Zestawiając 2 słowa - "klasyka" i "mafia" do głowy najpierw przychodzi Ojciec Chrzestny. Trylogia jest dziełem wybitnym i uderzającym. Jednakże nikt, ale to nikt nie jest w stanie przebić Martina Scorsese w tematyce mafijnej. Zupełnie nikt. Dlatego za prawdziwą klasykę gangsterskiego kina uważam Chłopców z ferajny oraz Kasyno.
Dwa wymienione powyżej tytuły to filmy, które o mafii traktują w sposób bezpośredni. Jednym z kolejnych obrazów, który ociera się o podobną tematykę to "Gangi Nowego Jorku". Reżyserski styl Scorsese jest po prostu niepodrabialny, jak styl Tima Burtona. Wystarczy raz obejrzeć Kasyno, aby film ten pokochać i podziwiać za styl w jakim został wykonany. Burton cechuje się filmami mrocznymi, zwariowanymi i raczej niekonwencjonalnymi, Steven Spielberg kładzie na kolana efektami specjalnymi często dużym rozmachem swych produkcji, Roland Emmerich niszczy na ekranach telewizorów słynne obiekty (jak Biały Dom). Natomiast Martina Scorsese poznamy rozpoznamy po kinie pełnym przemocy, bezpardonowej brutalności oraz porachunków. Jeśli ktoś w jego filmie ma dostać w ryj, dostanie tak, że poleje się krew. Możliwe nawet, że nie oberwie gołą pięścią, ale kolbą pistoletu czy kijem baseballowym.
Jeśli zaś chodzi o naszą klasykę kina gangsterskiego. Goodfellas (Chłopcy z ferajny) to historia Henry'ego Hilla (Ray Liotta), którego poznajemy, gdy jest jeszcze nastoletnim smarkaczem. Zamiast grzecznie chodzić do szkoły, chłopak woli parkować cadillac'i poważnych panów w garniturach. Jego kumplami są ludzie od 20-50 lat, to właśnie ci poważni panowie w garniakach. Ich znajomość jest mu cenna, bo nikt mu nie podskakuje, a jeśli podskakuje to tylko raz. Gdy dorasta jest już człowiekiem darzonym powszechnym szacunkiem, mającym szeroko zakrojone znajomości i mogącym robić co chce i kiedy zechce. Wraz ze swoimi dwoma kumplami Jimmym Cornway'em (Robert De Niro) oraz Tommym DeVito (Joe Pesci) organizują kolejne skoki i cieszą się życiem w najbardziej bezpośrednim tego słowa znaczeniu.
Gdybym miał opisać Goodfellas w jednym zdaniu zrobiłbym to tak: wszystko co chcielibyście wiedzieć o mafii jest w tym filmie. Sam Roger Ebert, wybitny krytyk filmowy ogłosił Chłopców z ferajny najlepszym filmem o mafii, jaki kiedykolwiek został nakręcony. Dowiesz się w nim o tym, że mafia handluje alkoholem i papierosami, ale nie narkotykami, zobaczysz jak wygląda wesele gangstera, co robią gangsterzy w więzieniu, co robią, gdy ktoś rusza ich kobiety, o tym, że na kropnięcie kogoś ważnego potrzeba pozwolenia, o osobach, które potrzebują ochrony oraz o tych, którzy chronieni być powinni, a do tego o całym mnóstwie innych rzeczy. Reasumując: nie można zostać prawdziwym gangsterem nie oglądając tego filmu. Aha, jeśli tego nie wiesz - Goodfellas został zrealizowany w oparciu o autentyczne zdarzenia. Przy filmie pracowało wielu ludzi, którzy znali odtwarzanych przez aktorów bohaterów filmu, a Jimmy Burke (w filmie z nazwiskiem Conway) podobnież zadzwonił z więzienia do Roberta De Niro, aby udzielić mu kilku wskazówek. Jest to jednak informacja niepotwierdzona przez nikogo oficjalnie. Jednakże wydana w 2004 roku na DVD ‘Kolekcja filmów Martina Scorsese' zawiera Goodfellas z szeregiem dodatków, w których możemy usłyszeć wypowiedzi byłych agentów FBI oraz prawdziwego Henry'ego Hilla, który w dodatku potwierdza, że historia opowiedziana w filmie jest w 99% autentyczna, a także uzupełniają ją o nieznane widzom informacje. Kilku epizodycznych aktorów w filmie odtwarza rolę ze swych życiorysów.
