REKLAMA

Najlepsze adaptacje filmowe gier komputerowych – ranking sPlay.pl

Bardzo łatwo jest wskazać na filmowe produkcje, które okazały się spektakularną klapą, zawodząc zaufanie komputerowych graczy. Mario, BloodRayne, Far Cry, House of The Dead – to wszystko potwory, o istnieniu których najlepiej jest po prostu zapomnieć. Nie wszystkie migracje gier na wielkie ekrany są jednak złe. W świetle nadchodzącego, filmowego Need for Speed'a warto sobie przypomnieć jak wyglądają najlepsze adaptacje filmowe gier komputerowych.

Najlepsze adaptacje filmowe gier komputerowych – ranking sPlay.pl
REKLAMA
REKLAMA

HITMAN

Filmowy Hitman z 2007 roku miał niewiele wspólnego z oryginalnym, komputerowym Agentem 47. Mimo tego, hollywoodzka produkcja była naprawdę świetnym filmem akcji.  Na tyle dobrym, że powróciłem do niego, kiedy ukazał się na DVD, zarażając sympatią kilku innych „niezdecydowanych”. Naprawdę emocjonujące kino z bardzo dobrze grającym Tymothym Olyphantem. Cały splendor głównemu bohaterowi ukradła jednak Olga Kurylenko, w Hitmanie pełniąc rolę zakładniczki łysego zabójcy. Nie można również nie wspomnieć o kapitalnej ścieżce dźwiękowej, z kultowym już „Ave Maria” na czele. Chociaż produkcja nie miała wiele wspólnego z oryginałem, reżyser raz po raz mrugał okiem do komputerowych graczy, zaspokajając ich głód ciężkimi do wyłapania smaczkami. Ten film nawet dzisiaj staje na wysokości zadania. Będę polecał zawsze i każdemu, jeżeli jeszcze nie mieliście szansy oglądać filmowego Hitmana. Zwłaszcza, że kolejne filmowe przygody Agenta 47 niebawem!

PRINCE OF PERSIA

Z filmowym Prince of Persia było dokładnie tak samo, jak z filmowym Hitmanem. Pojawił się, zebrał pozytywne recenzje, gracze nie psioczyli za bardzo, po czym słuch o tej produkcji zaginął. Zupełnie niesłusznie. Filmowy Książę Persji to typowy klon Piratów z Karaibów, z zawadiackim, dowcipnym i przystojnym głównym bohaterem, którego rysy wskazują na to, że nawet nie stał obok prawdziwego Persa. Mimo tego filmowe widowisko zaskakiwało smacznym i sycącym poczuciem humoru, naprawdę znośnymi efektami specjalnymi oraz rozmachem, z którego fani komputerowej serii mogli być jedynie dumni. Rozrywkowe kino na poziomie, które podobnie jak Hitman również dzisiaj zdaje egzamin.

MORTAL KOMBAT

To oczywiste, że legendarnego filmu z 1995 roku nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu. Pierwszy filmowy Mortal Kombat zrobił wszystkim widzom potężne Fatality – szczęki z kinowej podłogi zbierało się naprawdę długo. Niesamowite sceny walki, kapitalny przewodni motyw muzyczny, odwzorowanie postaci, aren oraz całościowego klimatu – filmowy Mortal Kombat po prostu pokazał, jak to się robi. Do tej produkcji powracam niezwykle często, wraz ze znajomymi wracając do czasów dzieciństwa. Wiecie co? To po prostu niesamowite, że ten film nadal jest mocny niczym kopniak między nogi, pomimo tylu lat na jego karku. Szkoda tylko, że nie da się tego powiedzieć o kontynuacji, która była niezwykle tragiczna i zabiła całą magię wielkiego ekranu.

MORTAL KOMBAT LEGACY

Tej projekt powstał ze względu na popularność fikcyjnego zwiastuna, wrzuconego na kanał YouTube przez pracownika Hollywood. Hype okazał się tak duży, że wraz a nadchodzącą, nową odsłoną gry pojawiła się internetowa mini-seria. Obyło się bez rewelacji. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja z drugim sezonem internetowego show, które naprawdę stoi na wysokim poziomie. Rewelacyjna jest zwłaszcza kreacja Liu-Kanga, głównego protagonisty w serii, który tutaj waha się pomiędzy siłami zła i dobra. Do pochłonięcia w wolnej chwili. Mortal Kombat Legacy to zaledwie kilkuminutowe odcinki i sezon skończycie szybciej, niż się Wam wydaje. Walki, dialogi i narracja typu instant.

POSTAL

Wszystko, czego dotnie się Uwe Boll jest złe – trzeba to sobie jasno i wyraźnie napisać, zapisać i utrwalić.  Niemiecki reżyser zniszczył już wiele popularnych, komputerowych serii. Bloodrayne, House of the Dead czy Far Cry – to wszystko tytuły tak kiepskie, że najlepiej udawać, jakoby nigdy nie istniały. Postal jest jednak wyjątkiem, który, jak się to mówi, potwierdza regułę. Moim zdaniem ten film nie jest taki tragiczny. Ba, spodziewałem się czegoś znacznie gorszego, a dostałem niezgorszy projekt, który naprawdę może się podobać fanom niezwykle wulgarnej i kontrowersyjnej gry. Jeżeli od czasu do czasu czujecie potrzebę skonsumowania czegoś dziwnego, wykręconego, nienormalnego i ostro ostającego od reszty – będę Was namawiał na dzieło Uwe Bolla. Nigdy bym się tego po sobie nie spodziewał, ale po cichu trzymam kciuki, aby druga część filmowego Postala również odnalazła drogę do dziennego światła. Jakiś czas temu znienawidzony reżyser rozpoczął zbiórkę na crowdfundingowym serwisie Kickstarter, po czym słuch o nim zaginął.

FINAL FANTASY VII: ADVENT CHILDREN

REKLAMA

Advent Children powstało na fali niesłabnącej popularności Final Fantasy VII, mimo prawie 20 lat na karku tej legendarnej gry jRPG. Pełnometrażowa animacja pokazuje, co działo się z legendarnymi bohaterami gry w kilka lat po napisach końcowych. To, za co zapamiętam Final Fantasy VII: Advent Children, to zdecydowanie niesamowite sceny walk. Typowo azjatyckie pojedynki wręcz ociekają przesadzoną efektownością oraz nierealną, niemal „dragonballową” skalą. Nie można również zapomnieć o kapitalnej ścieżce dźwiękowej, której na pewno nie powstydziłaby się oryginalna gra. Niestety, dla zachodniego widza Advent Children może być momentami niezwykle ciężkie w odbiorze. Delikatni mężczyźni, zdecydowane kobiety, do tego nadmierna ekspresja i gestykulacja wirtualnych aktorów oraz wiele wątków, które zrozumiałe będą jedynie dla największych fanów – pomijając kapitalne walki, Advent Children jest produkcją ciężką do przyswojenia. Mimo wszystko, dla miłośnika siódmej odsłony komputerowej serii to produkcja obowiązkowa. Cloud, Sephiroth, Tifa oraz cała reszta jeszcze nigdy nie wyglądali tak dobrze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA