Latem było naprawdę trudno uciec od ich wszędobylskiego "To co nam było". Warszawska pop-punkowa formacja narobiła szumu swoim debiutanckim, niesamowicie chwytliwym singlem, i lada chwila wyda swój pierwszy długogrający krążek. Album "To co nam było" jest już od paru dni do odsłuchu na Deezerze.
Zespół powstał już trzy lata temu w Warszawie, a po raz pierwszy dał się poznać masowej publiczności w pierwszej edycji polsatowskiego Must Be The Music. Dotarli do półfinałów, a ich występy były dobrze oceniane przez jury programu. Chociaż w zespole są cztery osoby, to zdecydowanie podstawowymi filarami są wokalistka Joanna Czarnecka "Ruda", oraz Łukasz Lazer - gitarzysta i kompozytor. Muzycy za swoje inspiracje stawiają takie zespoły jak Gossip, No Doubt, Paramore i Red Hot Chili Peppers. Dodajmy do tego smaczek, że Joanna Czarnecka muzyczną karierę zaczynała pierwotnie... w zespole disco-polo. Całe szczęście że to nie przetrwało.
Już jutro ukaże się album nazwany tytułem hitu zespołu. Materiał utrzymany jest w tym samym stylu co znany nam wszystkim singiel, poza tym że jest... ciut ostrzej. Grupa, mimo przystępnego, mainstreamowego brzmienia nie waha się więcej "dowalić do pieca". Niezły pop-punk jak w stylu Paramore czy wczesnego Gossip, którego można naprawdę słuchać bez bólu uszu i obciachu. Polecam zwłaszcza "Klatka i smycz", "Ej, życie!" i wybrany na kolejnego singla "Czarne i białe". "To co nam było" mamy aż w czterech wersjach - znanej nam wszystkim z radia, z udziałem przyjaciela zespołu Rocha Poliszczuka i w dwóch remixach. Pewnie że ta muzyka nie grzeszy inteligencją i ambicją (wszystkie teksty są o relacjach damsko-męskich), ale to tylko radiowy rock. To ma bawić i ma się sprzedać. A z takim materiałem to się zrobi rewelacyjnie.