Tame Impala, Grimes, Sepultura i Ozzy Osbourne - luty w muzyce zapowiada się imponująco
Jeśli dobrze pójdzie, luty może okazać się jednym z ciekawszych muzycznie miesięcy w najbliższym czasie. Czekają nas premiery zarówno metalowej elity (Ozzy Osbourne i Sepultura), jaki i współczesnych gwiazd popu (La Roux i BTS). Dla każdego coś (miejmy nadzieję) miłego i dobrego.
Green Day „Father of All…” – premiera 7 lutego
Lata świetności Green Day są już dawno za nami i raczej grupa nie powróci do statusu z czasów „American Idiot”. Ale może to i dobrze. Ważne, by muzycznie wszystko się zgadzało. I choć osobiście nie czekam nadmiernie na ich kolejny album, to jakiś świeży powiew solidnego punk rocka dobrze mi zrobi, a mam wrażenie, że „Father of All…” ma ku temu potencjał.
La Roux „Supervision” – premiera 7 lutego
La Roux, czyli Elly Jackson, powraca po sześciu latach. To długo, ale miejmy nadzieję, że fani o niej nie zapomnieli, a jej nowy krążek, „Supervision”, będzie w stanie zainteresować także nowych słuchaczy. Przebojowy synth-pop ciągle jest na topie, a jeśli tylko La Roux zdołała utrzymać poziom produkcyjny i muzyczny dwóch poprzednich albumów można liczyć na rozrywkowy przebój nadchodzącej wiosny 2020.
Sepultura „Quadra” – premiera 7 lutego
Prawdopodobnie najlepszy metalowy produkt eksportowy prosto z Brazylii, czyli grupa Sepultura, powraca po trzech latach z kolejnym, piętnastym już, albumem. „Quadra” zapowiadana jest jako koncept album oparty na numerologii. Poprzedni krążek grupy, „Machine Messiah”, pokazywał, że kapela nadal jest w znakomitej formie, pomimo ponad 30-letniego stażu na scenie, tak więc nie ma powodów, by fani mocniejszego brzmienia nie wyczekiwali ich najnowszej premiery.
Huey Lewis & the News „Weather” – premiera 14 lutego
Czy są na sali ludzie będący fanami serii „Powrót do przyszłości”. Któż z nas nie pamięta kultowych piosenek, które towarzyszyły tym filmom? Spora część z nich to dzieła grupy Huey Lewis & the News, która święciła triumfy w latach 80., a ostatnio coraz rzadziej udziela się na światowych scenach. W roku bieżącym postanowili powrócić, 40 lat od momentu premiery ich pierwszego albumu. Przysłuchując się udostępnionym kawałkom z „Weather” na szczęście zapowiada się, że panowie ponownie zaserwują nam letnią, przyjemną, rytmiczną i taneczną mieszankę solidnego popu, soulu i rock ‘n rolla.
Tame Impala „The Slow Rush” – premiera 14 lutego
Po fantastycznym „Currents” na kolejny album Tame Impala czekam z niecierpliwością, której nauczyła mnie ta kapela, jako że na „The Slow Rush” przyszło nam czekać aż 5 lat. Wiele jednak wskazuje na to, że warto było czekać i zbliżająca się wiosna upłynie nam pod znakiem przesiąkniętych melancholią i syntezatorami gitarowych dźwięków Tame Impala.
BTS „Map of the Soul 7” – premiera 21 lutego
Ach, pamiętam jeszcze z podstawówki czasy, gdy do boysbandu wystarczyło pięciu, czasem czterech, chłopaków. Dziś nie dość, że musi ich być aż siedmiu to jeszcze pochodzą z Korei. Ale żyjemy w otwartym, globalnym świecie, a BTS są tego emanacją. Choć nadal nie mogę zrozumieć czemu w drugiej dekadzie XXI wieku, nastolatki ciągle szaleją na punkcie boysbandów, no, ale widać ten model się zuniwersalizował.
Grimes „Miss_Antropo0cene” – premiera 21 lutego
W XXI wieku wykonawcy popowi robią sobie zadziwiająco długie przerwy. Grimes jest już kolejną postacią rozrywkowej sceny, która powraca co najmniej po 5 latach. Ostatnio znana z bycia partnerką życiową Elona Muska oraz jako autorka piosenki promującej grę „Cyberpunk 2077” Grimes z pewnością ponownie namiesza na popowej scenie. To jedna z bardziej eklektycznych rozrywkowych artystek naszych czasów.
Ozzy Osbourne „Ordinary Man” – premiera 21 lutego
Znając Ozzy’ego stwierdzam, że tytuł jego nowego solowego albumu, jest najdziwniejszym i najbardziej nieoczekiwanym w całej jego karierze. Tym bardziej, że w utworze tytułowym muzyka wsparł… Elton John. W powstawaniu krążka brali udział także Duff McKagan, Slash oraz Chad Smith. To będzie w dużej mierze album pełen podsumowań i pożegnań. Choć oczywiście miejmy nadzieję, że Ozzy się jeszcze nigdzie nie wybiera.