REKLAMA

Paris Hilton chce kandydować na urząd prezydenta USA

Hilton chce, by jej wiceprezedentem została... Rihanna. Na naszych oczach rozgrywa się właśnie nieformalny sequel „Legalnej blondynki 2”. Czy pierwszą kobietą-prezydent w historii USA będzie dziedziczka hotelowej fortuny, miłośniczka pudelków i różu oraz archetyp celebrytki XXI wieku? Mamy 2020 rok, więc wcale bym się nie zdziwił.

Grafika promująca kandydaturę Paris Hilton na prezydenta USA w 2020 roku
REKLAMA
REKLAMA

Całkiem niedawno, gdy pisałem o tym, że Kanye West zamierza kandydować na prezydenta USA w zbliżających się wyborach, z jednej strony nie dowierzałem temu, jak bardzo abstrakcyjna jest to informacja. Z drugiej jednak, gdzieś tam podświadomie zdawałem sobie sprawę z tego, że mamy dopiero lipiec, więc do grudnia 2020 wydarzą się pewnie jeszcze bardziej absurdalne rzeczy. Nie wiedziałem natomiast, że miną raptem dwa dni, a świat przedstawi mi o wiele bardziej szaloną koncepcję.

Powiem wam, że po tym wszystkim, co się wydarzyło od stycznia tego roku, o ile kandydatura Kanye Westa na prezydenta USA mnie trochę przeraża, tak przyznam, że Paris Hilton jako prezydent wolnego świata ma dla mnie jakiś, paradoksalny, sens.

Przypomnijmy: Paris jest dziedziczką fortuny pochodzącej ze znanej na całym świecie sieci hoteli. Swego czasu wykazała się wspaniałym gestem, dziękując mieszkańcom Paryża za to, że nazwali swoje miasto na jej cześć. Kiedyś przyznała, że Zachodnia i Południowa Afryka to jej dwa ulubione kraje, a jej życiowym mottem jest: „nie bądź nudziarzem i ubieraj się ładnie”.

Rozpoczęła także modę na celebryckie seks-taśmy w erze internetowej, w wielu kręgach stała się ikoną stylu i symbolem blichtru. Ma za sobą także odsiadkę w więzieniu (ponoć narzekała, że nie podobał jej się kolor ścian). Była jedną z głównych inspiracji dla rodzimego portalu Pudelek. Jej powiedzenie "That's Hot" stało się jej zastrzeżonym znakiem towarowym. Jest właścicielką butików, linii kosmetycznych, osobowością medialną i biznesową, a nawet DJ-ką.

Ktoś taki idealnie pasowałby na głowę najpotężniejszego państwa świata w tym szalonym 2020 roku. I to jako następczyni Donalda Trumpa. Na swój szalony sposób, to wszystko pasuje do siebie.

Wiele wskazuje jednak na to, że Paris wykazała się zaskakująco udanym poczuciem humoru i dystansem do siebie. Przyznaję, nie podejrzewałem jej o to. Całe zamieszanie z jej kandydaturą to, najpewniej (miejmy nadzieję) swego rodzaju żart i lekka kpina z planów prezydenckich Kanye Westa.

REKLAMA

Przyznam się szczerze, że akurat ten żart mi się spodobał. O ile przy kandydaturze Westa nie jest mi do śmiechu, tak w przypadku Paris nawet się lekko uśmiechnąłem pod nosem (a to całkiem sporo jak na moje możliwości). Najgorsze jest to, że po prezydenturze Trumpa i możliwości wkroczenia do gry Westa, kandydatura Paris Hilton wcale nie wydaje mi się taka zła. Ale to jest na dobrą sprawę smutna konstatacja tego, co się dzieje obecnie na świecie. Tym niemniej, zgadzam się z Paris - światowej polityce przydałoby się więcej kolorów i kobiecej ręki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA