Nowy thriller science fiction Netfliksa wciąga od pierwszych minut. A potem pokazuje widzom środkowy palec
"Paradise" to nowiutki thriller science fiction, który właśnie wylądował ofercie Netfliksa. Niemiecka produkcja oryginalna platformy robi coś, czego raczej od niej nie oczekiwałem: potrafi zbudować napięcie i przytłoczyć wizją przyszłości. Niestety: to jeszcze za mało, by mówić o udanej produkcji.
OCENA
Niemiecki film Netfliksa - "Paradise" - rozpościera przed widzem dystopijną wizję przyszłości, w której walutą jest czas, a dokładniej: lata ludzkiego życia. Głównymi bohaterami produkcji Borisa Kunza jest para, Max i Elena. Kobieta musiała oddać aż 40 lat swojej egzystencji, aby spłacić nieprzewidziany dług ubezpieczeniowy.
W tej wizji niezbyt odległego jutra ludzie mogą bowiem handlować partiami swojego żywota, przekazując je innym dzięki przełomowej technologii - to dzięki niej niewielka biotechnologiczna firma przerodziła się w potężną, wielomiliardową korporację, przy okazji diametralnie odmieniając świat.
Pozbawiona wspólnej przyszłości para stara się na nowo poskładać swoje życie. Max, jako pracownik firmy AEON, próbuje z całych sił przywrócić partnerce stracone lata.
Czytaj także:
- Nowy "Wiedźmin" właśnie zadebiutował na Netfliksie! Sprawdź wszystkie nowości serwisu
- To jest jedyna pozytywna recenzja finału 3. sezonu „Wiedźmina”
- Netflix szuka specjalisty. Na tym stanowisku zarobisz 3,6 mln zł rocznie
Paradise: recenzja filmu Netfliksa
Niestety: choć pierwszy kwadrans "Paradise" potrafi zaintrygować i zainteresować pomysłem wyjściowym, z każdą kolejną sceną coraz bardziej rozczarowuje. Twórcy niemieckojęzycznego obrazu zdecydowali się bowiem popełnić popularny w tego typu produkcjach grzech kreatywny: najpierw skutecznie zwodzą i obiecują świeże mięso, by następnie bezwstydnie zasypać nas kliszami.
Potencjał był ogromny. Oto prowadzona przez bezwzględną kobietę korporacja, która otwarcie mówi społeczeństwu: "przestańcie być ageistami". Ta sama szefowa korzysta jednocześnie z unikalnych możliwości firmy, by się odmłodzić. Tego typu motyw można eksplorować na różne sposoby, budując ciekawe alegorie i wysnuwając rozmaite wnioski. Lęk przed śmiercią, ageizm, godne starzenie się czy, dajmy na to, gorączkująca internautów z całego świata Big Pharma to zaledwie garść wątków, którymi twórcy mogliby się pobawić. Nic z tego: "Paradise" prezentuje pewien koncept, ale go nie bada. Pozostawia go nietkniętym.
Formalnie jest naprawdę nieźle. Eleganckie zdjęcia przepuszczono przez chłodny filtr, ścieżka dźwiękowa nie zapada w pamięć, ale z pewnością skuteczni pełni swoją podbijającą tonalny ciężar funkcję. Akcji i przemocy jest dość sporo - realizacyjnie sprawnie i satysfakcjonująco. Obsada podeszła do tematu profesjonalnie.
Szkoda, że całość to suma powtórek. Jak na science fiction nie ma tu zbyt wiele nauki; wiele problemów społecznych, które mogłyby dotknąć taką rzeczywistość, zostało pominiętych - cały obraz świata mocno się chwieje i lepiej się nad nim nie zastanawiać. W ogóle worldbuilding został niemal całkiem zlekceważony - twórcy po prostu skupiają się na parze bohaterów, ale nie dbają o pełnowymiarowość i wiarygodność świata przedstawionego.
Scenariusz zbyt często sprawia wrażenie przestarzałego, choć nieudolnie próbuje zaskoczyć nas nieprzekonującą modyfikacją motywacji postaci. Koniec końców otrzymaliśmy po prostu kolejną opowieść o postępie i moralności - "Paradise" nie oferuje wiele więcej poza wymęczonym już przez kino obrazem ludzkości, która podjęła serię złych decyzji; ludzkości skazanej na klęskę, nieustannie ścigającej nieosiągalne marzenie. Płytko i byle jak.