REKLAMA

Odwaga i nadzieja

Wojna w Iraku toczy się już od ponad 7 lat. Nic nie wskazuje na to, aby Amerykanie zakończyli swoją misję. Nadzieja tkwi w nowym prezydencie, lecz minie jeszcze trochę czasu, nim dojdzie do konkretnych decyzji. Mimo wszelkich protestów ze strony artystów oraz przeciętnych obywateli, George W. Bush nadal prowadził swoją politykę, wierząc, że nadal zwalcza terroryzm, nawet po pojmaniu Husajna. Film Odwaga i nadzieja można nazwać protestem względem tych decyzji prezydenta.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Grupa żołnierzy dowiaduje się, że za dwa tygodnie zostają odesłani do swoich rodzin. Kończą swoją powinność obywatelską, aby powrócić w chwale jako bohaterscy i waleczni żołnierze. Jednakże pozostaje dla nich jeszcze jedno zadanie. Zamiast wyjechać na patrol, mają wypełnić misję humanitarną. Zadaniem jest obrona konwoju przewożącego zapasy medyczne do najbliższego szpitala w mieście. W trakcie wykonywania misji zostają zaatakowani przez terrorystów. Udaje się przeżyć jedynie czterem osobom. Teraz wracają z powrotem do Ameryki, lecz mają problemy z zaaklimatyzowaniem się w świecie, w jakim żyli przed wyjazdem do Iraku.

REKLAMA

Problemy z zaakceptowaniem i odnalezieniem się w rzeczywistości powojennej są w pewien sposób zakorzenione w historii literatury amerykańskiej. Po zakończeniu I Wojny Światowej wielu żołnierzy nie potrafiło znaleźć sobie miejsca wśród rodaków pomimo definitywnego końca konfliktu. Później wyrosło z tego tzw. "stracone pokolenie" reprezentowane m.in. przez Francisa Scotta Fitzgeralda czy Ernesta Hemingwaya. Twórca Odwagi i nadziei stara się przyrównać tamtą sytuację do teraźniejszych działań wojennych na Bliskim Wschodzie. Koncentrując się na indywidualnych jednostkach stara się pokazać ich cierpienia, kiedy są z dala od militarnego horroru. Tym samym wydobywa na światło dzienne nie zawsze zauważalne problemy.

To, co historia tego obrazu próbuje analizować, to przede wszystkim akceptacja weteranów w ojczyźnie. Niestety, scenariusz nie podaje konstruktywnych opinii oraz wyjaśnień na temat charakterystycznego zachowania wojaków oraz ich rodzin. Styl myślenia postaci drugoplanowych jest staromodny i wyjątkowo nieamerykański. Egoizm oraz brak wsparcia duchowego pokonuje otwartość, zrozumienie i życzliwość, które wydają się być stereotypowymi cechami obywateli USA. Ta zmiana punktu widzenia może się odnosić do krajowego protestu przeciwko wojnie w Iraku, lecz tak naprawdę nieprawdopodobna wydaje się być sytuacja, w której bliscy odwracają się od osoby tuż po powrocie z misji. A twórca scenariusza kierował się właśnie takimi wątkami przy nakreślaniu portretu psychologicznego bohaterów. Przez to założenie nie udaje się zbudować odpowiedniego nastroju współczucia oraz dramaturgii.

Kolejnym dość istotnym aspektem jest koncept patriotyzmu. W każdej produkcji wojennej nigdy go nie brakuje, lecz tu jest wyjątkowo niezrozumiały. Z jednej strony to krytyka działań amerykańskiego wojska w Iraku, w której nie jest ważna opinia ogółu, a indywidualnej jednostki, lecz z drugiej miłość względem Stanów Zjednoczonych jest dwojaka i ostatecznie widać, że nie tyle, co się tęskni za domem i ludźmi, co za samym miejscem, w którym przeżyło się najważniejsze wydarzenia życia.

Trochę naciągane jest tu porównanie postaci pierwszoplanowych do "straconego pokolenia". Rozmiary katastrofy różnią się od siebie, a mimo to Hemingway i Fitzgerald potrafili wyładować swoje frustracje poprzez pisanie. Tutaj bohaterowie nie czynią niczego kreatywnego. Walczą ze sobą i w trakcie bezsennych nocy przed telewizorem starają się szukać rozwiązania na swoje bolączki. To smutny i depresyjny wgląd na psychikę prawdziwego "marine'a". Dlatego, żołnierze w tym filmie nie wyglądają jak bohaterowie, co jest poważną wadą całej produkcji.

REKLAMA

Nawet znakomite role aktorów, takich jak Samuel L. Jackson czy Jessica Biel, nie potrafią poprawić kondycji Odwagi i Nadziei. Film nie tylko nie funkcjonuje poprawnie w sferze wartości, ale przede wszystkim w formie. Narracja jest chaotyczna i nieprzystępna. Przez tę niespójność ciężko się odnaleźć w świecie wykreowanym przez Winklera. W bardzo krótkim czasie zostały przedstawione historie czterech żołnierzy, co w ostateczności nie wystarczyło nawet na pełne skoncentrowanie się na przynajmniej jednej osobie. Problemy potraktowano wybiórczo, stosując mnóstwo skrótów myślowych. Gdyby spróbowano stworzyć z tej historii cztery krótkie nowele filmowe, to estetyka obrazu byłaby zdecydowanie atrakcyjniejsza i bardziej przystępna.

Winkler w swojej pozycji chciał pokazać, jak się czują Amerykanie po powrocie do domu z misji w Iraku. Uczynił swoją powinność, ale zawiódł przy dostarczaniu racjonalnych odpowiedzi. Tym samym, pomimo dawki patriotyzmu, jak i krytyki działań wojennych, Odwaga i nadzieja prowadzi donikąd. Nie dostarcza wiarygodnych emocji w dramacie jak najbardziej aktualnym i życiowym. Na podstawie przeżyć czterech żołnierzy twórcy uogólniają problem. Stąd prowadzi bardzo prosta droga do stworzenia obrazu antyamerykańskiego, a reżyser i autor scenariusza na pewno tego nie chcieli, o czym definitywnie świadczy iście pro-amerykańska mowa końcowa jednej z postaci.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA