Kilka dni temu polski internet obiegła informacja, że Paweł Sakowski wystąpi w serialu Gra o tron, a konkretnie w 8. sezonie. Z polskim aktorem rozmawiamy o roli, planie zdjęciowym i środkach ostrożności.
Paweł Sakowski - wywiad Spider's Web Rozrywka
Konrad Chwast: Panie Pawle, kilka dni temu sieć obiegła wiadomość, że zagra pan w finałowym sezonie Gry o tron.
Paweł Sakowski: Tak, to było dość zaskakujące, powiem szczerze. Nie spodziewałem się takiego szumu, który przydarzył się po jednej rozmowie z Radiem Szczecin.
Jak udało się panu dostać tę rolę?
Zgłosiłem się do agencji, zostałem zaproszony na casting i jakoś to poszło.
Ilu kandydatów się o nią starało?
Nie mam zielonego pojęcia. To nie był casting na konkretną rolę, to był casting ogólny do produkcji. Przypuszczam, że producenci dobierali sobie osoby w zależności od potrzeb.
W rozmowie w Radiu Szczecin wspominał pan, że początkowo myślał, że idzie na casting Wikingów.
Tak, zupełnie szczerze to tak właśnie było. Wszystko zaczęło się od przypadkowego spotkania w pubie z człowiekiem, który był związany produkcją Wikingów. Dał mi namiary na 3 agencje castingowe w Irlandii. No i wysłałem swoje zgłoszenie, ale okazało się, że wysłałem nie do tej agencji, która obsługuje Wikingów, a do tej, która obsługuje Grę o tron. Po prostu pomyliłem agencje.
Jest pan aktorem teatralnym...
Tak, przede wszystkim.
Ale przygodę z telewizyjną rozrywką zaczyna pan od jednego z największych seriali telewizyjnych na świecie.
Nie do końca. Miałem dotychczas jakieś epizody w TVN-ie i zagrałem główną rolę w filmie krótkometrażowym greckiego reżysera, który 4 lata temu zdobywał nagrody na różnych festiwalach. Więc jakieś doświadczenie przed kamerą wcześniej już było.
Czym się różniła praca na planie Gry o tron od pana wcześniejszych doświadczeń aktorskich?
W zasadzie wszystkim. Przede wszystkim rozmachem produkcji, ilością osób zaangażowanych. Skala tego jest nieprawdopodobna. To co widzimy na ekranie, to nie jest ściema, można powiedzieć, że to wszystko "jest naprawdę". Na przykład kostiumy są szyte niemalże zgodne z założeniami tego, jak powinny wyglądać kostiumy w takim rysie historycznym czy fantastycznym. Wszystko tam jest robione w pełni na serio. Przypuszczam, że tam każdy detal kosztuje ogromne pieniądze. Nie bez powodu jest to jeden z najdroższych seriali na świecie.
Co pana najbardziej zaskoczyło na planie?
Przyznaję, że najbardziej zaskoczył mnie poziom dyskrecji, jakiej od nas wymagano. Kontrakty, które podpisywaliśmy, są nieprawdopodobnie surowe. Producenci bardzo boją się wycieków na etapie produkcji.
Czyli czuło się na planie, że wszystko tam jest objęte ścisłą tajemnicą?
Tak, absolutnie! W momencie, gdy przyjeżdżaliśmy na plan, nie wiedzieliśmy, co będziemy grali. Już po ubraniu w kostium, po charakteryzacji – gdzie charakteryzatorki wiedziały, co mają z nami zrobić - była odprawa i dopiero wtedy dowiadywaliśmy się, co będziemy dzisiaj grali. I też bez żadnego wdawania się w szczegóły, z czym ta scena ma być związana. Spędziłem na planie około 12 dni zdjęciowych i codziennie graliśmy coś zupełnie innego, coś z zupełnie z innej bajki.
Czyli kontekstu granej sceny też nie znaliście?
Kontekstu danej sceny nie jestem w stanie uchwycić. Mogę się domyślać pewnych rzeczy. Chociażby na podstawie tego, w jakiej lokalizacji graliśmy, z kim z głównej obsady pojawialiśmy się na planie, co jest jakąś wskazówką. Ale o tym właśnie nie wolno mi mówić. Mogę tylko powiedzieć, że to, co zobaczymy finalnie na ekranie - w oparciu o to, co ja widziałem na planie - może wprawić w zdumienie najbardziej wymagających widzów.
Kiedyś krążyły plotki, że na planie stosowane są samozniszczalne scenariusze, które znikają, gdy już aktor się z nimi zapozna. Czy to jest prawda?
