Być może nie znacie go z imienia i nazwiska; zapewne nie kojarzycie go z wyglądu; ale z pewnością słyszeliście niejeden hitowy kawałek jaki wyszedł spod jego rękawa. Wśród muzyków jest legendą, ale mało który przeciętny słuchacz i entuzjasta muzyki pop, zdaje sobie sprawę z tego jak wielki wpływ Nile Rodgers miał na całą branżę.
Urodził się w 1952 roku w Nowym Jorku, tam też się wychowywał.
Jako nastolatek, będąc pod ogromnym wpływem fascynacji Beatlesami, sięgnął po raz pierwszy po gitarę i jak się później miało okazać, owa gitara już wkrótce odciśnie swoje piętno na całej muzyce rozrywkowej.
Najpierw jednak szlifował swój talent z lokalnymi zespołami grającymi jazz i r&b jako muzyk sesyjny. Następnie udzielał się w koncertowej wersji programu „Ulica Sezamkowa”, gdzie poznał basistę Bernarda Edwardsa. To właśnie w duecie z nim pod koniec lat 70, Rodgers wyczaruje swoje najbardziej klasyczne i kultowe hity oraz brzmienia. Panowie nawzajem się uzupełniali i dopełniali muzycznie, tworząc jeden z tych unikalnych duetów, które później przechodzą do historii. Nile komponował świetne linie melodyczne, z typowo jazzowych i funkowych motywów, tworzył nową jakość zamieniając je na popowe kawałki. A Bernard uzupełniał to wszystko hipnotyzującym rytemem basu, który wyprzedzał swoje czasy.
Rodgers i Edwards w 1970 roku założyli grupę The Big Apple Band, jednak wówczas rynek muzyczny w Stanch wyglądał zupełnie inaczej, i choć ich chwytliwe numery zwracały uwagę wielu wytwórni, to gdy ich włodarze dowiadywali się, że panowie są czarni, nie byli zainteresowani podpisywaniem kontraktów i nagrywaniem płyty. Trzeba było przeczekać swoje.
Przełom nastąpił w 1977 roku, kiedy to grupa zmieniła nazwę na Chic, zatrudniła wokalistkę, Normę Jean Wright, zaprzęgła do współpracy szereg znajomych muzyków i zaczęła nagrywać swoje dema i single.
Na początek wydali kawałki Dance, Dance, Dance oraz Everybody Dance, które z miejsca podbiły listy przebojów, do tego stopnia, że grupa tym razem nie miała już problemu z podpisaniem kontraktu z wielką wytwórnią. I tym sposobem rozpoczęła się rewolucja disco.
Rodgers nie ukrywał, że starał się pisać przeboje i nie szedł pod prąd – dopasowywał się do ówczesnego rynku, ale też na swoich własnych warunkach. Jego kawałki były szalenie melodyjne, wpadały w ucho i wprost idealnie nadawały sie do dzikich tańców na parkiecie. Ale też, jak wspomniałem wcześniej, bazowały np. na jazzowych harmoniach i charakterystycznym brzmieniu gitary Nile’a. Rodgers i Edwards tworzyli disco, ale w ich wydaniu była to mieszkanka na którą składały się przede wszystkim funk i rock, tak więc nie było to typowe, prostolinijne disco.
Grupa szybko poszła za ciosem i już w kolejnym roku wydała drugi album „C’est Chic”, który zrobił z nich światowe gwiazdy. Cała Ameryka tańczyła w rytm I Want Your Love, a krytycy nie szczędzili pochwał pod adresem Rodgersa za jego umięjętność tworzenia przebojowych kompozycji wychodzacych poza ramy zwykłego disco.
W 1979 roku, Chic wypuściło ich najbardziej znaną i najlepszą płytę, czyli „Risque”.
Słuchając tego albumu mozna odnieść wrażenie, że dwa poprzednie były zaledwie zaprawą i szlifowaniem umiejętności i dopiero teraz, na „Risque” Rodgers wraz z Edwardsem w pełni dali upust swojej kreatywności i w pełni wykrystalizowali swoje brzmienie. Otwierający płytę Good Times typowy sound Rodgersa i Edwardsa, który stał się ich znakiem rozpoznawczym. Rytmicznie jest on mistrzostwem świata. Do tego stopnia, że pojawiająca się mniej więcej w połowie utworu basowa solówka Edwardsa stała się nie tylko bezpośrednią inspiracją dla Another One Bites The Dust grupy Queen, ale też uważana jest za podwaliny rapu i hip-hopu (!).
Przełom lat 70. i 80. to niezwykle bujny czas dla Nile’a Rodgersa.
