Na YouTube, jak to w Internecie, publikować może każdy. Choć zdecydowanie nie każdy powinien. Cenne materiały zbyt często giną, bezlitośnie zakopywane przez tysiące kompletnie bezwartościowych tworów i komentarzy. Stąd też pomysł, żeby dzielić się z wami tymi nielicznymi perłami, które uda mi się wydobyć z tego bagna. Na pierwszy ogień - polscy recenzenci filmowi.
Wszystkie te zestawienia będą oczywiście skrajnie subiektywne i nie gwarantuje, że proponowane przeze mnie kanały każdemu przypadną do gustu. To, co cenię sobie u YouTubowych twórców to osobowość, odważne poglądy, ciekawe pomysły, staranna realizacja i oczywiście poczucie humoru. Ponieważ lubię oglądać recenzję filmów, zetknąłem się z dziesiątkami poświęconych temu zagadnieniu kanałów. Większość z nich okazała się śmiertelnie nudna, ale kilku udało się zdobyć moją subskrypcję i sympatię. Oto one.
Mój niekwestionowany faworyt. Ichaboda, czyli Łukasza Stelmacha, możecie zresztą kojarzyć z sPlay, z którym swego czasu współpracował, dowodząc przy tym, że w każdej formie - filmowej czy tekstowej - potrafi się świetnie odnaleźć. Wszystkie jego filmy ogląda się z ogromną przyjemnością. Są dwa tego powody. Po pierwsze, widać, że nie tylko zna się na tym, co robi, ale też że jest to jego prawdziwa pasja i kręcenie kolejnych materiałów daje mu sporo frajdy. Po drugie w ich przygotowanie wkłada dużo pracy i nie zdarza mu się puścić do Sieci czegoś kiepskiego, bo ma akurat gorszy dzień. Ma Ichabod ponadto całkiem sympatyczny tembr głosu i naprawdę fajne, nienachalne poczucie humoru. Często wysuwanym wobec niego zarzutem jest brak obiektywizmu w recenzjach. Zdecydowanie muszę to potwierdzić. Łukasz - na szczęście - nie jest obiektywny.
Gość jest skrajnie tendencyjny - do recenzji wybiera wyłącznie słabe filmy, po czym bezwzględnie je masakruje. Wytyka absurdy, kpi z kiepskiego scenariusza czy żenujących gagów i ośmiesza aktorów. Przy tym robi to z takim urokiem i humorem, tak naturalnie, że trudno jest powstrzymać się od szczerego i głośnego śmiechu. Wulgarny, ale nie w sposób, który by odrzucał albo irytował. Osobiście jako ogromną zaletę traktuję długość jego filmów, często osiągającą nawet dwadzieścia minut. Tak, mamy XXI wiek i nawet trzydziestosekundowy klip potrafię przewinąć do końcówki, a Mietczyńskiego oglądam z przyjemnością przez bity kwadrans. Z taką lekkością i swobodą potrafi opowiadać o złych filmach. Gdyby tylko poprawił dźwięk w swoich produkcjach...
Adam Antolski a.k.a. UncleMroowa też kiedyś pisał dla sPlay. Wówczas jednak jeszcze nie wiedziałem, że jednocześnie nagrywa filmy na YouTube. Odkrycie tego faktu było dla mnie niezmiernie przyjemną niespodzianką, bo zawsze ceniłem recenzje Adama - jego wiedzę na temat kinematografii oraz swobodę, z jaką posługuje się słowem. Jako vloger radzi sobie równie dobrze, co jako bloger. Występowanie przed kamerą nie sprawia mu problemów i nawet produkcje nagrywane przez niego dość spontanicznie charakteryzują się dużą wartością merytoryczną i zwyczajnie ogląda się je z zainteresowaniem.
Urwany Film, projekt Janka Steifera i Kuby Koisza, to nie do końca mój klimat i mój humor. Ale doceniam jego autorów za starania, dążenie do poprawy jakości tworzonych przez nich materiałów, otwartość na sugestie widzów i naturalność. Nie jestem wielkim fanem, ale zdarza mi się odwiedzić ich kanał, ostatnio nawet coraz częściej.