesus and Mary Chain... okazało się, że jedyne co im wychodzi, to smętne zawodzenie bez ładu i składu.

Próbka umiejętności: Fuck You, It's Over

Fuck you, Fuck you
It's over
Fuck you, Fuck you
It's over

9 - Muse

Z bólem serca wpisuję Muse na tę listę, bo to kiedyś był całkiem dobry, a potem całkiem solidny band, potrafiący znaleźć równowagę miedzy przerostem ego swoich muzyków a jakością swoich kompozycji. Niestety, w którymś momencie Matt Bellamy zwariował, stwierdził, że chce być nowym Freddiem Mercurym, a zespół zaczął mu wtórować muzyką tak kiczowatą, że od jej słuchania bolały zęby. Chwilowo trochę się opamiętali, ale wspomnienie poniższego, sztandarowego kawałka z gatunku Queen-wannabe do dziś wywołuje ciarki na plecach.

Próbka umiejętności: United States of Eurasia (Collateral Damage)

United States!
United States!
Of...
Eurasia!
... sia!
... sia!
... sia!

8 - Coldplay

Stara przepowiednia mówi, że kiedy nadejdzie dzień, gdy Chris Martin napisze piosenkę przy której nie zaśnie ani jeden zanudzony na zabój słuchacz, ze swojego snu wybudzą się Przedwieczni i sprowadzą na ludzkość wieczną udrękę, w postaci słuchania na okrągło płyty Mylo Xyloto. A wówczas wokalista Coldplay odzyska swoje oddane wieki temu gonady - ale będzie już za późno.

Próbka umiejętności: Every Teardrop is a Waterfall

Maybe I'm in the black, maybe I'm on my knees
Maybe I'm in the gap between the two trapezes

7 - My Chemical Romance

W zasadzie mógłby tu trafić dowolny emo-popowy band, jaki swego czasu zyskał sporą popularność, np. Panic! At the Disco czy FallOut Boy, ale ci pierwsi nagrali jedną naprawdę udaną płytę (Pretty. Odd.), a drugim udawało się od czasu do czasu napisać coś całkiem przebojowego. My Chemical Romance miejsce należy się też ze względu na fakt, że to ładne podsumowanie ich kariery, która zakończyła się w marcu tego roku (wiem, technicznie na liście miały być tylko aktywne zespoły, ale zróbmy ten jeden wyjątek). Kiedy grali swoje mroczne i tragiczne piosenki o śmierci i miłości - były one naprawdę okropne, stereotypowo przerysowane, aż komiczne. Jakimś cudem udało im się jeszcze zrobić gorszy krok - poszli drogą Muse, pompując swoją muzykę nieznośnym patosem i zamieniając swoją emo-stylistykę w jeden wielki emo-cyrk. MCR to mój prywatny muzyczny guilty pleasure.

Próbka umiejętności: Welcome to the Black Parade

He said
"Son, when you grow up
Would you be
The savior of the broken,
The beaten and the damned?"

6 - Coma

Powoli docieramy do samej czołówki, najgorszych z najgorszych - wobec tego przyda się patriotyczny, polski akcent. Coma to zdecydowanie najgorsze co przydarzyło się Polsce od czasu, gdy wynieśli się stąd Hitler ze Stalinem (aluzja zamierzona). I choć mają chwilowo całą rzeszę naśladowców (polecam np. posłuchać odrobinę Eski Rock, która ma doświadczenie w prezentowaniu słuchaczom na przykładach, jak nie robić muzyki), to wciąż dzielnie utrzymują się na pozycji najbardziej grafomańskiej grupy w tym kraju, co rusz zachwycając swoich młodocianych fanów pełnymi głębi i filozoficznej niejednoznaczności zapiskami, prosto z pustej głowy Piotra Roguckiego. Gdyby Paulo Coelho któregoś wieczora konkretnie się nawalił i zaczął grać rocka, prawdopodobnie brzmiałby tak jak Coma.

Próbka umiejętności: Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków
(sam tytuł jest kuriozalny i pewnie by tu wystarczył, ale nie mogę sobie odmówić wklejenia tej perełki)

Blaszany huk próbuje dostać się
Przez szyby, w miękki sen
Na ulicy wrzeszczą psy
Herbata wzniosła krzyk, u sąsiada

5 - Maroon 5

Maroon 5 to całkiem przeciętny zespół, któremu od czasu do czasu teoretycznie udawało się nawet wypuścić przyzwoity singiel, o ile rzecz jasna potraficie przymknąć oko na treść owych utworów, zazwyczaj odpychającą tak bardzo, jak tylko się da. Problemem Maroon 5 jest jednak Adam Levine, wokalista o głosie tak irytującym i nienaturalnym, że udaje mu się jakoś przysłonić nim nawet swoją wywołującą powszechną niechęć personę. Serio, Levine w każdym możliwym utworze brzmi jak efekt eksperymentów pijanego producenta, który akurat zasnął na jakimś zestawie suwaków. Kiedy połączycie owy piszczący głosik wokalisty z tym, co zazwyczaj zdarza mu się śpiewać, całość wyjdzie, delikatnie mówiąc, niesłuchalna.

