Reboot "The Crow" ("Kruk") to naprawdę trudny temat. Projekt ciągnie się przez lata i jak na chwile się unosi, to potem pada na długi czas. Koniec końców, "The Crow" jednak mozolnie rusza się z miejsca. Najlepszym dowodem na to jest zmiana reżysera, poleconego przez samego Edgara Wrighta.
Ze stołka reżyserskiego ustąpił F. Javier Gutierrez, zaś na jego miejsce wszedł Corin Hardy. Mamy więc kolejną rotację na stanowisku, wcześnie Juan Carlos Fresnadillo ("28 tygodni później") zrezygnował. Podobno Gutierrez wolał zając się rebootem "The Ring" niż "The Crow", specjalnie mnie nie dziwi zważając na to, w jakim tempie prowadzone są prace nad "Krukiem". Hardy może i jest z polecenia dobrego reżysera, ale sam w swoim dorobku ma tylko teledyski muzyczne, co może budzić pewien niepokój u fanów oryginalnego filmu z 1994 roku.
Fabuła filmu będzie skupiać się na gwieździe rocka, która po powrocie z zaświatów szuka zemsty na ludziach, którzy zamordowali jego wraz z narzeczoną. W oryginalnego Erica Dravena (głównego bohatera) wcielił się Brandon Lee, zaś w reboocie schedę po nim ma przejąć Luke Evans. Być może teraz sprawy (po kilku latach czekania) w końcu nabiorą odpowiedniego tempa.