Zawód tłumacza to ciężki kawałek chleba. Lingwiści językowi częściej otrzymują więcej batów niż reżyser, czy aktorzy. Źle przetłumaczony tytuł filmu oznacza, że nieodpowiednia widownia docelowa zostanie przyciągnięta do kin. Tym razem, tego zaszczytu doznał horror „Internat” Mary Harron.
Pierwsze skojarzenia – slasher. Twórczyni w końcu wzięła na siebie brzemię wcześniejszej adaptacji „American Psycho” z Christianem Bale’em, ujawniając że realną grozę skutecznie można przedstawić w zindustrializowanym świecie biznesu. „Internat” (w oryginale „The Moth Diaries”) trzyma się z dala od uwspółcześnionej, krwawej wersji „Psychozy” Hitchcocka, a obrazuje gotycką paranoję inspirowaną klasykami gatunku.
W centrum uwagi znajduje się Rebecca wraz ze swoimi koleżankami rozpoczynającymi nowy semestr w elitarnej szkole prywatnej dla dziewcząt. Dołącza do nich nowa studentka, tajemnicza Ernessa, która nawiązuje bliższą znajomość z najlepszą przyjaciółką głównej bohaterki. Rebecca jest przekonana, że ta relacja została wymuszona i sądzi, że może się to źle skończyć. Nie wiadomo jednak czy jej obawy mają rzeczywiste podstawy, czy są wywołane czystą zazdrością.
Mary Harron postawiła na dekonstrukcję klasycznej konwencji horroru, która dziś okazuje się staromodna. Gotyk dla twórczyni nie oznacza zwykłej historii o nawiedzeniu. Tak, jak cytowanym w filmie „Drakuli” Brama Stokera, mroczny klimat „Internatu” jest przenośnią oswajania się bohaterki z seksualnością oraz materializacją skrywanych żądz względem koleżanki zza ściany. Zazdrość dziewczyny ewidentnie kieruje homoseksualna miłość względem przyjaciółki, lecz nigdy nie jest ona wyznana wprost. Pokój Rebecci staje się zatem przysłowiową szafą, z której lokatorka boi się wyjść.
Motyw kina queer to podstawa do wykreowania napięcia erotycznego, które jednak bardzo szybko opada. Pani reżyser za ważniejszy punkt odniesienia uznała książkowy gotycki klimat rodem z „Zamczyska w Otranto” Horacego Walpole’a, „Tajemnicy zamku Udolfo” Anny Radcliffe, czy „Opactwa Northanger” Jane Austen. Tytułowy internat jest pełen krętych korytarzy i ich zawiłość jest zobrazowaniem niepoukładanych myśli Rebecci. Atmosferę podkręca tajemnica zabójstw na terenie kampusu oraz zagadkowość charakteru antagonistki Ernessy.
Dzieło jest jednak zbyt ambitne i nie odpowiada archetypowi współczesnego horroru. Dla przeciętnego widza „Internat” to bijąca z ekranu nuda. Społeczne problemy nastolatków (samobójstwa, samookaleczenie, orientacja seksualna, anoreksja) nie są tłem scenariusza, a jego podstawą, przez co szybko klimatyczne kino grozy przeistacza się w naiwne love story rodem z Bravo Girl. Projekt pomysłowy, mariaż gatunkowo-realizatorski udany, ale ostatecznie całość jest ogromnym przerostem formy nad treścią. Od twórczyni „American Psycho” zawsze oczekuje się znacznie więcej!
„Internat” dostępny na platformach – nVOD oraz w Strefie VOD.