Powstanie warszawskie było "obłędem". A może nie?
Dziś mija 69 lat od wybuchu powstania warszawskiego. Pomimo upływu lat zryw mieszkańców Stolicy wciąż budzi gorące emocje i rokrocznie przed 1 sierpnia w mediach ścierają się orędownicy różnych poglądów na tamte wydarzenia. Nie mi oceniać słuszność decyzji dowódców Armii Krajowej, ale warto poznać kilka punktów widzenia, by sumiennie wyklarować własne zdanie.
Dobrze, że powstanie wybuchło
Taki wysnułem wniosek słuchając książki "Wspomnienia z powstania warszawskiego" Gustawa Gerarda Grackiego. Jakkolwiek dyskusyjne są rozkazy dowództwa, by posłać do walki rzesze młodych, nieuzbrojonych ludzi, tak sam fakt wybuchu powstania dał im wytęsknioną nadzieję. Oto Armia Czerwona stojąca na przedpolu Stolicy wspomoże warszawiaków i wspólnie przepędzą okupanta. 60 historii (prawie jak 63 dni powstania) ukazuje walkę z perspektywy 16-letniego chłopaka, gdzie osobiste tragedie wysuwają się na pierwszy plan. To właśnie chęć wolności popchnęła tych młodych ludzi w szpony śmierci. Za nadzieję przyszło zapłacić wysoką cenę. Winszuję doboru lektora, bo jego młodzieńcza werwa świetnie pomaga wczuć się w klimat.
Neutralne spojrzenie
O tej książce było głośno, zanim się jeszcze ukazała. "Powstanie 44" Normana Daviesa to monumentalna monografia wolnościowego zrywu. Trudna w odbiorze. Davies to ceniony historyk, specjalista od historii Polski. Trudno od profesora oczekiwać lekkiej lektury do pociągu, ale pomimo rozmachu i zdecydowanie naukowego wydźwięku "Powstanie" ma aspiracje do bycia książką, którą każdy może przeczytać. Przede wszystkim autor napisał obszerne wprowadzenie, pozwalające lepiej ogarnąć realia i bezpośrednie pobudki to wydania ostatecznego rozkazu. W zakończeniu z kolei poświęcił sporo miejsca jego skutkom.
Całe szczęście "Powstanie 44" nie jest akademickim klocem. Suche fakty przeplatane są historiami zwykłych ludzi jak i osób, od których zależały losy Polski. Ten żywy element bardzo przysłużył się całości, urozmaicając kompozycję i stanowiąc koło zamachowe do poznawania dalszych losów powstania. Zaskakujące, jak sprawnie udało się zbalansować treść przy tak dużej objętości.
E-book: Woblink (17,94 zł)
Powstanie było niepotrzebne
"Zbrodniczy dowódcy i naiwni, ale odważni powstańcy" - taka teza lansowana była przez władze PRL, gdy już opadła kurtyna milczenia w kwestii wydarzeń z 1944 r. I teraz, po 24 latach od wolnych wyborów do tego samego wniosku dochodzi... znany prawicowy dziennikarz. Tak, Piotr Zychowicz swoim "Obłędem 44" (książką, nie obłędem) wywołał poruszenie wśród historyków. Nie wiem, czy podnoszenie ręki na świętość, jaką jest sierpień 1944 r. dla ziomków Zychowicza jest przejawem buntu, rozsądku czy szaleństwa. Autor postanowił rozprawić się z mitem słuszności próby wyzwolenia i bez pardonu gani dowództwo AK i rządu na uchodźstwie za bezsensowne decyzje. Ciężka sprawa. Książka jest pełna anachronizmów, bo autor rozpatruje rozkazy z przeszłości z dzisiejszej perspektywy. Niestety zaburza to logikę całości, ale i tak warto się z tą lekturą zapoznać - dla samej próby rozprawienia się z przeszłością.
Gdy spaceruję dzisiaj ulicami Warszawy, zachwycam się jej pięknem i myślę sobie, że choć nie ma już tych unikatowych, starych budowli, i tamtej inteligencji w sferach rządowych, to przynajmniej nie pracuję niewolniczo w fabryce i nie mam na imię Jürgen.
I za to Powstańcom dziękuję.