Ogromne sukcesy z Chic sprawiły, że wytwórnia „wynajmowała” go jako opiekuna dla kolejnych grup disco jakie chciała promować. Jedną z nich była Sister Sledge, której Rodgers (wraz z Edwardsem) wyprodukował całą gamę hitów z chyba najbardziej znanym We Are Family na czele.
A to był dopiero początek. W 1983 roku wygasł kontrakt z wytwórnią Atlantic, przez co Chic przestało istnieć, a Rodgers rozpoczął solową karierę, głównie jako producent. Po serii sukcesów stał się on jednym z najbardziej gorących nazwisk w branży. Wyprodukował płytę „Diana” Diany Ross; następnie zgłosił się do niego sam David Bowie, który chciał by jego nowa płyta była bardziej przebojowa i funkowa niż poprzednie. Rodgers zabrał się do roboty i jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki „wyczarował” mu jego najbardziej hitowy krążek w karierze, czyli Let’s Dance.
Jak wsłuchamy się uważnie w tę płytę to wyraźnie słychać na niej piętno Nile’a, przede wszystkim chociażby numer tytułowy odznacza się typowym dla Rodgersa rytmem i riffami, tyle że tym razem wszystko to było przykryte dźwiękami syntezatorów. Podobnie sytacja wyglądała w przypadku Madonny.
Tak, tak, to właśnie Rodgers stoi za sukcesem płyty Like a Virgin, którą w całości wyprodukował. Zagrał też u jej boku podczas Live Aid w 1985.
W swoim muzycznym CV Rodgers dorobił się jako producent także współpracy z INXS, Peterem Gabrielem, Jeffem Beck’iem czy Mickiem Jaggerem (przy jego debiucie solowym „She’s The Boss”). I to wszystko w samej tylko dekadzie lat 80.
W latach 90., trochę zwolnił tempo, choć również nie narzekał na brak pracy. Udało mu się nawet poszerzyć swój katalog o produkcję soundtracków do filmów (m.in. „Flinstonowie”, czy „Gliniarz z Beverly Hills 3”) a także założył wytwórnię Sumthing Else Music Works, która zajmuje się produkcją m.in. soundtracków do gier video (takich jak „Halo”, Resident Evil” czy „Gears of War”).
Końcówka lat 90., to wielka strata dla świata muzyki i samego Rodgersa. Niedługo po tym jak udało się „wskrzesić” grupę Chic, po jednym z koncertów w Japonii, zmarł Bernard Edwards.
XXI wiek to kontynuacja podróży do przeszłości, czyli Nile’a grającego liczne koncerty z Chic na całym świecie. Skupiali się na starych i znanych przebojach, a w planach nie było nawet nowej płyty. Latem 2000 roku cały świat słuchał klimatycznego Lady house’owej grupy Modjo, jednak tylko fani wiedzieli, że użyto w nim sampla gitary Nile'a z utworu Soup for One grupy Chic, oczywiście skomponowanego przez Rodgersa wspólnie z Bernardem Edwardsem.
Nic jednak nie zapowiadało tego, że świat usłyszy jeszcze o Rodgersie, tak jak to było przed laty. Historia lubi jednak czasem pozytywnie zaskakiwac. Muzyk bez wahania przyjął zaproszenie do współpracy od grupy Daft Punk i razem z nimi napisał na ich płytę „Random Access Memories” kawałki Lose Yourself to Dance oraz jeden z największych przebojów ostatnich lat, czyli znane na całym świecie Get Lucky.
Dla słuchacza, który znał wczesniej dokonania Rodgersa brzmienie Get Lucky to po prostu czysta esencja stylu i charakterystycznych gitarowych chwytów Nile’a ewidentnie przywodzące skojarzenia z Chic.
Za sprawą sukcesu Daft Punk, Rodgers po raz kolejny znalazł się na językach branży muzycznej. O jego pozycji niech świadczy fakt, że w ostatnich latach pracował m.in. z Lady Gagą, Pittbulem, Samem Smithem, Britney Spears, Disclosure czy Adamem Lambertem.
Oprócz tego, jeszcze wiosną tego roku ukazać ma się długo oczekiwana nowa płyta Chic, która nosi tytuł „It’s About Time”, a promuje ją wydany jeszcze w zeszłym roku singiel I’ll be There, w którym to modelka Karlie Kloss raczy nas swoją obecnością.
Nile Rodgers to bez wątpienia jedna z najważniejszych postaci w historii muzyki rozrywkowej, która bez jego wkładu wyglądałaby (i przede wszystkim brzmiałaby) zupełnie inaczej. Jego dorobek jest iście imponujący, a najważniejsze jest to, że nie powiedział on jeszcze ostatniego słowa, tak więc pozostaje nam czekać, aż za jakiś czas świat znowu będzie nucił jakiś przebój napisany przez niego.