Nowy thriller Davida Finchera prosto z kin zmierza na Netfliksa. To prawdziwa petarda

W ostatnich miesiącach roku Netflix jak zwykle ostro walczy o Oscary. Parę baitów na Amerykańską Akademię już dostaliśmy. Pod koniec października na platformę weszła chociażby "Recepta na przekręt" z gwiazdorską obsadą. Wszyscy zacieramy też już rączki na "Maestro" Bradleya Coopera, który trafi do serwisu 20 grudnia. Dużo wcześniej, bo już w przyszłym tygodniu, usługa odpali jednak prawdziwą petardę.

Wprowadzając "Zabójcę" do kin Netflix dał jasny sygnał, że chciałby, aby film liczył się w oscarowej stawce. W końcu to produkcja sygnowana nazwiskiem Davida Finchera, który swoim "Mankiem" zapewnił platformie 10 nominacji do nagród Amerykańskiej Akademii, a dwie z nich zamienił nawet w statuetki (za scenografię i zdjęcia). Czy nowy tytuł twórcy "Podziemnego kręgu" może liczyć na podobny sukces? Na pewno ma ku niemu predyspozycje.

Więcej o "Zabójcy" poczytasz na Spider's Web:

Chociaż fabuła brzmi niebezpiecznie znajomo, to nie jest pierwszy lepszy thriller. David Fincher opowiada w nim historię tytułowego zabójcy, który po feralnym pudle musi walczyć o własne życie i dopaść swoich zleceniodawców, zanim oni dorwą jego. Reżyser na nice wywraca konwencję filmów akcji i podnosi charakterystyczną dla nich umowność do ekstremum. Ten tytuł rzuca widzowi wyzwanie, bo opiera się na celebracji nudy, ale gęsty klimat, powolne tempo i muzyka Trenta Reznora oraz Atticusa Rossa potrafią wprowadzić nas w trans.

"Zabójcę" co prawda doskonale ogląda się na wielkim ekranie, ale jeśli nie załapaliście się na seans w kinie, to zaraz będziecie mogli sprawdzić, jak wypada w na telewizorze bądź komputerze. W przyszły piątek trafi bowiem na Netfliksa. A co obejrzeć na platformie do tego czasu?

Miłośnicy kina akcji nie mogą przegapić dokumentu o Sylvestrze Stallone - "Sly". Ejtisowego herosa poznacie dzięki niemu od zupełnie innej strony. Produkcja opowiada bowiem, jak z nieudacznika przemienił się w legendę Hollywood. I, zapewniam was, tej historii najlepsi scenarzyści nie byliby w stanie wymyślić.