Takie doniesienia zazwyczaj lądują na okładkach tabloidów. Analiza naukowa aktywności w mediach społecznościowych wskazuje jednak na to, że lwia część nienawistnych wpisów na temat filmu Ostatni Jedi to polityczna propaganda.
Dawno żaden film z cyklu Gwiezdnych wojen tak nie podzielił fanów. Ostatni Jedi od Riana Johnsona wywołał prawdopodobnie jeszcze większe zamieszanie od trylogii prequelów George’a Lucasa. Jedna grupa fanów chwali nowy film za odważne decyzje i odświeżenie sagi o nowe pomysły, druga zaś niechętnie patrzy w stronę nowego uniwersum, w którym nie ma już miejsca dla ich ulubionych bohaterów.
Ale to przecież wszyscy wiemy. Tak samo, jak truizmem jest stwierdzenie, że nowy film wywołał burzę w mediach społecznościowych. Fani kłócą się między sobą, krytykują osoby współodpowiedzialne za produkcję tego dzieła i – określając to internetowym powiedzonkiem – kręcą gównoburzę.
Wygląda jednak na to, że znaczna część hejterskich postów miała zupełnie inne podłoże niż niechęć do nowego filmu. I to tak zaskakujące, że bardziej pasuje do absurdalnego filmu sensacyjnego klasy B niż do rzeczywistości.
Połowa postów krytykujących Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi to ponoć polityczny trolling.
Według badania przeprowadzonego przez doktora Mortena Baya, niemal połowa ostrej krytyki filmu miała charakter polityczny, a hejterzy należeli do mniejszości. Bay dowodzi, że wywoływanie kłótni na temat Ostatniego Jedi było koordynowane z zewnątrz. Nie ma na to żadnych dowodów, teoretyzuje jednak, że za wywoływanie zamieszania może odpowiadać rosyjska agentura, która jest również podejrzewana o manipulowanie mediami społecznościowymi podczas amerykańskich wyborów prezydenckich.
Co u licha mają wspólnego Gwiezdne wojny z polityką? Bay w swojej pracy opisuje wpływ, jaki kłótnie na temat Ostatniego Jedi miały na amerykańskie społeczeństwo. O konflikcie między fanami donosiły ogólnokrajowe media, dając obraz podzielonego i skłóconego społeczeństwa.
Praca Baya jest teraz badana i sprawdzana przez specjalistów. Będziemy z niecierpliwością czekać na jej recenzje. Jeżeli jednak nie zostanie podważona, oznaczać to będzie, że wracamy do życia w tak zwanych ciekawych czasach – wszak w okresie trwania zimnej wojny popkultura była jednym z najistotniejszych mechanizmów propagandowych…