Próbka umiejętności: Misery

I am in misery there ain’t nobody who can comfort me oh yeah
Why won't you answer me? the silence is slowly killing me oh yeah

4 - Keane

Robię to prawdopodobnie pierwszy i ostatni raz, ale pozwolę sobie zacytować magazyn Teraz Rock: “Chris Martin ma charyzmę, a Tom Chaplin (wokalista Keane - przyp. łs) ma najwyżej nadwagę”. Piękne i celne jak Cristiano Ronaldo. Weźcie wszystko, co najgorsze w Coldplay, odejmijcie jeszcze więcej charakteru, zastępując to łzawym sentymentalizmem, większą ilością kiczowatych melodii i wrażliwością godną najwybitniejszych bardów rodzimego disco polo, a wyjdzie wam chodząca definicja, wybaczcie określenie, “bezjajeczności”. Czyli Keane.

Próbka umiejętności: Perfect Symmetry

Who are you? What are you fighting for?
Holy truth? Brother I choose this mortal life

3 - Hoobastank

Ten zespół znajduje się tutaj niemal tylko dzięki jednemu utworowi. Utworowi tak złemu, łzawemu, kiczowatemu i absolutnie niesłuchalnemu, a jednocześnie puszczanemu w telewizji i stacjach radiowych do znudzenia. The Reason znajduje się na mojej liście najgorszych rzeczy na świecie gdzieś między Mrocznym Widmem a nadepnięciem gołą stopą na klocek lego. A jeśli ja nie jestem w stanie tej piekielnej abominacji zapomnieć, to zniszczę życie i wam.

Próbka umiejętności: The Reason

KAŻDY KOLEJNY WERS

2 - Train

Train od zawsze był wybitnie nudnym, przezroczystym i zwyczajne lamerskim bandem, który zazwyczaj nie był w stanie przebić się ze swoimi kiepskimi utworami do mainstreamu. Potem grupa się na jakiś czas rozpadła, a gdy wrócili do nagrywania... stali się jakimś cudem najzabawniejszym zespołem świata, piszącym tak absurdalne kawałki, że aż trudno je brać na poważnie. Oferuję swoją pensję temu, kto będzie miał chociażby najmniejszy pomysł, o czym oni w ogóle śpiewają. Serio, spróbujcie sobie przeczytać dowolny tekst z ich ostatnich singli, totalny mindfuck. A do tego dochodzi cholernie irytujący głos wokalisty (syndrom Levine’a), najwyraźniej wdychający całkiem solidne porcje helu pomiędzy sesjami nagraniowymi.

Próbka umiejętności: Drive By

Just a shy guy looking for a two ply
Hefty bag to hold my love
When you move me, everything is groovy
They don't like it, sue me, either way you do me

1 - Nickelback

Nickelback to najgorszy wykonawca w historii muzyki. Kropka. Fatalne teksty, fatalna muzyka, okropny, naprawdę okropny wokalista, wiecznie brzmiący jakby męczył się śpiewając podczas wydalania kamienia nerkowego, no i rzecz jasna piosenki, których śmiało można by używać jako broni masowego rażenia ze stuprocentową skutecznością. Nickelbackowi udało się połączyć wszystko, co w około-rockowej muzyce najgorsze - a do tego dorzucili jeszcze autoplagiatowanie samych siebie, wizerunek podstarzałych rockmanów z równo przystrzyżonymi bródkami i złymi fryzurami oraz oczywiście wieczną egzaltację i pretensjonalność, która aż bije z życiowych, głębokich jak kałuża historii o niczym, jakie to wydala z siebie Chad Kroeger, jeden z wrogów publicznych numer jeden. Nickelback jest wzorem złej muzyki i jeśli kiedykolwiek powstanie gorszy zespół, to będzie to katastrofa naturalna, po której zostaną przy życiu pewnie tylko wszyscy trzej fani tego typu śmieci.

Próbka umiejętności: Photograph

Look at this photograph
Everytime I do it makes me laugh
How did our eyes get so red
And what the hell is on Joey's head

REKLAMA

***

Auć. Z góry przepraszam za zniszczenie dla Was muzyki. W ramach rewanżu, chętnie zapoznam się z waszymi typami, śmiało.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA