REKLAMA

„Przybysze” to HBO w najlepszym wydaniu. Szykujcie się na intrygujący, dziwny i absurdalny serial sci-fi

HBO Europe nie tworzy tylu produkcji na Starym Kontynencie co Netflix, ale może się już pochwalić szeregiem hitów. Pierwszy norweski serial stacji ma szansę zapisać się w pamięci widzów równie dobrze co „Wataha” czy „Ślepnąc od świateł”. „Przybysze” to nietypowe science fiction z odrobiną absurdalnego humoru.

przybysze hbo recenzja
REKLAMA
REKLAMA

W ostatnim czasie HBO dostarczyło swoim widzom kilku bardzo mocnych nowości. Między nimi znalazła się co prawda jedna czy dwie wpadki, a im mniej mówimy o 8. sezonie „Gry o tron”, tym lepiej. W ogólnym rozrachunku stacja ma za sobą jednak wyjątkowo udane osiem miesięcy. Do tego wyniku dołożyło się także HBO Europe m.in. dzięki szwedzkiej produkcji, „Gosta”.

A dzisiaj można powiedzieć, że skandynawskich produkcji ciąg dalszy. Na platformę HBO GO przybył właśnie premierowy odcinek absurdalnego science fiction rodem z Norwegii. W związku z tą okazją HBO przedpremierowo dostarczyło dziennikarzom pięć z sześciu epizodów 1. sezonu „Przybyszów”. Jak prezentuje się serial od Anne Bjornstad i Eilifa Skodvina?

Przybysze HBO recenzja:

Główny wątek norweskiego serialu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Od kilku lat do naszego świata przybywają ludzie z przeszłości, a dokładniej mówiąc trzech okresów: epoki kamienia, czasu Wikingów oraz końcówki XIX wieku. Nikt nie wie, dlaczego pojawiają się w czasach współczesnych, ani w jaki sposób ich odesłać. Wkrótce część społeczeństwa przyzwyczaja się do obecności przybyszy, a nawet zachęca ich do czynnego udziału w życiu nowoczesnej cywilizacji. Dwójka głównych bohaterów to członkowie policji w Oslo. Lars Haaland jest doświadczonym oficerem od dłuższego cierpiącym na problemy zdrowotne i uzależnionym od nietypowego specyfiku. Jego przyłożeni dołączają go do sprawy zamordowania jednej z przybyszek, a towarzyszyć będzie mu w tym zadaniu pochodząca z XI wieku Alfhildr.

Nieufność i brak porozumienia między śledczymi prowadzą początkowo do kilku granicznych sytuacji, ale z czasem nawiązują oni ze sobą przyjaźń. HBO wypada pochwalić za to, jak kształtuje portrety głównych postaci „Przybyszów”. To wiarygodne i zdecydowanie wielowymiarowi bohaterowie, a ich wzajemne kontakty często wywołają uśmiech na twarzy widza. Dosyć szczegółowo pokazane są także relacje Larsa i Alfhildr z najbliższymi ich osobami. Nad tym konkretnym wątkiem serialu HBO warto się zresztą pochylić.

„Przybysze” są w 1/3 kryminałem, a w 2/3 komedią i opowieścią o rodzinie.

Lars musi radzić sobie z byłą żoną i jej nowym partnerem (przybyłym z XIX wieku), przede wszystkim w kontekście wychowywania nastoletniej córki. Alfhildr z kolei ma swoje własne problemy. Wbrew pozorom nie przybyła do naszego świata sama. Wkrótce okazuje się, że do przyszłości trafiła także jej najbliższa przyjaciółka i towarzyszka broni oraz ukochany dowódca. Chodzi o autentyczną postać historyczną – Tore Hunda – czyli jednego z najważniejszych pogańskich dowódców Norwegii. Mężczyzna zabił w XI wieku samego króla Olafa II Haraldssona, który po śmierci został obwołany świętym i do dzisiaj oddaje mu się powszechną cześć.

przybysze hbo recenzja class="wp-image-315888"

Twórcy w niezwykle ciekawy sposób potrafią zestawić historycznego bohatera ze współczesnym światem i jego spojrzeniem na słynną bitwę pod Stiklestad. Dosyć dobrze udaje im się wpleść w fabułę także postaci pochodzące z epoki kamienia czy XIX wieku. Nie wszystkim widzom spodoba się jednak, że główny wątek „Przybyszów” tak często zostaje odstawiony na boczny tor. Wbrew temu co pokazuje choćby zwiastun, nie jest to mimo wszystko serial stricte kryminalny.

REKLAMA

Dla mnie osobiście był to niemały plus, ale potrafię zrozumieć, dlaczego niektórzy oglądający mogą być z tego powodu zawiedzeni. Świat „Przybyszów” wydaje mi się jednak najzwyczajniej w świecie ciekawszy niż klasyczne elementy skandynawskiego kryminału, które również odnajdziemy w nowej serii HBO Europe. Zwłaszcza, że autorzy scenariusza przesadzili nieco z liczbą twistów i zwrotów akcji, przez co ma się trochę wrażenie jakby Lars i Alfhildr prowadzili nie jedną, a trzy osobne sprawy. Być może wszystkie wątki zostają zgrabnie powiązane w finałowym odcinku, ale nie miałem jeszcze okazji się o tym przekonać. Różne drobne wady nie zmieniają jednak faktu, że bardzo liczę na powrót „Przybyszów” z kolejnym sezonem. To na tyle nietypowy pomysł, że warto go rozwijać. Potencjał stworzenia doskonałej serii nie został jeszcze zrealizowany w pełni, ale i tak można być zadowolonym.

Pierwszy odcinek serialu „Przybysze” możecie już oglądać na HBO GO.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA