Najnowszy film Fede Alvareza to wbijająca w fotel mikstura horroru i thrillera, nie pozbawiona wad, ale dostarczająca masy emocji.
Koncept jest prosty – w powoli wymierającym mieście Detroit, trójka znajomych rabuje miejscowe domy i mieszkania. Skradzione przedmioty sprzedają, a pieniądze zbierają na to, by w końcu wyrwać się z miasta i zacząć nowe życie w miejscu z większymi perspektywami. W końcu na ich celowniku znajduje się dom, w którym samotnie mieszka weteran wojny w Iraku, przetrzymujący co najmniej 300 tysięcy dolarów renty wojskowej. Decyzja o napadzie zostaje podjęta. Pozornie wydaje się, że rabunek będzie banalnie prosty, w końcu trójka rabusiów ma mieć do czynienia z emerytem, to jeszcze okazuje się, że jest on niewidomy. Niestety, okazuje się, że pomimo tego, były żołnierz okazuje się śmiertelnie niebezpieczną żywą bronią oraz psychopatą w jednym.
To doprawdy fascynujące jak czasem najprostsze pomysły mogą stać się strzałem w dziesiątkę.
I, że zamiast kombinować wymyślając coraz to bardziej bujne i barwne postaci czy stwory w horrorach, zapominamy o tych najbardziej zwyczajnych. No bo kto by pomyślał, że niewidomy emeryt jest w stanie być tak sugestywną i przerażającą postacią? Wcielający się w niego Stephen Lang wykonuje fantastyczną robotę. Ten zmęczony życiem, doświadczony przez los (odłamek granatu pozbawił go wzroku) były żołnierz żyje samotnie opłakując codziennie śmierć swojej córki potrąconej przez samochód. Żyje on sobie spokojnie, tłumiąc emocje w zatęchłym domu w opuszczonej dzielnicy Detroit. Ale kiedy trójka rabusiów próbuje go okraść, wyłania się z niego bestia, niczym spuszczona z łańcucha. Bohater grany przez Langa przeraża bardziej niż najbardziej zmyślny stwór. I to stanowi siłę "Nie oddychaj".
Drugim ważnym motywem, który wynosi film Alvareza ponad przeciętność jest jego oszczędność środków, która tylko jeszcze mocniej buduje sugestywność.
Jako, że trójka złodziejaszków ma do czynienia ze ślepcem, to przez większą część filmu, nikt się nie odzywa; rabusie starają się być niemalże sterylnie cicho, nieraz nawet stojąc niemalże twarzą w twarz z przyszłym oprawcą.
Jest to świetny pomysł, choć ma też on w sobie dość sporą dziurę logiczną, no bo jednak ciężko uwierzyć, że niewidomy żołnierz, z wyczulonymi zmysłami, nie jest w stanie usłyszeć, bądź chociaż poczuć zapachu, przebywających parę kroków od niego nastolatków. Tak samo jak w fakt, że w obliczu stresu, nerwów i adrenaliny ci nastolatkowie potrafili zachować sterylną ciszę. No, ale coś za coś.
"Nie oddychaj", pomimo wspomnianych wyżej dziur oraz trochę już przeciągniętych i naciąganych zwrotów akcji oraz „powrotów zza grobu” ogląda się kapitalnie.
Klaustrofobiczna atmosfera wąskich pokojów i piwnic starego domu, przy zgaszonych światłach, robi swoje. "Nie oddychaj" przy tym stanowi czytelne nawiązanie do thrillerów (m.in. Johna Carpentera) z przełomu lat 70. i 80. To film, który byłby z miejsca kultowy w erze VHS-ów. Reżyser, Fede Alvarez, który ma na swoim koncie świetny remake "Martwego zła" wyrasta na jedną z ciekawszych postaci współczesnego horroru. Jeśli potrzebujecie solidnej dawki mocnego uderzenia, to Nie oddychaj będzie dobrym wyborem na seans kinowy.