Kasyno nie jest już historią traktującą o mafii bezpośrednio, ale penetrującą tu i ówdzie ten temat. Mamy tu historię Sama Rothsteina (w tej roli Robert De Niro), który nie do końca legalnie prowadzi bogate Kasyno w Las Vegas. Nie jest dosłownym członkiem mafii, ale jego kasyno odprowadza grube sumki do kieszeni bossów. Ma też kumpla Nicka Santoro (i znowu Joe Pesci), który jest czystej krwi Włochem i stanowi swego rodzaju pomost pomiędzy Samem a mafią. Jego kasyno jest wzorem dla innych lokali, a sam De Niro gra twardego i nieugiętego dyrektora, który nie pozwoli sobie nawet w najmniejszym stopniu robić koło dupy. Kto jest głupi albo leniwy wylatuje bezpowrotnie ze stanowiska. Wszystko w jego życiu szło dobrze do czasu aż poznał piękną Ginger (Sharon Stone), która poprzez chciwość zaczęła niebezpiecznie mieszać w jego życiu. Teoretycznie jest to film o kasynie, jednakże bardzo starannie pokazuje koneksje pomiędzy kasynami w Las Vegas a włoską mafią, a także kompletny obraz prosperującego kasyna. Kasyno to również film bazujący na prawdziwych wydarzeniach jednakże dużo mniej szczegółowo niż Chłopcy z Ferajny. Właściwie wszystkie nazwiska zostały w filmie zmienione, zniekształcono też część wydarzeń, ale mimo wszystko film pozostaje w moim osobistym rankingu jednym z najlepszych, jeśli nie faktycznie najlepszym, filmem jaki kiedykolwiek powstał.
Historia podobnie jak w Goodfellas jest opowiadana pierwszoosobowo na przemian przez Nicka Santoro oraz Sama. Reżyseria tego filmu jest dla mnie absolutnym majstersztykiem, a sama scena, w której Joe Pesci zostaje pobity kijami baseballowymi w polu kukurydzy to bodajże najbrutalniejsza, jaką dotychczas widziałem w filmach. Daje dużo większego kopa niż wypruwanie flaków albo wydłubywanie żywcem oczu widelcami w kiepskich horrorach z gatunku gore. Opisane powyżej filmy łączy nie tylko tematyka, ale jak pewnie sami zauważyliście aktorzy, reżyser oraz duet scenarzysta-reżyser: Martin Scorsese oraz Nicholas Pileggi.
Wielokrotnie wspominałem już, że przedstawione Wam powyżej filmy są genialnie wyreżyserowane, nie muszę chyba też wspominać o scenografii czy grze aktorów, chociaż nigdy bym nie pomyślał, że Sharon Stone jest aż tak dobrą aktorką (nagrodzona za rolę Złotym Globem i uhonorowana nominacją do Oscara). Ciekawy jest fakt, że hollywoodzcy spece od filmów nie lubią Martina Scorsese, a który przez wielu wybitnych krytyków (jak wspomniany troszkę wyżej Roger Ebert) został ogłoszony najwybitniejszym (najwybitniejszym, nie jednym z najwybitniejszych) żyjącym reżyserem. Ja się z tą opinią w całej rozciągłości zgadzam, bowiem jest to na dziś chyba jeden z niewielu prawdziwych filmowych artystów odstający od całej grupy kręcących filmy rzemieślników. Dużo częściej obsypywany jest za to Złotymi Globami, Złotymi Palmami czy nagrodami BAFTA. Jego filmy, owszem otrzymywały nominacje do Oscarów, jednakże często na nominacjach się kończyło, a zdobywane statuetki często było średnio ważne (np. najlepszy aktor/aktorka drugoplanowy). Że wspomnieć tutaj, po raz kolejny już, o Gangach Nowego Jorku, który został nominowany aż w 10 kategoriach i nie otrzymał ani jednego Oscara! Jednakże po obejrzeniu ostatniej gali rozdania tych teoretycznie arcyważnych nagród przekonała mnie, że często otrzymują ją osoby zupełnie niezasłużone, dlatego też upragniona statuetka dla Scorsese nawet trochę mnie nie poruszyła. To była jego piąta nominacja.