Masz już serdecznie dosyć tych siermiężnych filmów, których jedynymi atrakcjami są coraz bardziej efektowne sceny akcji? Marzy ci się ambitne, wyjątkowo specyficzne kino, potrafiące na każdym kroku zaskoczyć widza? To dobrze trafiłeś. Przed nami Pojedynek.
Nie ma wiele takich filmów jak Pojedynek. Współczesne kino jest nastawione bardziej na masowego widza, oczekującego jedynie potężnej dawki adrenaliny. Dlatego bardzo cieszy mnie, że są jeszcze ludzie, którzy tworzą coś bardziej ambitnego niż kolejne odsłony Piły, czy innego Hostela. To dowód na to, iż na tym świecie istnieje jeszcze zagrożony wyginięciem gatunek widza spragnionego inteligentnej rozrywki.
Głównymi (a właściwie to jedynymi) bohaterami są ekscentryczny pisarz powieści kryminalnych - Andrew Wyke oraz Milo Tindle - bezrobotny aktor. Przyczyną tytułowego pojedynku jest romans Tindle'a z żoną literata - Maggie. Wyke zaprasza do swojej wyjątkowej posiadłości (naszpikowanej elektronicznymi gadżetami, kamerami, wykończonej w bardzo nowoczesnym stylu) aktora, by porozmawiać z nim o swojej ukochanej. Niespodziewanie składa Tindle'owi propozycję nie do odrzucenia. Andrew namawia Mila do kradzieży wartościowych diamentów ze swojego własnego domu. Aktor zainkasowałby pieniądze za sprzedaż klejnotów na czarnym rynku, a pisarz dostałby odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej i wszyscy byliby szczęśliwi - Milo żyłby z Maggie, a Wyke miałby święty spokój i pieniądze. Wszystko wydaje się logiczne i sensowne. Lecz stopniowo bardzo dobra umowa zawarta między dwoma dżentelmenami staje się grą, próbą sił. Później fabuła coraz bardziej zaskakuje nagłymi zwrotami akcji i sprytnymi sztuczkami wymyślonymi przez Wyke'a i Tindle'a.
Choć opowieść jest bardzo dobrze pomyślana, zakręcona i nieraz potrafi przyprawić widza o mętlik w głowie, to jednak nie ona gra pierwsze skrzypce w filmie. Najważniejsza jest tutaj gra prowadzona między Tindle'em a Wyke'iem. Panowie uznają za punkt honoru wyprowadzenie swojego oponenta w pole i robią wszystko, by dopiąć swego. Początkowa kłótnia o kobietę i zemsta za jej odebranie przeradza się w chorą potyczkę słowną i sytuacyjną. Stopniowo Maggie przestaje być przyczyną kolejnych wysublimowanych trików. Zaczyna się liczyć tylko wendeta i chęć upokorzenia przeciwnika. Tutaj każdy każdego zwodzi pozornie korzystnymi dla obydwu stron umowami, a tak naprawdę chce śmiertelnie nastraszyć adwersarza.
Kolejną istotną rolę obok oszukiwania przeciwnika są wspomniane wcześniej potyczki słowne. Ogromne brawa dla scenarzystów. To, co napisali jest absolutnym majstersztykiem. Każdy dialog, każde najmniejsze słówko skrywa w sobie potężne pokłady ironii, sarkazmu i złośliwości. Oglądając uważnie można dostrzec mnóstwo podłości w rozmowach. Nie są to wprost wypowiedziane wyzwiska rodem spod budki z piwem. Każdy dialog jest napisany z dużą starannością, a ironia jest bardzo subtelna i niekiedy niezauważalna na pierwszy rzut oka.
Pojedynek nie byłby tak znakomity, gdyby nie gra aktorska. Zarówno Michael Caine (w filmie Andrew Wyke), jak i Jude Law (Milo Tindle) stworzyli wyjątkowe kreacje, które zapadają w pamięć. Widać, że obydwaj panowie mocno wczuwali się w powierzone im role. Każda emocjonalna zmiana zachodząca w Wyke'u i Tindle'u jest naprawdę bardzo dobrze ukazana przez Caine'a i Lawa. W tym filmie dzięki odgrywaniu ról dwóch charyzmatycznych osobników mogli oni w pełni udowodnić, że są aktorami z najwyższej półki. Właściwie, to Michael Caine zrobił to już nie raz, ale stosunkowo młody Jude Law dopiero teraz miał okazję pokazać swój aktorski kunszt w pełnej krasie.
Duże brawa należą się Kennethowi Branagh za reżyserię i Patrickowi Doyle'owi za skomponowanie muzyki. Branagh filmuje w dość ciekawy sposób, bo nieraz ukazuje bohaterów nie bezpośrednio, ale przez pryzmat kamer przemysłowych, czy luster. Całkiem nieźle urozmaica to zabawę. Doyle zaś stworzył przejmującą muzykę, która nie ma na celu powalenie widza kakofonią dźwięków, lecz subtelnie podkreślić wydarzenia z ekranu.
Jedynym mankamentem całej tej układanki jest to, że nie każdemu się ona spodoba. To film ambitny, bawiący się emocjami widza nie poprzez tanie efekciarstwo, ale świetne dialogi i wciągającą fabułę. Mimo wszystko Pojedynek jest skierowany do ludzi łaknących inteligentnego kina, a nie do masowego odbiorcy. Żadnych innych błędów ani potknięć nie stwierdzono.
Podsumowując, film Kennetha Branagh i Harolda Pintera (odpowiada za scenariusz) jest naprawdę wyjątkowy. Każdy, kto lubi świetne dialogi, sprytne rozwiązania fabularne i genialne aktorstwo powinien biec do najbliższego sklepu i kupić DVD z Pojedynkiem. A pozostali mogą już wracać do swoich jaskiń.