(śmiech) Nie mogę tego potwierdzić, natomiast nie zdziwiłbym się, gdyby tak faktycznie było. Poziom dbałości o tajemnicę produkcji jest tak wysoki, że mieliśmy absolutny zakaz wnoszenia telefonów komórkowych na plan, absolutny zakaz robienia zdjęć, więc nie mogę się pochwalić nawet żadnymi fotografiami.
Mówił pan, że na planie spędził 12 dni, ile scen nakręciliście w tym czasie?
Tak naprawdę jeden dzień zdjęciowy to jest kręcenie do bólu jednej sceny. Ona jest krótsza lub dłuższa, ale mieliśmy, na przykład, jeden dzień zdjęciowy, w trakcie którego spędziłem na planie 16 godzin, a kręciliśmy coś, co w serialu będzie trwało jakieś 30 sekund. To jest nieprawdopodobny poziom dbałości o szczegóły.
Kręcenie tej samej sceny dosłownie dziesiątki razy: pod różnymi kątami, z różnych punktów widzenia. Już się wydawało, że osiągnęliśmy finalny efekt, gdy przychodził asystent reżysera i mówił: "dobra, wszystko ładnie zagrało, reżyser jest zachwycony, ale robimy to jeszcze raz, na wszelki wypadek."
Pojawiały się też informacje, że będą kręcone 3 różne wersje zakończeń serialu, czy takie informacje też docierały do pana?
Też słyszałem takie plotki, ale nie jestem w stanie tego potwierdzić. Nie mam pojęcia. Nie zdziwiłbym się, gdyby tak było, bo wiem, że w 7. sezonie była taka sytuacja, że jeden odcinek całkowicie wypadł z finalnej wersji, właśnie dlatego, że poszły jakieś przecieki do prasy, do fanów i producenci zdecydowali się całkowicie zmienić jeden z wątków, żeby utrzymać efekt zaskoczenia. A jak pan pewnie wie, producenci w tym serialu lubią zaskakiwać. Nawet niektórzy aktorzy z głównej obsady, którzy czytali książkę, dziwili się, że w serialu ginęli, a w książce jeszcze żyją.
No właśnie, kogo z głównej obsady udało się panu poznać?
Niestety, tego nie mogę panu powiedzieć, bo ponoć zdradzenie takiej informacji może sugerować, kto jeszcze będzie przy życiu (śmiech). Ale mogę coś opowiedzieć tytułem anegdoty. Czytałem książkę i bardzo mi się ona podobała, natomiast serialu wcześniej nie oglądałem.
Była więc taka scena, w której kilka osób jest na pierwszym planie i stał koło mnie jakiś facet i sprawiał wrażenie zdenerwowanego. Pytam go więc, czy bardzo się denerwuje. On mi mówi, że trochę tak, bo jest to trudna scena. Pytam, czy to jego pierwszy raz na planie, na ekranie. On mi odpowiada, że nie, że trochę już występuje, i że od pierwszego sezonu miał okazję się już pojawiać. Chwilę porozmawialiśmy, ja go uspokoiłem, że da sobie radę. Zagraliśmy tę scenę i podchodzi do mnie człowiek, który stał po drugiej stronie i pyta mnie, czy naprawdę nie wiem, kto to był. Ja mówię, że nie mam pojęcia. I tak okazało się, że uspokajałem jednego z głównych aktorów serialu. (śmiech)
Bardzo chciałbym zapytać pana o szczegóły dotyczące postaci...
To ja pana uspokoję. Na jednym z portali przeczytałem już, że ja tam zagrałem jedną z głównych ról w sezonie. To są absolutne bzdury. Ja tam jestem kimś niewiele więcej niż statystą. Na ekranie będzie mnie widać może 2 minuty. Miałem jedną scenę, w której coś mówiłem, ale nie wiem, czy ona znajdzie się w finalnym montażu. To jest naprawdę epizodyczny występ.
Ma pan poczucie, że rola w jednym z najważniejszych seriali w historii telewizji – bo za taki z całą pewnością możemy uznać Grę o tron - może szerzej otworzyć panu drzwi do kariery.
Zupełnie szczerze, to mam taką nadzieję. Świeżo po ostatnim dniu zdjęciowym po Grze o tron, dostałem propozycję zagrania roli drugoplanowej w serialu Quantico kręconym w Dublinie. Ale ze względu na terminy nie mogłem tego przyjąć, bo musiałbym na pół roku przeprowadzić się do Irlandii, gdyż to była rola, która wymagała 20 dni zdjęciowych w miesiącu przez kilka miesięcy.
Zarejestrowałem się w dwóch kolejnych agencjach, mam w portfolio już ten występ w Grze o tron, co też - tak myślę - mi pomoże. I, zupełnie szczerze, liczę na to, że coś dobrego będzie się działo.
Wszystkie zdjęcia, które pojawiają się w niniejszym tekście, są własnością Teatru U Przyjaciół.